#21

2.2K 73 7
                                    

Szłam do gabinetu wujka, bo wiedziałam że tam będzie mimo przedstawienia nowego ucznia. Weszłam bez pukania.

- On tu NIE może być! - Krzyknęłam na przywitanie i podeszłam do biurka, przy którym siedział mój cel. - T-t-to nie może.

- Oh Amellie... To on, prawda? To ten chłopak ze snu?

- No tak. Ale o co ci ch...

- Muszę go jakby to... Ym... zbadać? - Słysząc to od razu wyszłam. Czy ten staruszek musi mi to zawsze robić!? Przecież wie że on mi zagraża! N-no i George'owi...

Skorzystałam z pozwolenia na teleportacje (mam znajomości również w Ministerstwie)
i przeniosłam się do wuja Aberforta.

- Witaj Amellie! Jak miło mi cię widzieć. Ale po twojej twarzy widzę że coś jest nie tak.

- Oh... zgadnij... znowu twój kochany braciszek wariuje. Kocham go jak ojca, ale to już przesada... Jak tak dalej pójdzie to ja się wnoszę. Opuszczam Hogwart.

- Nie rób tego. To jest dla ciebie niebezpieczne szczególnie w takich okolicznościach. Sama wiesz. - Popatrzyłam się na niego z wyrzutem.- No dobrze... Wiem, że ty sobie poradzisz. Po prostu się o ciebie martwię.

- No dobra ja wracam bo będą się martwić. - Poczułam że lepiej już wyjść.

Przeteleportowałam się od razu do pokoju, a tam Ana i... Lee... Ykhym. Właśnie leżą na podłodze i się całują.

- Oł... Tooo ja może pójdę... - Zaśmiałam sie nerwowo i jak najszybciej wyszłam.

Przeszłam na błonia i osiadłam pod drzewem. Zaraz koło mnie usiadł Fred.

- Gdzie był... - Nie dokończył swojej wypowiedzi bo nagle wpadł George.

- Gdzie byłaś, czemu wyszłaś, co się stało, czy ty krwawisz?!(otarłam się o pień łokciem) No odpowiedz! Ale czemu mi nic nie mówisz?! A-a-a ta szklanka, co się stało że ją opuściłaś? Martwiłem się do jasnej cholery!!! Halo! Jesteś tam! Ame...

- Tak jestem! Zamknij się już! - Pochyliłam głowę i zamknęłam oczy. Nawet nie zauważyłam jak Fred uciekł.

- Nie, nie zamknę! Masz mi natychmiast to wytłumaczyć. - Wstałam. George widząc że zamierzam pchnął mnie lekko na drzewo, ale i tak mocno w nie uderzyłam. Stałam oparta o korę, a on zbliżył się do mnie. Prawie stykaliśmy się nosami. Położył dłoń na moim policzku.

-J- j- yk- ja bo ja się jaaa-yk-a boje o ciebie-yk-e - nie mógł złapać oddechu. W sumie ja też. Patrzyłam w jego górną część twarzy, ale oczy, ja, chciały coś innego. Spojrzałam na jego usta i to był mój błąd. - Pp-ooo-wiedz yh proszę-yk-ę - zbliżał się do mnie razem z coraz to szybszym oddechem. Po twarzy widać było że nie wie co robi i żeby to zatuszować ciągnął rozmowę. Wydawało mi się że ktoś nas obserwuje. Popatrzyłam w tamtą stronę, a tam stal tajemniczy chłopak.

Przestraszyłam się i lekko odepchnęłam rudzielca. Szybkim krokiem poszłam w kierunku zamku. Udałam się do pokoju życzeń ( PŻ ). Zostałam tam cały czarny pokój z jedną mala lampką nocną na taborecie. Weszłam i usiadłam na ciemnej, lekko oświetlonej, podłodze.

Przez cały tydzień nie wychodziłam z mojego dormitorium. Zwykle siedziałam i uczyłam się lub czytałam z nudów podręcznik do OPCM (kocham ten przedmiot i żadna parszywa lafirynda mi tego nie zepsuje). W pewien dzień jednak postanowiłam wyjść bo nauczyciele coraz częściej o mnie dopytywali, a nie chciałam aby dziewczyny z mojego powodu kłamały nauczycielom.

Był weekend, wiec nie brałam książek tylko po prostu wyszłam na śniadanie. Oczywiście nie odbyło się bez wścibskich spojrzeń skierowany na mnie. Weszłam do WS i usiadłam jak najdalej od uczniów. Gdy już zjadłam udałam się do Hogsmeade. Będąc już w połowie drogi zauważyłam dobrze znane mi dwie rude czupryny. Pomyślałam że najwyższa pora przeprosić George'a. Byłam już naprawdę blisko i miałam ich zawołać gdy nagle [...]. Stanęłam jak wryta. Jednak po chwili się ogarnęłam i poszłam jeszcze szybciej niż wcześniej. Podeszłam do niechcianej osoby i zapytałam oschle.

- Co ty tu robisz?

- Ym... hej... my się chyba nie znamy, jestem Olek. - Udawał niewinnego.

- Ej nie wyskakuj mi takim tekstem tylko wynocha i trzymaj mi się od nich z daleka. - Byłam na zdenerwowana nie na żarty.

- Co ty robisz?! - krzyknął George i stanął przed tak zwanym Olkiem.

- Nieważne... -powiedziałam nieśmiało, ale później dodałam do bruneta- a ty co się tak gapisz? Zjeżdżaj mi stąd!

Niechciany nie odszedł. Gdy nikt nie patrzył, spojrzał na mnie ostrzegawczo i przejechał dwoma palcami po szyi, dając mi tym znak że jeszcze trochę i coś się złego stanie. Zrobiłam wielkie oczy i pobiegłam w stronę zamku.

😼😂😂😂😂😂😂😼

I co zawiodłam? Och jak mi przykro😆👌
No nieważne... Tym razem napisałam 728🎉 słów tekstu u góry⬆⬆
Możecie bić brawa😉👏
Do następnego!

"Amellie Riddle, skrywana córka Voldemorta."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz