Prolog

2.1K 105 20
                                    

Słyszał huk wystrzałów w oddali, aż zbyt wyraźnie, by mógł się pomylić co do ich pochodzenia. Po dwóch pierwszych strzałach kilka kolejnych nastąpiło niczym seria z karabinu maszynowego, jakby ktoś już mocno zdenerwował się na uciekającą ofiarę. Wiedział, że ucieka: to było do przewidzenia. Zawsze uciekał, zawsze go zostawiał, nigdy o nic nie walczył do końca- nawet o swoją rodzinę.

There's an infestation in my mind's imagination
I hope they choke on smoke cause I'm smoking them out the basement

Podszedł powoli do okna, stając na palcach i wyglądając przez nie na podjazd. Ciemna sylwetka kręciła się obok samochodu, wreszcie otwierając drzwi kierowcy, wrzucając coś na siedzenie pasażera, po chwili znikając w środku. Drzwi się zatrzasnęły, a silnik odpalił: jasne światła, niemal od razu przygaszone przez kierowcę, oświetliły asfaltową drogę, na którą pojazd powoli wyjechał, jakby jeszcze wahając się dokąd ma się skierować. Zmarszczył brwi, gdy zamiast do centrum, samochód skręcił w przeciwnym kierunku-do granicy.

'Cause I wasn't the only one who wasn't rushing to say nothing
This doesn't mean I lost my dream

Nie pamiętał, czy kiedykolwiek widział tyle krwi. Lała się strumieniami, plamiąc kurtkę i koszulę, gdy mężczyzna chwiejnym krokiem wszedł do kuchni, ściskając się za zranione ramię. Warknięciem pełnym bólu wydał krótki rozkaz, który wreszcie otrzeźwił mu umysł. Nie zadawał pytań, wykonując kolejne polecenia w całkowitej, żołnierskiej ciszy, mimo że nie miał pojęcia, co się stało. Jedyne co wiedział, to to, że nie może wiedzieć: nie może dopytywać, poruszać tego tematu nigdy więcej, kłócić się. Nie to było jego zadaniem. Jego zadanie polegało na utrzymaniu ich przy życiu.

It's just right now I got a really crazy mind to clean

Rozpaczliwe krzyki siostry zdawały się być zbyt odległe, żeby zwrócił na nie uwagę. Patrzył tępo w ścianę, po części nie rozumiejąc co się dzieje, po części nie chcąc rozumieć. Czuł się zdradzony, porzucony, jak nużąca zabawka czy pies przy drodze. Dziewczyna dzwoniła raz po raz, chodząc po salonie i wycierając łzy z policzków, ciągle powtarzając, żeby się nie martwił. Problem polegał jednak właśnie na tym, że tego nie robił. Nie obchodziło go to, co się działo: być może powinno, ale nie obchodziło. Jakiś głosik z tyłu głowy mówił mu, że nie jest już w stanie się przejmować- nie po tym wszystkim. Nie jest w stanie znowu pozwolić, by mu na kimś zależało, nie może teraz o niego walczyć, bo wie, że to nic nie da. To uczucie nie minie, a on już na zawsze będzie się tak czuł: jak stara, zepsuta lalka, którą ktoś ze znudzeniem wyrzuca na śmietnik, bo nie ma gdzie jej trzymać lub nie chce mu się więcej bawić. To nie on uprzedmiotowił siebie, zrobił go ten, który w nocy wyjechał, zostawił ich, praktycznie bez słowa. Ten, któremu tak ufał.

Gangsters don't cry
Therefore, therefore I'm
Mr. Misty-eye, therefore I'm

Złapał się za policzek, później za szczękę, aż zgiął się w pół, wrzeszcząc z bólu. Upadł na podłogę, kuląc się jak bezbronne dziecko, chowając głowę w ramionach i starając się odsunąć na bezpieczną odległość, gdy kolejny cios spadł na jego żebra, gruchocząc je do cna. Wydał z siebie krzyk tak przepełniony cierpieniem, że sam nie byłby w stanie rozpoznać własnego głosu. Słyszał, że się szamoczą, że szkło rozbija się na lodowatych kafelkach kuchni, gdy starał się podnieść mimo pulsującej rany i rozbujanego obrazu. Gdy udało mu się przenieść na klęczki i oprzeć mocno o szafkę, poczuł drobne ramiona otaczające jego szyję.

-Nie...-wycharczał, próbując go odsunąć.-Nie, uciekaj...

Nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo znacznie większa dłoń złapała go za kark i odciągnęła do tyłu, tylko po to, by w furii chcąc zderzyć jego twarz z drewnianym meblem. Zakrył się dłońmi, czując, że dwa palce lewej dłoni nie wytrzymują uderzenia i pękają w kościach, wykrzywiając mu je w ogromnej męce, kiedy wykończony znów upadał na podłogę, ostatkami sił próbując czołgać się w drugą stronę. Gorące łzy spływały po jego policzkach, gdy próbował błagać o litość przez krzyk spowodowany kopniakiem w plecy, który posłał go na ziemię szybciej niż zdążyłby się obronić i przytrzymał go tam, z policzkiem przyciśniętym do chłodnych paneli.

-Nie...-szepnął, widząc postać leżącą w kuchni.-Nie, proszę...

Gangsters don't cry
Therefore, therefore I'm
Mr. Misty-eye, therefore I'm

Odsłuchiwał ten sam album już którąś godzinę z kolei, przymykając opuchnięte od płaczu powieki i starając się wychwycić poszczególne słowa. Skupił się jedynie na tym, ignorując stan swojego organizmu i co chwilę tylko zerkając na kalendarz, by nie rzucić tego wszystkiego z bezsilności. Przygryzł dolną wargę, kiwając głową i mając wrażenie, że wreszcie znalazł to, czego tak długo szukał: był już prawie przy tym, już układał myśl w głowie...

Nie. Znowu mu się nie udało. Znowu stracił swoje wnioski, zatracając się w lawinie własnych myśli i podświadomym błaganiu o sen i odpoczynek. Znowu poległ.

Zacisnął powieki, czując, że nie ma już czym płakać. Czuł, że zawiódł, że nie wykonał jedynej rzeczy, którą powinien. Nie znalazł odpowiedzi, nawet drobnej aluzji, nic. Nie potrafił już myśleć logicznie, nie potrafił złapać oddechu, ani nawet krzyknąć. Był bezsilny.

Can you save
Can you save my
Can you save my heavy dirty soul?
Can you save
Can you save my
Can you save my heavy dirty soul?

Obojgu śniły się dzisiaj koszmary, demony przeszłości, wspomnienia, których woleliby się pozbyć. Oboje obudzili się zlani potem, w rozpaczy łapiąc powietrze i sprawdzając szybko godzinę, tylko po to, by przekonać się, że przecież i tak już nie zasną. Oboje również wstali, umyli się, ubrali- i chociaż początek tego dnia wydawał się być dla nich identyczny, już po śniadaniu okazał się być zupełnie inny. Teraz nie liczyło się jednak to, jak bardzo odległe były ich zajęcia, plany, nastroje- najważniejszy był moment, w którym los chciał, żeby ich życie zmieniło się nieodwracalnie: żeby nareszcie ich drogi się skrzyżowały.

Southside High zostało zamknięte, co oznaczało tylko jedno.

Od dzisiaj dwie grupy, dwie społeczności, tak bardzo od siebie różne i pałające do siebie nawzajem tak wielką nienawiścią, musiały dzielić budynek liceum Riverdale, który stał się centrum wylęgarni największego chaosu, jaki spotkał to miasto.



---------
Witam
Tak
Żyję
Pamiętacie,  że obiecałam zniknąć na jakiś rok i że raczej nic nie wstawię, chyba że się cud wydarzy?
No to macie swój świąteczny cud. Posprzątałam trochę w swoim życiu, zorganizowałam się nieco i... Tak jakby.... Mam prawie całe nowe ff napisane?
Jak widzicie, jest to Riverdale AU z Destiela, ale osoby, które tego serialu nie oglądały też się we wszystkim zorientują. Co prawda nie ma tu morderstwa jako głównej fabuły, ponieważ bardziej skupiłam się na sezonie drugim i walkach między Southside oraz Northside- domyślacie się już skąd są nasi bohaterowie?  😏
Oprócz tego, w praktycznie każdym rozdziale znajdzie się odwołująca do tematu piosenka Twenty One Pilots, ponieważ kocham ten zespół i uważam, że bardzo pasuje do dość nietypowego klimatu tego ff 🎧🎧🎧

Tymczasem, chciałabym Wam wszystkim życzyć wesołych, szczęśliwych, radosnych, po prostu cudownych świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w gronie rodziny, przyjaciół, lub ukochanych zwierzaków 😊 Mam nadzieję, że wszyscy spędzicie ten magiczny czas jak najlepiej.

Rozdziały będą się pojawiać raz w tygodniu, więc następny zapewne zjawi się na Wattpadzie w okolicach 1 stycznia. Z góry życzę Wam również najszczęśliwszego, najwspanialszego Nowego Roku w dziejach ❤
Żeby Was nikt nie denerwował, żebyście spełnili swoje marzenia i najzwyczajniej w świecie byli szczęśliwi.

Tymczasem, lećcie do rodziny na pyszną kolację

Ciuchcia! ❤❤❤

Królowie ChaosuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz