-Masz wszystko do szkoły?-zapytała Hannah, zakładając swój płaszcz w pośpiechu, poprawiając włosy i makijaż w lustrze na korytarzu.
-Tak.-odparł Castiel, mieszając łyżką w misce płatków ze znudzeniem.
-Napewno?-upewniła się, zakładając buty i sprawdzając, czy ma wszystko w torebce. W takich porankach jak ten młody Novak często zastanawiał się, czy siostra w ogóle słucha jego odpowiedzi.
-Tak, mam wszystko Hannah. Nie mam już sześciu lat.
-Ale tylko dziesięć więcej.-zaznaczyła, uśmiechając się do niego szybko i otwierając drzwi.-Będę wieczorem, w lodówce masz...
-Pizzę do odgrzania, wiem. Idź już, bo się spóźnisz.-wskazał na drzwi, podpierając głowę ręką.
-Dobrze, widzimy się później. Miłego dnia!-krzyknęła brunetka i wyszła, praktycznie trzaskając drzwiami.
-Tobie też.-mruknął Castiel, wstając od stołu z westchnięciem i podchodząc do okna, skąd upewnił się, że jego starsza siostra już odjechała.
Wybrał łyżką płatki i wrzucił je do śmieci, mleko wylewając do zlewu i niezbyt delikatnie odstawiając tam też miskę. Wytarł ręce w ręcznik i powiesił go niedbale na krześle, pozostawiając posprzątanie wszystkiego na później. Wyciągnął z kieszeni słuchawki, wsunął je do uszu i odpalił pierwszą lepszą playlistę, kierując się do pokoju.
Czemu słuchał muzyki w ten sposób, jeśli nikogo nie było w domu? Sam często zadawał sobie to pytanie, ostatecznie obwiniając atmosferę tego zapyziałego miasteczka nad rzeką, a zwłaszcza jego północnej strony, gdzie sąsiad potrafił sprzedać władzom sąsiada, wszyscy wiedzieli wszystko o wszystkich, ludzie byli służbistami pozbawionymi empatii, a szkoła wymagająca pod względem ocen, ale niezbyt dbająca o zdrowie czy życie swoich uczniów. Cas wręcz bał się słuchać swojej muzyki głośno, w przekonaniu, że ktoś zaraz zacznie go oceniać, krytykować, plotkować o nim. Tak, nawet głupia piosenka mogła o tym zaważyć w tym diabelskim mieście, jakim było Riverdale.
Spakował się do szkoły, ogarniając od razu biurko i postanawiając się przebrać. Hannah nawet nie zauważyła, że miał na sobie tylko t-shirt, gdy na dworze robiło się coraz chłodniej. Sama nosiła golfy i swetry, nie upominając Castiela o takie rzeczy, jak każdy normalny opiekun.
Z jednej strony była to swego rodzaju wolność, poczucie niezależności, ale przy tym też samotności i zwykłego smutku, że nikt się o niego nie troszczy. Tak czy inaczej jednak, Novak zdążył już się do tego przyzwyczaić.
Założył na siebie czerwoną koszulę i na to czarny sweter, podwijając rękawy do dalszego sprzątania pokoju. Koszula wystawała mu na dole swetra i miała lekko pognieciony kołnierz, ale po zerknięciu w lustro Castiel uznał, że "ujdzie" i zaczął układać resztę ubrań w szafie.
Wreszcie zabrał plecak i zszedł na dół, biorąc ze sobą tylko małą butelkę wody. Założył swoje conversy, zostawiając je w połowie rozsznurowane, ponieważ właśnie taki miał dzisiaj nastrój: na odwal, pognieciony, nieuszykowany, bo i nie miał dla kogo. Przeczesał dłonią włosy, zostawiając nieład w postaci czarnych kosmyków, które trzeba by było wreszcie przyciąć, kiedy będzie miał czas iść do fryzjera.
Zdjął klucze z wieszaka, postanawiając w ten dzisiejszy dzień nie brać kurtki ani płaszcza, bo w koszuli i swetrze już było mu gorąco. Wyszedł na zewnątrz, jednocześnie odkręcając sobie wodę i zamykając drzwi długim pociągnięciem, kiedy na ulicy aż było słychać huk przejeżdżających motocykli.
Świetnie. Akurat teraz.
Próbował ignorować krzyki i ryk typków z Southside, zastanawiając się, jak mogli tak daleko zapuścić się za granicę rzeki. Zazwyczaj trzymali się swojego terytorium i tam siali spustoszenie, ale teraz? Co robią w środku tak spokojnej dzielnicy, hucząc silnikami i wrzeszcząc, z dumą nosząc swoje skórzane kurtki na plecach, jakby to było ich godło?
CZYTASZ
Królowie Chaosu
FanfictionCastiel Novak był najbardziej typowym, wręcz nudnym mieszkańcem Northside w mieście Riverdale. Uczył się, kłócił z siostrą- od wielu lat jego życie było monotonną rutyną, której sam za żadne skarby nie mógł się pozbyć. Wszystko zaczęło się zmieniać...