Rodział IV

645 48 16
                                    

Pov. Encre

Fallacy nie przychodzi już kilka dni. Zaczynam się o niego martwić, to co że ledwo co go znam a czuje jakbyśmy się znaki od zawsze. Praktycznie nic o nim nie wiem. Przynajmniej ten wampir w lesie się uspokoił od dłuższego czasu nie ma żadnych ataków na wioskę. Prawie mnie ostatnio zaatakował ale coś go powstrzymało... Co to już nie wiem. Najważniejsze jest to że udało mi się uciec i żyje. Niestety życie nie jest takie kolorowe i mam tone zamówień. Muszę częściej chodzić do miasta co mi zabardzo nie odpowiada. Na całe szczęście mam towarzystwo a raczej miałem. Póki co nie ma mojego przyjaciela. Skończyłem kolejne zamówienie, była już 08:35. Musiałem wcześniej wyjść do miasta zrobić portret jakieś rodziny. Nie spamiętam wszystkich nazwisk moich klijentów. Mógłbym napisać kilku tomową książkę z wszystkimi nazwiskami. Heh... Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy do malowania. Zabezpieczyłem obrazy i szydłem z domu. Chciałem wziąć jak najwięcej, i chodźcie jak najmniej do miasta.

Time Skip

Zostało mi ostatanie zamówienie. Namalować portret. Szukałem domu klienta i znalazłem. Był on dosyć sporo, nie lubię dużych domów. Zapókałem do drzwi. Otwożyła mi je mała dziewczynka zajączek. Miała na sobie uroczą sukienkę, jasno niebieską z czarnymi obszyciami i długimi rękawami. Na muszkach małe pantofelki. Wokół pasa miała przewiązaną wstążkę. Wypuściła mnie do domu i poszła po rodziców. Poczekałem momęt za nim wszyscy się zjawili. Zostałem zaproszony za tył domu. Był tam piękny ogród. Rozstawione sprzęt i zacząłem ich malować. Gdy byłem już w trakcie nikt a ni nic nie mogło mnie wyrwać. Po jakiś 3 godzinach obraz był skończony (Hmmm ciekawe co u Fallacy'ego). Dostałem zapłatę i jeszcze na siłę wepnięte 208 talarów. Mówiłem że nie trzeba. Że nie będę brał więcej. A i tak zostały mi wepchnięte do kieszeni, to już nie będę zwracał. Wyszłem już z domu i usłyszałem jak tamta mała dziewczynka krzyczy żeby mpczekał. Dostałem od niej piękny kwiat. Był w trzech odcieniach. Przyglądałem mu się całą drogę. Uznałem że pójdę okrężną drogą, bez Fall'a boję się sam tamtędy iść. Byłem już w półowie mojej drogi. I ktoś mnie zaczepił. A raczej 8 potworów....

Pov. Fallacy

Byłem u mojego brata Reaper'a. Chciał żebym mu pomógł z Geno. Ponoć był w ciąży. A mój brat nie dał rady zapanować nad jego głodem. Musieliśmy ciągle mieć go na oku. Nawet zostawione go samego na 5 minut skutkowało tym, że uciekł i wymordował cały las. Jeśli wampiry w ciąży się tak zachowują to ja dziękuję. Po jakiś dwuch dniach pilnowania ciągle Geno, jego psychika się unormowała i miał panowanie nad sobą. Reap proponował żebym odpoczął u niego. Ale ja nie chciałem czuję że coś złego się dzieje z Encre. Nie to że się martwi, tylko coś innego...

I tak Reaper nie chce mnie wypuścić dzisiaj. Mówi że wie jak moja podróż może się kończyć. Tym że nie będę dał rady dolecieć do domu i jeszcze jakiś śmiertelnik mnie zobaczy. Uległem mu i zostałem. Następnej nocy podziękowałem za gościnę i życzyłem im szczęścia. Teraz tylko lecieć do domu. I go znaleźć....

•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°
Wiem że rozdział krótki. Aleeeeee będzie w przyszłym rozdziale ciekawiej :>

Krwisty szlak   Fallacy x Encre  [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz