Rozdział III

700 49 35
                                    

Pov. Fallacy

Właśnie zmierzałem do domu Encre'go. Miałem mu pomóc zanieść obrazy do miasta. To co że nie miał żadnych zamówień, ale chciał je sprzedać. Mówił że woli odkładać pieniądze na później bo nie wiadomo kiedy się przydadzą. Ciągle przy nim miałem założymy kaptur i byłem okryty peleryną tak żeby mnie słońce nie poparzyło. Jak się pytał dlaczego nie wychodzę na nie to mu tłumaczyłem że mam bardzo rzadkie uczulenie na skończę i chwilowy kontakt z nim może mnie poparzyć. Dochodziliśmy do miasta. Zatrzymałem się...

- Fallacy coś nie tak? - potrzedł do mnie z niespokojną miną

- Nie pójdę do miasta... - popatrzył się na mnie z posmutniałą miną - ale obiecuję że będę tu na ciebie czekał - uśmiechną się do mnie, odwzajemniłem uśmiech ale i tak tego nie widział. Uśmiechnięty ruszył w stronę miasta. Wspiąłem się na drzewo, tak żeby go widzieć. Od razu potwory rzuciły się na jego obrazy. Przyznam naprawdę były piękne. Najgorzej że jestem głodny, a w pobliżu nie mam jak kogo zaatakować. Mógłbym iść w głąb lądu i zapolować na jakieś zwierzęta. Z tą myślą zmieniłem się w nietoperza i poleciałem szukać jakiś ofiar. Po kilku minutach rzucił mi się w oczy jakiś potwór? Co on tu tak sam robił? Eh w sumie to mnie to nie obchodzi. Zmieniłem się w swoją normalną formę i go przykułem do drzewa. Nie wiedział co się dzieje a w jego oczach był tylko słodki strach. Gdy zrozumiał że jestem wampirem zaczą się drzeć i wyrywać. Szybko wbiłem w niego kły. Jego ledwo żywe ciało osunęło się po drzewie i padło bez władnie na ziemię. Po kilku sekundach usłyszałem jak ktoś biegnie w moją stronę. Schowałem się wysoko w konarach drzewa. Jakiś potwór podbiegł do tego ledwo żywego, nie... Czy to była Eterna.

- W-wampir... - wyszeptała moja ofiara po czym zmieniła się w proch. Eterna ruszyła w kierunku miasta. Miałem okazję ją zaatakować, ale po chwili dołączyli do niej jej przydupady. Poruszałem się niczym cień w konarach drzew. Opserwowsłem całą sytuację z bezpiecznej odległości. Wyleźli z lasu i poszli do miasta. Eterna stanęła na środku placu i zaczęła coś gadać o tym żeby nikt się nie zbliżał do Zakazanego Lasu. I takie tam pierdoły że to bardzo nie bezpieczne, żeby wszyscy lepiej wcześniej udawali się do domów. Z tego tłumu udało mi się dostrzec Encre'go, biegł przerażony w kierunku lasu. Czekałem w miejscu w którym zostawił mnie. Gdy mnie zobaczył od razu rzucił się na mnie ze łzami w oczodołach

- Encre coś się stało? - otarłem łzy z jego policzków

- N-Nie martwiłem się że w-wampir mógł ci coś z-zrobić... - czy on się o mnie martwił? (I w tym momęcie przyszedł do mnie do łóżka mój pies. To co że jest 23:00 a ja piszę rozdział, ona mówiła przyjść mi przeszkadzać w pisaniu) Nic o mnie nie wie... A się tak martwi. Słodkie... Mógłbym mu teraz pokazać że jestem tym czym jestem. Ale to jeszcze nie pora na to. I z resztą jesteśmy zbyt blisko wioski, mógłby się zacząć wydzierać i by Eterna wbiła. Taka sytuacja nie może mieć miejsca. Powinienem zabrać Encre'go do domu. Biedny jest tak przerażony, że nie da razy sam iść. Hmm mógłbym go złapać za kark tak żeby zemdlał, było by łatwiej go zanieść. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Ciało szkieleta bez władnie odpadło mi w ramiona. Zdjąłem kaptur by móc co kolwiek widzieć. Wziąłem wyżej wspomnianą osobę na ręce w stylu panny młodej, i zacząłem z nim szybko biec. Po kilku minutach byliśmy pod jego domkiem. Weszedłem do środka. Zaniosłem mojego przyjaciela do jego sypialni. Wyszłem od razu z jego domu...

Pov. Encre

Obudziłem się we własnym łóżku. Wszytko co się stało po moim zemdlaniu widzę jak przez mgłę. Pamiętam tylko urywki. Fall zdjął kaptur, potem że biegł bardzo szybko ze mną. I te jego ciepło... Było takie przyjemne. Teraz nie ma go tu. Pewnie wrócił do siebie jak mnie tu przyniósł...

Pov. Fallacy (znowu bo nie mam pomysłu na perspektywę Encre'go)

Byłem już u sobie w zamku. Miałem zamiar iść na obiad ale ktoś mnie zatrzymał. To był Suave. Mój najbardziej zaufany lokaj. Zastępuje mi ojca. Jest obdarzony mocą nieśmiertelności. To był prezent od mojego taty za to jak długo i wiernie dla nas pracował. Teraz zaczął mnie wypytać o to gdzie tak codziennie chodzę. I o takie różne rzeczy. Po wyprawieniu mi kazania udałem się na obiad. Po skończonym posiłku byłem w mojej komnacie. Zauważyłem list leżący na biurku dla mnie. Otworzyłem go i zaczął czytać (lenistwo wygrywa nie chce mi się pisać co tam było napisane). Był on od Reaper'a. Prosił żebym jak najszybciej pojawił się u niego. Pisał że to bardzo pilna sprawa i lepiej żeby nikt się o niej nie dowiedział...

Krwisty szlak   Fallacy x Encre  [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz