Część 2

461 59 23
                                    

Andreas wybrał się na zakupy. Miło było tam wrócić.

-No nie.... Czyżby moje piękne oczy mnie myliły?- Andreas usłyszał znajomy głos za plecami- Sam Andreas Wellinger nas zaszczycił swoją obecnością- Karl uścisnął go i przez chwilę mierzył wzrokiem jakby sprawdzał czy to na pewno on- Jezu, jak ty przypakowałeś.

-Jakbyś miał po trzy treningi dziennie to też być przypakował. No ale dobra, co u ciebie? Widzę, że niezłe zapasy zrobiłeś- zajrzał przez ramię do jego koszyka, gdzie równiutko poukładane były butelki z różnymi trunkami.

-To na urodziny Seliny. Zaplanowałem jej przyjęcie niespodziankę, a jak ja planuję imprezy, to musi być na grubo.

-Swojej dziewczynie to raczej powinieneś jakąś romantyczną kolację planować, a nie libację.

-Kolacja, libacja jeden pies. A poza tym to pozwolisz, że w kwestiach dziewczyn ciebie nie będę się radził. Musisz przyjechać na tą imprezę.

Andreas od chwili kiedy dowiedział się o tej imprezie wiedział, że te słowa padną z ust Karla.

-Nie, dzięki. To chyba nie jest najlepszy pomysł biorąc pod uwagę to, że na pewno... A z resztą już nic.

-Biorąc pod uwagę to, że na pewno będzie tam Stephan?

-Tak- westchnął.

-Serio nadal to rozpamiętujesz? Jeszcze ci nie przeszedł?

-Przeszedł to on mi już dawno temu. Po prostu głupio mi za to, jak się zachowałem.

-Więc może najwyższy czas się przeprosić i zacząć zachowywać jak dorośli?

Karl miał trochę racji, ale Andreas nie chciał się nawet spotkać ze Stephanem. Nie mówiąc już o jakiejkolwiek rozmowie.

-Nie przyjmę żadnej odmowy. Jeśli nie chcesz tego zrobić dla mnie, to zrób to dla Seliny.

-No dobrze. To gdzie i kiedy?

Miał dwa dni na znalezienie jakiegoś wyjątkowego prezentu dla Seliny. Postanowił, że tą kwestię zrzuci na swoją mamę. Ona miała najlepszy gust. Ustalili z Karlem, że on nikomu nie powie, że Andreas się tam pojawi. Chciał zrobić wszystkim niespodziankę. Szykowała się szampańska "zabawa".

  -No wreszcie jesteś! Ileż można lecieć samolotem z Wiednia?- Karl niecierpliwił się, kiedy samolot Stephana spóźnił się.

-Nie moja wina, że jakiś pajac robił awantury i start się opóźnił. A tak w ogóle, to ciebie też miło widzieć. A teraz mi pomóż, bo ledwo daje radę z tą walizką- powiedział i wręczył przyjacielowi uchwyt od swojego bagażu.

-Strasznie zmizerniałeś. Nie karmią cię tam?

-Karmią, tylko miałem ostatnio tyle egzaminów, że nie miałem czasu na takie rozrywki jak jedzenie. Dość o mnie. Jak tam przygotowania do wielkiej fety? Selina się niczego nie domyśla?

-Nie, raczej nie. Richie jej ciągle wynajduje jakieś zajęcia, więc chyba nawet nie ma czasu myśleć o prezentach i imprezach.

-A jak tam wiesz... między wami?

-Wszystko dobrze.

-Bardzo się cieszę, że w końcu jesteś szczęśliwy.

-No wiesz, już prawie trzy lata ze sobą jesteśmy, więc chyba to ta.

Stephan jechał do domu na pełnym luzie i nie przejmował się niczym, oczywiście oprócz tego, czy prezent, który wybrał Selinie się jej spodoba. Nie bał się spotkania z Andreasem, bo wiedział, że on nie przyjeżdżał do domu na wakacje ani na święta. I całe szczęście, bo nie potrzebował kolejnego rozczarowania i przepłakanych nocy.

W domu roznosił się zapach jego ulubionego ciasta z truskawkami. Tak, teraz był pewien, że są wakacje.

-No to co? Jakie plany na ten wolny czas? Wyjeżdżacie z chłopakami na tą waszą tradycyjną męską wyprawę?- babcia zamieszkała w domu Stephana, bo odkąd Elias został prezydentem i zamieszkał w Berlinie, dom cały czas stał pusty.

-Chyba tak. Nie wiem w sumie, bo jak na razie to Karl jest zajęty imprezą Seliny, a z Richardem jeszcze nie rozmawiałem.

-No dobrze, tylko nie siedź cały czas w domu. Szkoda życia na to.

-Mamo bardziej kiczowatych kwiatków nie było?- Andreas mierzył niezbyt pochlebnym wzrokiem bukiet różowych róż, które jego mama właśnie przywiozła z kwiaciarni.

-A idź. Jesteś ostatnią osobą, którą będę pytać o zdanie w kwestiach estetyki, wiesz? Niestety gust masz po ojcu.

-No dobrze, już nie denerwuj się tak.

-A powiedz mi synu, czy na tej imprezie będzie Stephan?

-Tak mamo, będzie- odpowiedział i westchnął.

-O widzisz jak się dobrze składa. Będziecie mogli porozmawiać.

-Mamo proszę cię, skończmy temat Stephana raz na zawsze. Było minęło i nie ma sensu tego rozpamiętywać, dobrze?

-Nie, nie dobrze. Nie przyjeżdżałeś tutaj przez 3 lata przez niego, a teraz wreszcie masz okazję sobie z nim wszystko wyjaśnić. Albo to zrobisz, albo zrobię to ja, rozumiesz?

-A mogę tego nie robić na urodzinach Seliny? To jej dzień, a nie "Dzień godzenia Andreasa i Stephana".

W domu Karla panowała już imprezowa atmosfera. Wszędzie było pełno serpentyn, balonów i wielki złoty napis "Wszystkiego najlepszego". Karl miotał się pomiędzy kuchnią a salonem.

-O Andreas! Dobrze, że jesteś wcześniej!

-Jak to wcześniej? Przecież mówiłeś, że mam być na siedemnastą.

-No taaak, ale kłamałem. Umówiliśmy się, że wszyscy będą za godzinę. Potrzebuję twojej pomocy.

-Ja cię zabiję. Co mam robić?

-Na początek idź na górę i przynieś z mojego pokoju laptopa i te duże głośniki. Patrząc na rozmiar twojej łapy, to nie będzie dla ciebie problem. Potem mi to podłącz i rozłóż gdzieś te kubki- wskazał na kilkanaście paczek jednorazowych, czerwonych kubków.

-Może mam ci jeszcze pomóc się ubrać, co?

-Nie jęcz. I szpagatami. Nie mamy całego dnia.

Pomimo swojej niechęci postanowił, że zrobi wszystko co kazał mu Karl. W pierwszej chwili nie poznał jego pokoju. Wszystko było tam zupełnie inaczej niż 3 lata wcześniej. Po  pierwsze był w nim porządek, co już było dziwne. Po drugie było w nim pełno zdjęć Seliny, co mogło świadczyć, że Geiger jest zakochany po uszy. Nawet na laptopie miał jej zdjęcie jak wygaszacz ekranu. Przyspieszył tempo, kiedy usłyszał, że Karl na dole z kimś rozmawia. Wystraszył się, że goście już przyszli.

-Naprawdę powiem ci, że niespodzianka będzie konkretna- Richard rozglądał się w udekorowanym salonie.

-No, dla ciebie też mam jedną- powiedział Karl- Odwróć się.

Richard się odwrócił i kiedy zobaczył Andreasa najpierw nie był pewien czy nie ma zwidów.

-To naprawdę ty?! Boże, jak ja się za tobą stęskniłem!- zawisł na szyi Andreasa jak jego mama kilka dni wcześniej, kiedy odbierała go z lotnika.

-Ja za tobą też, ale nie ściskaj mnie tak mocno, bo mi kark urwiesz.

-Kamieni żeś tam napchał?- Richie dźgał go palcem w biceps, kiedy zasłaniał rolety, żeby zrobić w salonie idealną ciemność.

-Chłopaki, już jestem! Przepraszam Karl, że tak późno, bo miałem ci pomóc ale musiałem babcię odwieźć do leka- ten głos Andreas rozpoznałby w środku nocy na drugim końcu świata. Odwrócił i zobaczył wpatrzonego w niego Stephana.

-Cześć- powiedział nieśmiało i czekał na jakąkolwiek reakcję.

-Cześć. Długo cię tu nie było.

-Taak, o wiele za długo.


Moi kochani czytelnicy! Chcę Wam życzyć zdrowych, spokojnych, pogodnych i rodzinnych świąt. Żebyście zapomnieli o troskach, niepowodzeniach i zmartwieniach, a cieszyli się tym wyjątkowym czasem. Wesołych Świąt żabki! <3

Only YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz