Andreas wybrał się na zakupy. Miło było tam wrócić.
-No nie.... Czyżby moje piękne oczy mnie myliły?- Andreas usłyszał znajomy głos za plecami- Sam Andreas Wellinger nas zaszczycił swoją obecnością- Karl uścisnął go i przez chwilę mierzył wzrokiem jakby sprawdzał czy to na pewno on- Jezu, jak ty przypakowałeś.
-Jakbyś miał po trzy treningi dziennie to też być przypakował. No ale dobra, co u ciebie? Widzę, że niezłe zapasy zrobiłeś- zajrzał przez ramię do jego koszyka, gdzie równiutko poukładane były butelki z różnymi trunkami.
-To na urodziny Seliny. Zaplanowałem jej przyjęcie niespodziankę, a jak ja planuję imprezy, to musi być na grubo.
-Swojej dziewczynie to raczej powinieneś jakąś romantyczną kolację planować, a nie libację.
-Kolacja, libacja jeden pies. A poza tym to pozwolisz, że w kwestiach dziewczyn ciebie nie będę się radził. Musisz przyjechać na tą imprezę.
Andreas od chwili kiedy dowiedział się o tej imprezie wiedział, że te słowa padną z ust Karla.
-Nie, dzięki. To chyba nie jest najlepszy pomysł biorąc pod uwagę to, że na pewno... A z resztą już nic.
-Biorąc pod uwagę to, że na pewno będzie tam Stephan?
-Tak- westchnął.
-Serio nadal to rozpamiętujesz? Jeszcze ci nie przeszedł?
-Przeszedł to on mi już dawno temu. Po prostu głupio mi za to, jak się zachowałem.
-Więc może najwyższy czas się przeprosić i zacząć zachowywać jak dorośli?
Karl miał trochę racji, ale Andreas nie chciał się nawet spotkać ze Stephanem. Nie mówiąc już o jakiejkolwiek rozmowie.
-Nie przyjmę żadnej odmowy. Jeśli nie chcesz tego zrobić dla mnie, to zrób to dla Seliny.
-No dobrze. To gdzie i kiedy?
Miał dwa dni na znalezienie jakiegoś wyjątkowego prezentu dla Seliny. Postanowił, że tą kwestię zrzuci na swoją mamę. Ona miała najlepszy gust. Ustalili z Karlem, że on nikomu nie powie, że Andreas się tam pojawi. Chciał zrobić wszystkim niespodziankę. Szykowała się szampańska "zabawa".
-No wreszcie jesteś! Ileż można lecieć samolotem z Wiednia?- Karl niecierpliwił się, kiedy samolot Stephana spóźnił się.
-Nie moja wina, że jakiś pajac robił awantury i start się opóźnił. A tak w ogóle, to ciebie też miło widzieć. A teraz mi pomóż, bo ledwo daje radę z tą walizką- powiedział i wręczył przyjacielowi uchwyt od swojego bagażu.
-Strasznie zmizerniałeś. Nie karmią cię tam?
-Karmią, tylko miałem ostatnio tyle egzaminów, że nie miałem czasu na takie rozrywki jak jedzenie. Dość o mnie. Jak tam przygotowania do wielkiej fety? Selina się niczego nie domyśla?
-Nie, raczej nie. Richie jej ciągle wynajduje jakieś zajęcia, więc chyba nawet nie ma czasu myśleć o prezentach i imprezach.
-A jak tam wiesz... między wami?
-Wszystko dobrze.
-Bardzo się cieszę, że w końcu jesteś szczęśliwy.
-No wiesz, już prawie trzy lata ze sobą jesteśmy, więc chyba to ta.
Stephan jechał do domu na pełnym luzie i nie przejmował się niczym, oczywiście oprócz tego, czy prezent, który wybrał Selinie się jej spodoba. Nie bał się spotkania z Andreasem, bo wiedział, że on nie przyjeżdżał do domu na wakacje ani na święta. I całe szczęście, bo nie potrzebował kolejnego rozczarowania i przepłakanych nocy.
W domu roznosił się zapach jego ulubionego ciasta z truskawkami. Tak, teraz był pewien, że są wakacje.
-No to co? Jakie plany na ten wolny czas? Wyjeżdżacie z chłopakami na tą waszą tradycyjną męską wyprawę?- babcia zamieszkała w domu Stephana, bo odkąd Elias został prezydentem i zamieszkał w Berlinie, dom cały czas stał pusty.
-Chyba tak. Nie wiem w sumie, bo jak na razie to Karl jest zajęty imprezą Seliny, a z Richardem jeszcze nie rozmawiałem.
-No dobrze, tylko nie siedź cały czas w domu. Szkoda życia na to.
-Mamo bardziej kiczowatych kwiatków nie było?- Andreas mierzył niezbyt pochlebnym wzrokiem bukiet różowych róż, które jego mama właśnie przywiozła z kwiaciarni.
-A idź. Jesteś ostatnią osobą, którą będę pytać o zdanie w kwestiach estetyki, wiesz? Niestety gust masz po ojcu.
-No dobrze, już nie denerwuj się tak.
-A powiedz mi synu, czy na tej imprezie będzie Stephan?
-Tak mamo, będzie- odpowiedział i westchnął.
-O widzisz jak się dobrze składa. Będziecie mogli porozmawiać.
-Mamo proszę cię, skończmy temat Stephana raz na zawsze. Było minęło i nie ma sensu tego rozpamiętywać, dobrze?
-Nie, nie dobrze. Nie przyjeżdżałeś tutaj przez 3 lata przez niego, a teraz wreszcie masz okazję sobie z nim wszystko wyjaśnić. Albo to zrobisz, albo zrobię to ja, rozumiesz?
-A mogę tego nie robić na urodzinach Seliny? To jej dzień, a nie "Dzień godzenia Andreasa i Stephana".
W domu Karla panowała już imprezowa atmosfera. Wszędzie było pełno serpentyn, balonów i wielki złoty napis "Wszystkiego najlepszego". Karl miotał się pomiędzy kuchnią a salonem.
-O Andreas! Dobrze, że jesteś wcześniej!
-Jak to wcześniej? Przecież mówiłeś, że mam być na siedemnastą.
-No taaak, ale kłamałem. Umówiliśmy się, że wszyscy będą za godzinę. Potrzebuję twojej pomocy.
-Ja cię zabiję. Co mam robić?
-Na początek idź na górę i przynieś z mojego pokoju laptopa i te duże głośniki. Patrząc na rozmiar twojej łapy, to nie będzie dla ciebie problem. Potem mi to podłącz i rozłóż gdzieś te kubki- wskazał na kilkanaście paczek jednorazowych, czerwonych kubków.
-Może mam ci jeszcze pomóc się ubrać, co?
-Nie jęcz. I szpagatami. Nie mamy całego dnia.
Pomimo swojej niechęci postanowił, że zrobi wszystko co kazał mu Karl. W pierwszej chwili nie poznał jego pokoju. Wszystko było tam zupełnie inaczej niż 3 lata wcześniej. Po pierwsze był w nim porządek, co już było dziwne. Po drugie było w nim pełno zdjęć Seliny, co mogło świadczyć, że Geiger jest zakochany po uszy. Nawet na laptopie miał jej zdjęcie jak wygaszacz ekranu. Przyspieszył tempo, kiedy usłyszał, że Karl na dole z kimś rozmawia. Wystraszył się, że goście już przyszli.
-Naprawdę powiem ci, że niespodzianka będzie konkretna- Richard rozglądał się w udekorowanym salonie.
-No, dla ciebie też mam jedną- powiedział Karl- Odwróć się.
Richard się odwrócił i kiedy zobaczył Andreasa najpierw nie był pewien czy nie ma zwidów.
-To naprawdę ty?! Boże, jak ja się za tobą stęskniłem!- zawisł na szyi Andreasa jak jego mama kilka dni wcześniej, kiedy odbierała go z lotnika.
-Ja za tobą też, ale nie ściskaj mnie tak mocno, bo mi kark urwiesz.
-Kamieni żeś tam napchał?- Richie dźgał go palcem w biceps, kiedy zasłaniał rolety, żeby zrobić w salonie idealną ciemność.
-Chłopaki, już jestem! Przepraszam Karl, że tak późno, bo miałem ci pomóc ale musiałem babcię odwieźć do leka- ten głos Andreas rozpoznałby w środku nocy na drugim końcu świata. Odwrócił i zobaczył wpatrzonego w niego Stephana.
-Cześć- powiedział nieśmiało i czekał na jakąkolwiek reakcję.
-Cześć. Długo cię tu nie było.
-Taak, o wiele za długo.
Moi kochani czytelnicy! Chcę Wam życzyć zdrowych, spokojnych, pogodnych i rodzinnych świąt. Żebyście zapomnieli o troskach, niepowodzeniach i zmartwieniach, a cieszyli się tym wyjątkowym czasem. Wesołych Świąt żabki! <3
CZYTASZ
Only You
FanfictionAndreas pomimo swojej niechęci odwiedza rodzinne strony po trzech latach nieobecności. Od początku jest do tego wyjazdu nastawiony negatywnie. W sumie dlaczego? Spotka się ze starymi przyjaciółmi, powspomina dawne czasy... Kontynuacja Love Policy.