Stephan wrócił do domu i momentalnie stracił ochotę na urodziny Karla, na robienie czegokolwiek i w sumie to nawet na życie. Znowu wszystko musiało się spieprzyć. O ile trzy lata wcześniej można było to zwalić na parę gówniarzy, którzy nie wiedzą czego chcą, tak teraz sytuacja się zmieniła. On miał po prostu pieprzonego pecha.
Nawet w spokoju nie mógł dokończyć studiów, bo nie wyobrażał sobie spotykania się codziennie z Michaelem na uczelni. Kiedy tylko wrócił do domu po spotkaniu z Andreasem wysłał elektronicznie rezygnację do Wiednia i prośbę o przeniesienie na uniwersytet w Berlinie. Wprawdzie miał świadomość, że będzie to trudny rok, bo w końcu "syn prezydenta" będzie przyciągał uwagę, ale wolał to niż użeranie się z wyrzutami sumienia, że wobec Michaela zachował się jak dupek.
Przez całą noc nie zmrużył oka. Wiercił się i przewracał z boku na bok. Ciągle miał przed oczami Andreasa mówiącego, że podpisuje kontrakt. W pierwszej chwili chciał mu powiedzieć o Michaelu i o tym, że ciągle go kocha, ale nie potrafił. Jak miałby to zrobić? Wywołałby w nim jakieś poczucie winy czy coś i sprawił, że Wellinger spaprze sobie życie.
Jednak nie mógł tego dłużej w sobie trzymać. Musiał się komuś wygadać.
-Możesz mi wytłumaczyć dlaczego po raz kolejny wyciągasz mnie w środku nocy i w samych gaciach z łóżka?- Richard w akcie złości trzasną drzwiami od auta Stephana
-To, że jesteś w samych gaciach jest twoją winą.
-No jasne, bo w środku lata powinienem spać w smokingu, na wypadek, gdyby tobie zachciało się pogawędek o drugiej. Mów o co chodzi, śpiący jestem.
-Zerwałem z Michaelem.
-Wiem- odpowiedział Richard beznamiętnie.
-I chciałem to dzisiaj powiedzieć Andreasowi, ale on powiedział mi o kontrakcie.
-Wiem- Stephana zaczynało drażnić to, że po Freitagu to wszystko spływało jak po kaczce- I wiem też dlaczego się rozstaliście.
-A jest coś czego nie wiesz?
-Tak. Nie wiem co teraz zamierzasz.
-Nic. Co niby mam zrobić? Przenoszę się na uniwerek do Berlina i tyle. Będę jeździł na jego mecze- odpowiedział i wbił wzrok w przednią szybę.
-Nie powiesz mu?
-Nie wiem. Nie chcę go oszukiwać.
-Ale on zostanie jak mu powiesz, wiesz o tym?
-Nie sądzę. Przecież on mnie... chociaż w sumie to już nieistotne. Idź już spać, nie będę zawracał ci już głowy.
Kiedy Richard popatrzył Stephanowi w oczy to się przeraził. Wprawdzie chciał żeby Andreas jechał do Londynu, grał i był szczęśliwy, ale zrozumiał, że bez Stephana tak nie będzie. Obaj mieli ten sam ból w spojrzeniu.
-Właśnie w tym problem, że on ciebie też. Ale kocha też piłkę. A nie będzie miał jednego i drugiego. Znowu każesz mu wybierać, a on tak samo jak ostatnim razem wybierze ciebie.
-Przecież on mnie nie wybrał. Pojechał na te swoje studia.
-Tak, ale najpierw w dzień twojego wylotu pojechał do ciebie, a potem za tobą na lotnisko, ale nie zdążył, bo twój samolot odleciał.
-Nie rozumiem.
-Jesteś idiotą. Był gotów zrezygnować z Londynu dla ciebie, czaisz? Nawet się spotkał z twoimi rodzicami na lotnisku.
Stephan poczuł, że jego oddech robi się coraz płytszy. Gdyby nie jego pieprzony egoizm i złość na cały świat, która podkusiła go do wcześniejszego wyjazdu to wcale by się tak nie skończyło. Nie wróciłby do Michaela i nie próbowałby zabijać w sobie tej cząstki Andreasa, która siedziała w nim od ich pierwszego spotkania.
-Czyli co mam robić?
-Nie wiem. Będziesz w stanie zaakceptować to jak jego życie będzie teraz wyglądać? Że będzie w Londynie, piłka, sława i takie tam.
-Jak będzie trzeba to polecę z nim.
Tej deklaracji Richard oczekiwał. Teraz wiedział, że może być spokojny o przyszłość Andreasa. Stephan naprawdę go kochał i tym razem nie myślał o sobie i potrafił zaakceptować przeciwności losu, które na pewno będą na nich czekać.
Rano Stephan zebrał się na odwagę i pojechał do domu Andreasa. Chwile mu zajęło żeby ktokolwiek otworzył.
-O, witaj Stephan- kogo jak kogo, ale Hermanna się nie spodziewał.
-Dzień dobry. Miło pana widzieć. Jest Andreas?
-Nie ma go. Też chcę z nim porozmawiać, ale i on i Claudia gdzieś pojechali razem z tym jego dziwnie mówiącym koleżką. Chcesz tutaj poczekać?
-Nie, nie chcę przeszkadzać. Spotkam się z nim dzisiaj na imprezie u Karla.
-W takim razie do zobaczenia.
-Do widzenia panu.
Czy temu człowiekowi wyprali mózg? Przecież on chyba przez całe swoje życie nie był tak miły jak przez te kilkadziesiąt sekund ich rozmowy.
Nadszedł wieczór i Andreas szykował się na urodziny. Doskonale pamiętał jak skończyła się TAMTA impreza. Miał flashbacki z tamtej nocy nawet kiedy spał.
-No to co synu? Gotowy?- Claudia wkroczyła do sypialni i zmierzyła Andreasa wzrokiem.
-Chyba.
-To wielki dzień, co?
-Wielki dzień będzie jutro. Dzisiaj dopiero się na niego przygotowuję.
Claudia odwiozła syna w umówione wcześniej miejsce. Tym razem przyjęcie było dużo skromniejsze i przewidywało mniej gości. W zasadzie to ilość zaproszonych wynosiła trzynaście osób. Co nie zmieniało faktu, że zabawa szykowała się przednia.
Do salonu chwilę po Wellingerze wkroczyli Richard ze Stephanem. Jego brązowe oczy skanowały dokładnie pomieszczenie w poszukiwaniu tej charakterystycznej blond grzywki, na którą natknęły się chwilę potem. Nogi same wiodły Stephana na miejsce obok Andreasa. Zupełnie jakby chłopak nie mógł panować nad swoimi odruchami.
Impreza rozkręciła się na dobre. Światła zgasły, a alkohol zaczął się lać strumieniami. Tego wieczoru nikt sobie go nie żałował. Nawet Selina, która uchodziła za spokojną dziewczynę. Geiger każdego potrafił rozpić. Ciężko w to uwierzyć, ale Stephan od podstawówki powtarzał, że nigdy nie weźmie alkoholu do ust. Niestety to "nigdy" okazało się żadną deklaracją. Zmienił zdanie już na osiemnastce Karla. W sumie to po jego namowach napił się pierwszy raz piwa, a w tamtej chwili mieszał wódkę z szampanem.
Andreas też zaczął przesadzać. Nie planował tego, bo wiedział, że kolejny dzień będzie dla niego trudny, a kac stulecia na pewno nie pomógłby.
Andi, już jadę.
Wiadomość tej treści dostał od mamy chwilę po północy. Wiedział, że musi się już zbierać. Chciał się wymknąć cichaczem, żeby nie musieć tłumaczyć się Karlowi. Przechodził obok wyjścia na taras i zobaczył, że w ogrodzie samotnie siedział Stephan. Przez chwilę bił się sam ze sobą czy nie powinien do niego pójść i powiedzieć mu o tym, co ma się wydarzyć.
Nie. Żadnych sentymentów. Obiecał to sobie i koniec.
Stephan wytrzeźwiał dopiero późnym popołudniem. Wtedy poczuł, że jest w odpowiednim stanie do prowadzenia auta. Wsiadł w nie i pojechał do domu Andreasa, żeby zrobić to, co miał zrobić poprzedniego dnia, ale najpierw nie zastał Wellingera w domu, a potem nie chciał tego robić w takich okolicznościach jak impreza.
Drzwi otworzyła mu Claudia i jak zwykle przywitała promiennym uśmiechem.
-Cześć kochanie, co tutaj robisz?
-Dzień dobry. Jest Andreas?
Jej mina wskazywała na to, że zaraz będzie musiała udzielić odpowiedzi, której Stephan nie oczekiwał.
-W południe wyleciał do Londynu podpisać kontrakt.
To jednak nie była zwykła odpowiedź. To był po prostu kolejny cios w samo serce.
CZYTASZ
Only You
FanfictionAndreas pomimo swojej niechęci odwiedza rodzinne strony po trzech latach nieobecności. Od początku jest do tego wyjazdu nastawiony negatywnie. W sumie dlaczego? Spotka się ze starymi przyjaciółmi, powspomina dawne czasy... Kontynuacja Love Policy.