Część 11

377 58 10
                                    

Karla coraz bardziej niepokoiło zachowanie Andreasa i Louisa. Nie lubił nie wiedzieć co się dzieje, a ta dwójka coś ukrywała. Dlaczego tak nagle Andreas chciał wyjechać na stałe i co to za kontrakt? Jakby dostał pracę to by nie robił z tego takiej tajemnicy.

-Cześć kochanie. Co u ciebie?- Stephan postanowił odebrać kolejne połączenie od Michaela. W końcu on nie zasługiwał na olewanie go.

-Nic ciekawego. W sumie to trochę mi się nudzi i chciałbym już być w domu- odpowiedział i przysiadł na parapecie w pokoju, który dzielił z Karlem.

-No to wracaj. Tęsknię za tobą- dlaczego te słowa go zabolały? Dlaczego poczuł się jakby Michael właśnie powiedział mu coś złego?

-Nie no, zostanę tutaj z chłopakami. Muszę się nimi nacieszyć, bo podobno Andreas zostanie w Londynie na dobre.

-Dlaczego mówisz akurat o nim?

-Nie rozumiem. O co ci chodzi?

-No dlaczego mówisz o Andreasie? Jesteś tam też z trzema innymi facetami, a wspominasz jego.

-Bo to on wyjeżdża, a jest moim przyjacielem? Chyba nie zaczynasz znowu swoich bezpodstawnych pretensji o niego? Ja wiem, że jesteś zazdrosny, ale nie masz do tego żadnego powodu.

-Nie wiem właśnie czy nie mam. Wiesz, że zgodziłem się na ten wyjazd tylko i włącznie dlatego, że to jest wasza tradycja i przyjechał Stefan.

-Nie jestem twoją własnością, żebyś mógł mi mówić czy mogę się z kimś spotykać czy nie, wiesz? To, że ty mnie zdradzałeś na prawo i lewo nie znaczy, że ja ciebie też będę zdradzał.

-Ile jeszcze razy mi to wypomnisz?

-Tyle ile jeszcze razy ty zasugerujesz mi, że ja byłbym do tego zdolny. Dobra, kończmy tą rozmowę, bo nie mam ochoty się kłócić. Wracam za trzy dni, cześć.

Nie czekał na odpowiedź, bo nie chciał jej usłyszeć. Poczuł jakby dostawał kolejny cios w policzek. Czy to wszystko w ogóle miało sens? Może najlepiej by było jakby już w wakacje wrócił do Austrii?

-Ej, idziesz? Miałeś jechać z Andreasem- Karl zajrzał do pokoju, w którym Stephan właśnie wyżywał się na poduszce, ciskając nią po swoim łóżku.

-Już idę- odpowiedział i poprawił sobie włosy.

Karl nawet nie chciał wiedzieć dlaczego Stephan był tak wkurzony. Po jego oczach poznał, że lepiej dać mu się uspokoić po swojemu. Miał za to doskonałą sposobność, żeby przycisnąć swojego nowego, angielskiego kolegę w sprawie Wellingera i jego owianego tajemnicą kontraktu.

-Więc, znacie się z Andreasem od początku studiów, tak?- Karl pociągając drinka przez słomkę wbił wzrok w Louisa, który nogami rozchlapywał wodę w jeziorze.

-Tak, poznaliśmy się jak przyjechał.

-I co? Tak od razu się zaprzyjaźniliście, czy były problemy?

-Szczerze mówiąc to przez pierwsze półtora miesiąca się prawie nie odzywał. Trochę się go bałem, bo słyszałem po nocach jak albo wył w poduszkę, albo rzucał wszystkim co popadło w pokoju. Serio, to było przerażające.

Richard podniósł się z leżaka, na którym się wygrzewał w słońcu, zsunął z nosa okulary przeciwsłoneczne i popatrzył na Karla, który nie zamierzał odpuścić.

-A rozmawiałeś z nim czemu taki był?

-Nie. To znaczy tak ale dopiero tutaj. Wcześniej nigdy nie chciał mi powiedzieć co się stało.

-Czyli wiesz o Stephanie i Andreasie, tak?

-Tak. Widziałem wielu potencjalnych facetów Andreasa, ale z żadnym to nie było to, co ze Stephanem. To widać nawet po jego spojrzeniu i zachowaniu.

-No to to ja akurat wiem. Nie wiem tylko czemu Andreas nie chce tu wrócić, skoro ma po co.

-Po co?

-Dla Stephana.

-Ale on ma Michaela.

Ta wymiana argumentów dała Karlowi nadzieję, że Louis da się podpuścić i puści parę.

-A Andreas jak sam mówiłeś ma potencjalnych kandydatów na facetów, ale jednak z żadnym się nie wiąże. Nie łączysz wątków?

-Jeśli chciałby tu wrócić to by się nie zastanawiał nad tym kontraktem, tylko już rok temu by im odmówił.

-Ale skoro się zastanawia to ma wątpliwości czy chce tu być.

-Chcesz mi powiedzieć, że jakaś praca jest ważniejsza dla Andreasa niż Stephan?

-Chcesz mi powiedzieć, że nie podpisałbyś kontraktu z drużyną piłkarską?

Karlowi opadła szczęka, a Richard opluł drinkiem siebie i przy okazji swoich towarzyszy.

-Co? Jak to?!

-Bożee, wy serio nic nie wiecie. Dobra, opowiem wam- odwrócił się przodem do Richarda i Karla i wziął głęboki wdech- Od początku studiów Andreas gra w drużynie uniwersyteckiej. W zasadzie to jest też częścią jego obowiązkowych przedmiotów. Wygrali kilka ważniejszych rozgrywek i Andreas został kapitanem. Naprawdę gra rewelacyjnie. Mało kto jest w stanie mu zagrozić na boisku. Podczas finału naszych uczelnianych rozgrywek przed poprzednimi wakacjami na mecz przyjechał jakiś łowca piłkarskich talentów. Jak możecie się domyślić nasza drużyna wygrała, a Andreas stał się jego głównym obiektem zainteresowania. Od razu wziął go na rozmowę i wysłał na badania. Kiedy się okazało, że jest zdrowy w zasadzie w tym samym momencie podsunęli mu pod nos menadżera i kontrakt.

-Więc czemu on do tej pory go nie podpisał?

-Bo jednym z jego warunków było to, że skończy studia i dopiero zacznie grać. Oczywiście najpierw będzie grał w młodzieżówce, ale jeśli się sprawdzi to idzie do pierwszego składu.

-A powiesz nam jaki to klub?

-Chelsea.

-O kurwa.

Richard kolejnego łyka swojego drinka wypluł na siebie. Karlowi chyba pierwszy raz w życiu brakło słów. Teraz wszystkie jego domysły i przypuszczenia szlak trafił. Jego plan zatrzymania go w Niemczech momentalnie uleciał z jego głowy, kiedy uświadomił sobie, przed jaką szansą stał Andreas i że na pewno nie zamierzał jej zmarnować.

-Jak ta szuja mogła mi nie powiedzieć o czymś takim? Obedrę go ze skóry- Richie nie krył swojego zdenerwowania.

-Tylko macie mu nie mówić, że wiecie to ode mnie. W ogóle to udawajcie, że nic nie wiecie. I żeby wam nie przyszło do głowy mówić o tym Stephanowi, jasne? Zwłaszcza on powinien to usłyszeć od Andreasa.

-No dobra, tylko co my mamy w tej sytuacji zrobić?

-Jak to co? Nic. Nie możemy się w to wtrącać. To jest zbyt poważna decyzja, żeby wtrącały się w to osoby trzecie.

Karl stwierdził, że Louis mówił całkiem rozsądnie. To, czego dowiedział się tego dnia zmieniało całkowicie jego punkt widzenia. Gdyby chodziło o jakąś zwykłą pracę to zatrzymywałby Andreasa na wszystkie możliwe sposoby. Ale to była szansa, jaką dostaje jeden człowiek na sto milionów. Jeśli Andreas miał szansę na karierę i robienie tego co kocha zawodowo, to dlaczego miał jej nie wykorzystać? Przecież nawet Stephan gdyby się o tym dowiedział to siłą by Andreasa wsadził do samolotu i wysłał do tego pieprzonego Londynu, żeby jeszcze tego dnia podpisał kontrakt.

-No cześć chłopcy! Ooo, widzę, że była niezła zabawa. Richie z mokrą klatą, Karl z wywalonymi gałami. Co tu się musiało dziać?- Adreasowi zdecydowanie po tej przejażdżce dopisywał humor, a i Stephan nie miał tak ponurej miny jak wcześniej.

-Oj żebyś wiedział, że była. Takich wrażeń to ja się tutaj nie spodziewałem- Richard tym razem bez żadnych przeszkód napił się swojego drinka.

-Powinniśmy o czymś wiedzieć- dopytał Stephan.

-WY nie- odpowiedział Karl. Ale TY tak pomyślał.

Only YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz