Część 5

404 55 6
                                    

Bardziej niezręcznie na tym spotkaniu już być nie mogło. Każdy z nich odczuwał coś innego. Zakłopotanie mieszało się ze złością, zazdrość z nienawiścią i zawiść z dumą z samego siebie.

Nawet gole strzelone przez reprezentację Niemiec nie cieszyły tak jak zwykle. No może z wyjątkiem Stephana. Chociaż on bardziej się cieszył z tego, że przynajmniej Karl nie będzie próbował miągwić między nim a Andreasem. Widział, że jest szczęśliwy i powinien odpuścić.

-No dobra, to my się zbieramy. Mamy jeszcze kilka spraw do załatwienia- Stephan pociągnął Michaela za nadgarstek żeby pomóc mu wstać z fotela, na którym przez ostatnie dwie godziny nie odrywali od siebie rąk- Udanego wieczoru, panowie.

-Cześć chłopaki! Miło było was poznać albo znowu się spotkać- Michael wyglądał na zadowolonego.

-Mów za siebie pajacu- powiedział Karl kiedy Stephan i Michael już wyszli.

-Czy któryś z was mi może powiedzieć kim była ta kalka Andreasa?- Richard miał już dość tej niepewności. Karl mu wszystko wyjaśnił, a Richie próbował przyswoić fakty.

-I on się znowu z nim zadał?! A na ciebie dalej jest zły - spojrzał na Andreasa, który palcem jeździł po krawędzi puszki z piwem- Czemu nic nie mówisz? No powiedz coś, bo jak milczysz to znaczy, że myślisz, a jak ty myślisz to zwykle się to źle później kończy.

-A co mam mówić? Też jestem w szoku, ale jeśli są szczęśliwi, to nic mi ani wam do tego.

-Chyba sobie kpisz! Serio to po tobie spłynęło?- Karl wydawał się nie wierzyć w spokój Andreasa.

-Ale co ja mam z tym wspólnego?

-Nie no, oczywiście że nic. Przecież twój kumpel w ogóle w tym momencie nie rujnuje sobie życia po raz kolejny, spotykając się z tym... gnojem.

-To jego życie, więc jak chce to niech je sobie rujnuje.

Andreas był rozbity. Z jednej strony faktycznie nie chciał się wtrącać w życie Stephana, ale z drugiej nie mógł zrozumieć jak on mógł wrócić do tego faceta, skoro on go tak bardzo skrzywdził? Był nierozsądny czy tak bardzo zakochany w Michaelu?

-Słuchaj, musimy coś zrobić. Ja nie będę tego wymoczka tolerował w swoim towarzystwie, rozumiesz?- Karl kręcił się po salonie i co chwila uderzał kolanem o stolik, co tylko potęgowało jego złość.

-Nie przesadzasz? Uparłeś się na niego, a może naprawdę Stephan będzie z nim szczęśliwy?

-Coś mi tu śmierdzi. Nawet Stephan nie jest na tyle naiwny, żeby wrócić do człowieka, który go tak potraktował.

-Niby co mamy zrobić? Przecież go nie zamordujesz.

-A dlaczego nie? Pokroimy go na części i pozakopujemy w różnych rejonach miasta. Nikt go nie znajdzie.

-Lecz się.

-Łatwo ci mówić, bo nie widziałeś w jakim stanie był Stephan, kiedy ten śmieć zaczął go zdradzać na prawo i lewo. To ja nocami nie spałem tylko siedziałem przy nim, kiedy chciał się zapłakać na śmierć. To ja pilnowałem żeby brał leki i to ja kryłem mu tyłek przed rodzicami, kiedy znikał na całe noce i nie wiadomo gdzie się szlajał.

-No dobrze, dobrze. Nie denerwuj się tak, bo ci żyłka na czole wyszła. Co twoim zdaniem mamy zrobić?

-Nie wiem co, ale coś musimy. Najsampierw musimy wybadać jak wygląda sytuacja między nimi, czyli ile ze sobą są i na ile poważnie oni siebie traktują.

-Niby jak?

-Pogadam z nim, innego wyjścia nie mam. A ty wymyśl coś żeby sprawdzić czy ten gnój ma dalej skłonności do puszczalstwa.

-Słucham?! Jak ja mam to zrobić twoim zdaniem? Ja go podrywać nie będę.

-Nie o tym mówię. Będziesz musiał go trochę pośledzić.

-A co potem, Watsonie?

-Jak się okaże, że on coś kombinuje, to powiemy o tym Stephanowi i wreszcie będę mógł mu obić mordę.

-A jak się okaże, że naprawdę są szczęśliwi i Michael się zmienił to odpuścisz?

-Nie będę miał wyjścia, tylko co z Andreasem?

-Dlaczego chcesz w to mieszać Andreasa?

-A tobie się wydaje, że on naprawdę ma w dupie tą sytuację? Myślisz, że Stephan już mu przeszedł?

-Oczywiście, że tak. Przecież widzę.

-To czemu się tak dziwnie zachowuje? Nawet się dzisiaj do niego nie odezwał.

-Bo ma wyrzuty sumienia, że wyjechał. To go ciągle męczy i dopóki Stephan mu tego nie wybaczy to nie licz, że sytuacja się zmieni.

Ustalili, że Karl na następny dzień umówi się ze Stephanem w jego domu. Jeśli Michael mieszka u niego, to będzie musiał wyjść i wtedy Richard będzie miał idealną okazję do śledzenia go. Jeśli nie, to Karl miał wyciągnąć ze Stephana informację, gdzie on się zatrzymał. Punktualnie o szesnastej stanął w drzwiach domu przyjaciela.

Stephan wiedział, że czeka go bardzo trudna rozmowa i najpewniej awantura. Ale musiał się z tym liczyć wiążąc się z Michaelem.

-Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś, co? Przecież tyle razy rozmawialiśmy, pisaliśmy a ty słowem się nie zająknąłeś, że do niego wróciłeś.

-Bo wiedziałem jak zareagujesz. Że się zezłościsz, że będziesz mi robił wyrzuty i będziesz mi wypominał to, co się działo po wymianie.

-A nie powinienem tego robić? Już chyba zapomniałeś do czego on cię doprowadził.

-Pamiętam! Ale teraz sytuacja się zmieniła. On się zmienił i ja też się zmieniłem.

-Ile to już trwa i gdzie wy się właściwie spotkaliście?

-Spotkaliśmy się na uniwerku. Studiujemy razem, a zeszliśmy się jakieś pół roku temu.

-I przez pół roku się nie wygadałeś o nim? Coś kręcisz.

-Nie mówiłem nic, bo czekałem do wakacji aż tu przyjedzie i sam się przekonasz, że się zmienił. Jestem z nim szczęśliwy i proszę cię nie psuj mi tego szczęścia tylko dlatego, że nie potrafisz mu wybaczyć.

-No chyba sobie jaja robisz. Ty i wybaczanie? Skoro jesteś taki miłosierny to dlaczego nie możesz normalnie porozmawiać z Andreasem i wybaczyć mu tego, że wybrał studia a nie ciebie?

-Ach tak, więc to o niego chodzi. Mogłem się domyślić. Odkąd się pojawił tobie zawsze o niego chodziło- na pierwszy rzut oka było widać, że Stephana wyprowadza z równowagi nawet wspomnienie Wellingera w rozmowie. To musiało o czymś świadczyć.

-Tak, chodzi mi o niego. Obaj jesteście moimi przyjaciółmi, a czuję się jakbym siedział z zupełnie obcymi dla siebie osobami. Jeśli naprawdę chcesz mi pokazać, że traktujesz Michaela poważnie i mu wybaczyłeś, to zachowaj się tak samo w stosunku do Andreasa. Udowodnij mi, że ten jeden raz to ty masz rację.

Karl nie chciał się unosić. Znał Stephana i wiedział, że im bardziej będzie się na niego krzyczeć i denerwować, tym bardziej on się będzie w sobie zamykał.

-Dobrze. Skoro moje słowo dla ciebie nic nie znaczy, to zrobię tak jak chcesz.

Only YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz