Część 9

394 61 7
                                    

Bacznemu oku Karla nie umknęło to, że Andreas co chwilę kopie Louisa w kostkę albo mu przerywa. Ten mały herbatnikożerca ewidentnie coś chciał powiedzieć, tylko Wellinger nie chciał do tego dopuścić. Nie zmieniało to oczywiście faktu, że Karl wziął sobie za punkt honoru, że dowie się co ukrywa jego przyjaciel.

-Bu!- usłyszał Andreas, który siedział na pomoście i obserwował powoli budzący się do życia świat- Znudziło ci się spanie?

-A tobie oddychanie prostym nosem? Wystraszyłeś mnie- uśmiechnął się do Stephana, który bezwstydnie paradował w piżamie ze Skalmarem.

-Przepraszam, ale jest wcześnie i nie zdążyłem się jeszcze umalować. 

-Ani przebrać. 

-Za to ty zdążyłeś się zrobić złośliwy. Miałem ochotę z tobą posiedzieć, ale w tym momencie to strzelam focha. I to z przytupem. 

-No czekaj! Gdzie leziesz?- Andreas przytrzymał go za łydkę- Siadaj na tyłku. 

-Dobrze, wybaczę ten jeden raz.

Stephan przypomniał sobie jak w TAMTE wakacje siedział z Andreasem na tym samym pomoście i oglądał zachód słońca. Pomyślał jak wiele od tamtego czasu się zmieniło. W zasadzie to tylko słońce i ten stary drewniany pomost zostały takie same. 

-Czemu nie śpisz?

-Bo Karl chrapie. Odkąd sobie popala, to wydaje dźwięki jak traktor. A ty?

-Wyszedłem popatrzeć na wschód słońca.

Stephan zmierzył go wzrokiem.

-Ze słuchawkami przeciągniętymi pod koszulką, w dresie i sportowych butach? Ściemniasz.

-Liczyłem, że będzie mi się chciało potrenować, ale nie wyszło. I liczyłem też, że przez te 3 lata zrobiłeś się mniej spostrzegawczy. 

-Eh, czy dożyjemy czasów, w których przestaniemy sobie wypominać te trzy lata?- poczuł na sobie spojrzenie Andreasa, ale nie miał odwagi żeby też popatrzeć  mu w oczy. 

-Przecież ja tobie nic nie wypominam.

-Ale ja sobie owszem. 

-Aha, więc to czas na TĄ rozmowę- Andreas wiedział, ze ta chwila przyjdzie. Żeby mieć w jakikolwiek sposób normalne relacje musieli sobie to wyjaśnić.

-Jak pomyślę, że moglibyśmy tu teraz siedzieć razem i być szczęśliwi to aż robi mi się słabo. Niestety, rzeczywistość jest taka, że prawie ze sobą nie rozmawiamy. 

-A nie jesteś szczęśliwy? Masz przecież Michaela, który cię kocha. Zmienił się. Masz przyjaciół, rodzinę. 

-A jednak czegoś mi brakuje. Sam już nie wiem czego. 

-Chyba trochę nam nie wyszło to ponowne zakumplowanie się. Sam powiedziałeś, że prawie ze sobą nie gadamy, więc może o to chodzi? Ten wyjazd to chyba dobra okazja, żeby to zmienić, co? 

-Możemy próbować. 

Na chwilę zapadła między nimi cisza, która nie pasowała żadnemu z nich. 

-Czemu tutaj nie przyjeżdżałeś? Ja wiem, że uczelnia, treningi, piłka i tak dalej. Ale naprawdę nie tęskniłeś?

-Szczerze? Nie przyjeżdżałem, bo bałem się spotkania z tobą. Nie chciałem go, bo nie chciałem przypominać sobie tego, jak bardzo cię skrzywdziłem swoim wyjazdem.

-Naprawdę? Nie brakowało ci Karla i Richiego? Mamy? Babci? O ojca nie pytam.

-Brakowało, ale wolałem znosić swój ból trzy lata, niż znosić ból w twoich oczach chociażby przez minutę. 

Only YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz