rozdział 1

2.5K 127 220
                                    

Wracałem właśnie z pierwszej lekcji tego dnia i kierowałem się na śniadanie w Wielkiej Sali. Wchodząc, zauważyłem, że większość uczniów trzyma w rękach "Proroka Codziennego" i zawzięcie dyskutują szeptem między sobą.
Nauczyciele robili to samo. Tylko oni nie rozmawiali. Siedzieli w ciszy i przestraszonym wzrokiem przeglądali gazetę.
Zaciekawiony sytuacją usiadłem na swoim miejscu przy stole dla nauczycieli i wziąłem w ręce Proroka. To co tam zobaczyłem, niemal mną wstrząsnęło:

"GERELLT GRINDELWALD UCIEKŁ"

Broszura wypadła mi z rąk, które zaczęły się strasznie trząść. To nie może być prawda...

Bez ani słowa wyszedłem z sali i podążyłem w stronę mojego gabinetu. Na pewno zwróciłem na siebie uwagę uczniów, ale to nieważne. Teraz muszę zastanowić się w spokoju, jak udało mu się uciec.

Przecież jego transport miał być eskortowany przez najlepszych aurorów i ministra magii.
Ale czego można było spodziewać się po Gerellcie. Jest dwa razy potężniejszy ode mnie, a jego inteligencja jest niesamowita. Najwyraźniej przez to pół roku z zamknięciu dobrze przemyślał plan ucieczki.

Otworzyłem drzwi komnaty i usiadłem na kanapę. Oparłem ręce o kolana i schowałem głowę w dłonie. Nie wiedziałem co czuć. Złość, strach i smutek, że Grindelwaldowi udało się uciec, czy jednak radość, że mój były najlepszy przyjaciel nie będzie gnił w Azkabanie.

Przynajmniej narazie.

Nim się zorientowałem, do pokoju weszła jakaś osoba. Podniosłem głowę i zobaczyłem, że to Wilma Greenstar – nauczycielka transmutacji i moja koleżanka  z dzieciństwa.

– Albusie, co się stało? – zapytała siadając obok mnie.

– To wszystko przez tą cholerną ucieczkę Grindelwalda. – westchnąłem.

– Oh... Dlaczego? – obróciła głowę w moją stronę i spojrzała wypełnionym współczuciem wzrokiem.

Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Była moją dobrą znajomą, ale nigdy nie mówiłem jej o relacjach między mną, a Gerelltem, lecz po krótkim zastanowieniu postanowiłem jej powiedzieć.

–Obiecaj, że nikomu o tym nie powiesz.

– Przysięgam. Słowo iskierki*.

– Poznałem Gerellta jak miałem 16 lat. Całkowicie przez przypadek, gdy zanosiłem jego cioci ciasto mojej mamy. I tak wyszło, że się z nim zaprzyjaźniłem. Byliśmy przyjaciółmi przez długi czas, ale pewnego dnia wpadłem z nim w konflikt. Zaczęliśmy rzucać w siebie zaklęciami. Gdy moja siostra Ariana chciała nas powstrzymać, oberwała Avadą, która docelowo miała polecieć na mnie... Od tamtego czasu Grindelwald zerwał ze mną kontakt. Nie pisał, nie odwiedzał mnie. Wyjechał. I nie miałem wieści co się z nim dzieje, do czasu gdy zaczęli pisać w gazetach o jego popełnionych zbrodniach. – czułem jak moje oczy zachodzą łzami, więc szybko odwróciłem głowę. Mam nadzieję że Wilma tego nie widziała.

– Oh... – westchnęła smutno. – Ja... ja nie powinnam o to pytać. Przepraszam.

– Nic nie szkodzi. To przeszłość. Żyjmy teraźniejszością. – podniosłem się z kanapy i spojrzałem na kieszonkowy zegarek. – No. Za 5 minut zaczynam zajęcia. Do zobaczenia.

I wyszedłem z gabinetu.

Nie miałem na to najmniejszej ochoty. Najchętniej zamknąłbym się gdzieś i nie wychodził. Boje się, że Gerellt postanowi mnie odszukać. A ja? Ja nie mogę walczyć z przyjacielem. Nie. Byłym przyjacielem. Ale dlaczego miałby mnie szukać? Zabił mi siostrę, lecz zaklęcie skierowane było w moją stronę. Po co szukałby osoby którą chciał zabić?

Postanowiłem narazie nie zadręczać się pytaniami. Jutro sobota. Nie ma żadnych zajęć, więc będę miał czas się nad tym zastanawiać. A narazie mam zajęcia.


Gdy wszedłem do klasy uczniowie siedzieli już na swoich miejscach i w ciszy czekali na rozpoczęcie lekcji.

Gryfoni i Ślizgoni, klasa 4... Będzie ciekawie.

– Witaj się kochani jak się macie? – z entuzjazmem klasnąłem w ręce, a klasa nic nie odpowiedziała. Siedzieli i przestraszonym wzrokiem rozglądali się po komnacie, jakby coś miało na nich zaraz wyskoczyć.

Czy to może być spowodowane jego ucieczką? Niee niemożliwe.

– Dzisiaj będziemy przerabiać zaklęcie, które unieszkodliwia stworzenia zwane Boginami. Wie ktoś co to jest?

Nikt nie zareagował.

– Bogin to stworzenie, które zamieszkuje zwykle szafy, szuflady i inne zaciemnione miejsca. Nikt nie wie jak wyglądają, bo jak się je zobaczy, to zamienia się w rzecz której najbardziej boi się obserwująca osoba. A zaklęcie... – przerwałem. Rozejrzałem się po uczniach. Wydawało się, jakby nikt mnie nie słuchał. Cały czas rozglądali się po ścianach i oknach.

– Hej? Słucha mnie ktoś?

Nadal cisza.

Podniosłem różdżkę, z której wydobył się głośny huk, a dzieci ze strachem odwrócili się w stronę źródła hałasu, automatycznie wyciągając różdżki.

– Dobrze że macie instynkt wyciągać różdżki w takich sytuacjach. – prychnąłem – A czy teraz mógłby ktoś mi łaskawie wytłumaczyć o co chodzi i dlaczego znowu mnie olewacie?

Uczniowie znowu rozglądali się po sali, tym razem z różdżkami w ręce.

Zdenerwowałem się. Podeszłem do dwójki uczniów i nachyliłem się do nich pytając:

– A może wy mi wytłumaczycie?

– Bo... bo chodzi o dzisiejszy artykuł w Proroku. – wyjąkała przestraszona ślizgonka.

– Wiedziałem... – szepnąłem sam do siebie, po czym przyłożyłem sobie różdżkę do gardła mówiąc "sonorus", a chwilę potem powiedziałem głośno. – A teraz wszyscy niech na mnie spojrzą. Jeśli ktokolwiek mnie teraz oleje odejmę domom punkty.

Zdjąłem zaklęcie i rozejrzałem się po twarzach dzieci.

–A więc boicie się, że Gel... Znaczy Grindelwald złamie najbezpieczniejsze zabezpieczenia szkoły i was zaatakuje? Czy wy widzicie gdzieś w tym sens? Po co byłoby mu atakować dzieci? A teraz posłuchajcie. Po to w Hogwarcie uczymy obrony przed czarną magią, by umieć sobie poradzić w takich sytuacjach. A więc łaskawie przejdźmy do lekcji bo mam na nią ciekawy pomysł.

Wszyscy natychmiast ucichli i wpatrywali się we mnie. Postanowiłem więc dokończyć zajęcia w sposób tradycyjny.

Trenowaliśmy zaklęcie Riddikulus na boginie, który schowany był w szufladzie biurka, a następnie zadałem im pracę o Boginach na trzy stopy długości. Okaże się czy mnie słuchali.

×××

Cześć wam! Jak tam święta?
Postanowiłam, że wolę rozpocząć nowe opowiadanie, gdzie nie bohaterką nie będzie OC. Jakoś lepiej mi się pisze realnymi postaciami z filmu.
Mam nadzieję, że z tym opowiadaniem pójdzie mi lepiej niż z poprzednim (zawieszonym narazie).

PS: Jeśli rozdział jest słaby, to bardzo przepraszam. Pisze to późno w nocy(wtedy zawsze mam wenę) więc mogę się gdzieniegdzie pomylić. Dlatego z chęcią przyjmę rady i opinie no i ewentualnis poprawę błędów. Dziękuję❤️

~Msr_Snape

~ Dla większego dobra ~ Grindelwald x Dumbledore ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz