rozdział 7

970 89 148
                                    

(od autorki: Proszę was bardzo. Niespodzianka! Rozdział i to na dodatek pisany będzie [cały] z perspektywy Gellerta. Taki mały dodatkowy bonusik)


Przechadzałem się po ogrodzie mojego zamku, podziwiając zachód słońca. Niebo przybierało przeróżne kolory. Od błękitu, na różowym kończąc. Ptaki odlatywały do swoich gniazd na drzewach, a ostatnie promienie słońca dotykały błyszczącej, zielonej trawy.

Spojrzałem w niebo i ujrzałem dużą sowę, lecącą w moją stronę. Usiadła na najbliższej gałęzi pohukując, czym zapewne chciała mi zakomunikować, że ma dla mnie list.

Podszedłem do ptaka i wziąłem od niej pergamin. Rozwinąłem go i zacząłem czytać. Był krótki, więc nie zajęło mi to długo.

Zaraz po przeczytaniu, złożyłem papier spowrotem, a na moje usta wpełzł uśmiech.

– Udało mi się. Albusik się zdenerwował. – mruknąłem radośnie sam do siebie i ruszyłem w stronę salonu.

Teraz w moich myślach układał się plan. Jakby to rozegrać. Muszę jakoś przekonać Dumbledore'a, by do mnie dołączył. Ale znam go zbyt dobrze, by w to uwierzyć. Jak narazie wszystko idzie dobrze. Spodziewałam się takiej reakcji, ale jednak co dalej. Musiałbym się z nim spotkać, ale nie będzie to proste.

Usiadłem na zdobionej kanapie i założyłem nogę na nogę.

Mógłbym znowu złapać go w Hogsmeade, ale po tym, co zrobił Credence w Niemczech, wzmocnili tam ochronę, tak jak w reszcie Europy. W Hogwarcie też mi się to nie uda, bo jednak to placówka wiecznie chroniona barierami. Ale mogę przecież złapać go w dwumiesięcznej przerwie letniej, która z moich obliczeń zaczyna się za dwa tygodnie. Wtedy będzie u siebie w domu, więc nie będzie ciężko mi go namierzyć. Rzucę kilka czarów i będę mógł z nim porozmawiać. Ale o czym ja myślę. Nie będzie tak łatwo. Zanim uda mi się go namówić na rozmowę, to zdążą minąć dwa wieki.

Machnąłem różdżką, a na stoliku przede mną pojawił pergamin, pióro i atrament.

Wypadałoby odpisać na list.

"Witaj Albusie,

Widzę, że słyszałeś co takiego wydarzyło się w Berlinie. Niestety nie pocieszę cię. Twoja groźba nie zdoła mnie powstrzymać. Wciąż będę zacięcie dążyć do celu, aż uda mi się go osiągnąć. Nie będę się rozpisywać, tyle co napisałem, powinno ci wystarczyć.

Koch...(skreśliłem to)
Gellert."

Merlinie. Czy ja właśnie chciałem napisać do Albusa, że go kocham? Muszę pozbyć się tego odruchu z dawnych lat.

Miłość to słabość, która sprawia, że tracimy zdrowy rozsądek i zapominamy o wszystkim, co było ważne.

Włożyłem pergamin w ozdobną kopertę i dałem go sowie Dumbledore'a, która najwyraźniej cały czas czekała, aż napiszę odpowiedź.

– Leć do swojego pana. – powiedziałem i pogłaskałem ptaka po głowie.

Stworzenie odleciało, a ja skierowałem się do łazienki.

Wziąłem chłodny prysznic i przebrałem się w koszulę nocną, na którą nałożyłem ciemny szlafrok. Ubrania złożyłem w równą kupkę, a różdżkę włożyłem do kieszeni.

Jeśli chodzi o czynności domowe i higienę, wolał nie używać czarów.

Gasząc za sobą światło wyszedł z pomieszczenia i poszedłem w stronę mojej sypialni. Jednak po drodze usłyszałem odgłos uderzającego o ziemię przedmiotu, który dobiegał z mojego gabinetu.

Otworzyłem drzwi i zobaczyłem Credenca, próbującego pozbierać latające wokół pergaminy spowrotem do skrzyni.

Zdenerwowałem się. Co takiego mógł robić tu ten dzieciak, a tym bardziej przy mojej najcenniejszej szafce.

– Co ty tutaj robisz? – warknąłem podchodząc do chłopaka i wyrywając mu wszystko co miał z rąk.

– J-ja tylko... – jąkał się.

– Co. Tu. Robiłeś. – wysyczałem i spojrzałem na niego morderczym wzrokiem.

– No ja... Ja tylko szukałem, czy nie ma pan przypadkiem więcej informacji o mojej... Mojej rodzinie...

– Wynocha. – nawet się nie poruszyłem, a mój pusty głos rozbrzmiał po całym pokoju.

Odwróciłem głowę, a nastolatka już nie było.

Wziąłem w rękę jeden z pergaminów latających po pokoju. Był to jeden z pierwszych listów, które dostałem od Albusa, po moim przybyciu do Doliny Gordyka. Włożyłem go do skrzynki biorąc kolejny zwój. Kolejny list.

Powtarzałem tą czynność naście razy, aż wszystko było uporządkowane tak jak przedtem.

Starając się nie myśleć o tym, co się właśnie wydarzyło udałem się szybkim krokiem do sypialni, gdzie kładąc się do łóżka od razu odpłynąłem w objęcia Morfeusza.

×××

Gdy obudziłem się rano, obok mojego łóżka stał kubek, z parującą herbatą, a obok niego leżała mała karteczka.

Usiadłem na brzegu łoża i wziąłem do ręki malutki kawałek pergaminu.

"Przepraszam za wczoraj. Wiem, że musi być Pan na mnie bardzo zły. Dlatego zrobiłem dla Pana gorącą herbatę.

Credence"

Uśmiechnąłem się pod nosem. Ten chłopak to jednak umie byś czasem miły.

Wziąłem łyk herbaty i podszedłem do lustra.

Moje włosy były roztrzepane na wszystkie strony, a pod oczami widać było lekkie, ciemne cienie.

Przejechałem dłońmi po twarzy i wpatrywałem się jeszcze przez chwilę w lustro. Dlaczego ja rano wyglądam tak źle... Na dodatek od jakiegoś czasu męczą mnie dziwne sny, przez które nie wysypiam się tak, jak powinienem i chodzę zmęczony, jakby nieobecny. Dlatego dzisiaj postanowiłem użyć czarów, do ubrania się i ułożenia włosów.

Wykonałem ruch różdżką, a na moim ciele pojawiła się biała koszula i ciemne spodnie, a do tego granatowy płaszcz. Włosy ułożyły się do góry, a moja twarz jakby pojaśniała i rozbudziła się.

Zszedłem do kuchni, z myślą, że tak jak codzień, zastanę przy stole Credenca, który czeka, aż wyznaczenie mu zadania na ten dzień.

Jednak to co zobaczyłem, a dokładniej czego nie zobaczyłem zamurowało mnie.

Chłopaka nie było. Zamiast niego jednak były kawałki szkła, a najbliższe okno było wybite.

Coś musiało się stać...

~ Dla większego dobra ~ Grindelwald x Dumbledore ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz