Odkąd Newt wyjechał do Paryża minął tydzień, a ja nadal nie mam żadnych wieści. Coś musi być nie tak. Przecież nie mógł zapomnieć do mnie napisać. Kto jak kto, ale ten chłopak ma dobrą pamięć.
W głowie układały mi się najciemniejsze scenariusze. Co jeśli coś mu się stało? Co jeśli poplecznicy Grindelwalda go dopadli?Z takimi myślami przemierzałem szkolne korytarze, by w końcu dotrzeć do klasy obrony przed czarną magią, w której miałem za chwilę prowadzić lekcje.
Usiadłem za biurkiem i w poczekaniu na klasę zacząłem układać papiery na równe stosiki.
Gdy zadzwonił dzwonek, dla klasy weszły dwie grupy uczniów. Krukoni i Ślizgoni, klasa druga.
Gdy dzieci usiadły do swoich ławek, zacząłem mówić:
– Witajcie. Dzisiaj tak jak ostatnio będziemy ćwiczyć zaklęcis rozbrajające Exprlliarmus. Osoby, które wywołam, będą pochodzić do mnie na środek i ćwiczyć na mnie to zaklęcie.
Uczniowie kiwnęli głowami, a pomiędzy nimi przeszedł szmer zadowolenia.
– Zapraszam do mnie pannę Evellyn Johanson.
Dziewczyna niepewnie stanęła naprzeciwko mnie i wyciągnęła przed siebie różdżkę, po czym równo ze mną krzyknęła "Expelliarmus", a moja różdżka wypadła mi z ręki, lądując w dłoni dziewczyny.
– Idealnie. – pochwaliłem Evellyn i odebrałem swoją różdżkę. – No to teraz zapraszam...
Nie zdążyłem dokończyć, bo do sali weszło czterech pracowników ministerstwa, gdzie między nimi był sam minister magii.
– Pan Albus Dumbledore? – zapytał patrząc na mnie jeden z mężczyzn.
Skinąłem głową uśmiechając się pod nosem.
– Dziś kończymy lekcje szybciej. Możecie iść do swoich dormitoriów. Dokończymy ćwiczenia jutro. – zwróciłem się do klasy i poczekałem, aż zostaną tylko ci z ministerstwa. – Co panów do mnie sprowadza?
Wysiliłem się na przyjazny ton. Jakoś nie uśmiechają mi się teraz problemy z ministrem. Oby tylko nie chodziło o Newta...
– Wiemy, że to pan wysłał Scamandera do Paryża. – rzekł zimnym tonem Hector*.
W tym momencie miałem ochotę zacząć klnąć. Wiedziałem, że musi chodzić o niego. Nic innego nie zrobiłem w tym miesiącu. Moje myśli coraz bardziej błagały o pomoc, ale nie mogę tego okazać. Muszę coś wymyśleć. Nie mogę się tak wkopać.
– Ja? Skądże. Przez cały czas byłem w Hogwarcie. Jakbym miał się z nim skontaktować?
Jeden z pomocników mężczyzny wciąż coś notował, a drugi trzymał różdżkę w ręku, jakby miał zaraz zaatakować. Minister potarł palcami skroń.
– Wiesz co? Nieważne. – rzucił obojętnie i machnął ręką. – My tu w innej sprawie. Musisz nam pomóc w złapaniu Grindelwalda. Już nie raz udało ci się pokonać czarnoksiężnika, a z tego co się orientuję przyjaźniliście się w młodości.
Spuściłem lekko głowę w dół, siląc się na uśmiech. W mojej głowie wirowały przeróżne uczucia. Pomóc im? Nie. Nie mogę. Ale jak im odmówię, to zaczną podejrzewać coś niedorzecznego. Po krótkim zastanowieniu, zaryzykowałem. Powiem im po porstu prawdę. Przecież za prawdę nie mogą mnie ukarać.
– Nie. Przepraszam. Nie mogę walczyć przeciw Grindelwaldowi.
Minister uśmiechnął się jakby z kpiną i spojrzał na mnie świdrującym spojrzeniem.
– Mogłem się domyśleć... Byliście dla siebie jak bracia. Jakbyś mógł walczyć przeciw niemu.
– Byliśmy dla siebie kimś więcej, niż bracia.
Nie do końca uwierzyłem co właśnie powiedziałem. Przyznałem właśnie przed Hectorem, że mnie i Gellerta łączyło coś więcej. Czy ja oszalałem?
– No właśnie. – mężczyzna machnął na mnie ręką, po czym jeden z jego pomocników machnął różdżką, a na moich rękach pojawiło się coś w rodzaju świetlnych bransoletek, które po chwili zniknęły. Już chciałem pytać, co się dzieje z gdy nagle Minister mnie uprzedził. – Teraz, będziemy mieć wgląd w zaklęcia, które pan używa. Więc bez żadnych sztuczek Dumbledore.
I wyszli.
Przez kilka minut próbowałem przekalkulować, co tu się właśnie stało, gdy po chwili zorientowałem się, że chodzi o moje słowa.
Jak ja mogłem być taki głupi i powiedzieć to co powiedziałem. Mogłem się domyśleć, że wykorzystają to przeciwko mnie i ubzdurają sobie, że jeszcze walczę po jego stronie.
Zrezygnowany myśleniem ministra, ruszyłem w stronę pokoju nauczycielskiego. Dzisiaj jeszcze tylko dwie godziny zajęć z puchonami i gryfonami, klasa szósta i wolne.
×××
Siedziałem w komnacie, którą oświetlało tylko kilka świec. Na moim biurku walały się pergaminy z pracami uczniów wszystkich klas czwartych. Nie miałem ochoty ich sprawdzać. Jutro sobota, nie ma lekcji, więc po co się męczyć?
Wstałem z kanapy i zacząłem przechadzać się po pomieszczeniu, gdy nagle wpadłem na pomysł. Wziąłem z półki pierwszy z brzegu pusty pergamin i sięgnąłem po pióro. Zamoczyłem je w atramencie i zacząłem pisać:
"Newt,
Od tygodnia nie mam od ciebie żadnych informacji? Ustaliłeś już dokładną lokalizację Credenca? Pamiętaj, że to jest sprawa najwyższej wagi. Daj mi znać jak najszybciej.Albus Dumbledore"
Złożyłem list i włożyłem go do koperty, którą zastęplowałem i przywiązałem mojej sowie do nóżki.
– Do Newt'a. Wierzę, że go znajdziesz. – szepnąłem, a ptak wyleciał przez otwarte okno.
Teraz nie pozostało mi nic, niż czekanie na odpowiedź.
•
Cześć wam!
Zauważyłam ostatnio, że chyba bardzo spodobało się wam to opowiadanie. Mamy już około 10 gwiazdek! Jesteście niesamowici. Rozdziały staram się pisać jak najlepiej i najdokładniej. Przed udostępnieniem sprawdzam, czy wszystko jest mniej więcej dobrze i poprawiam ewentualnie błędy.Jeśli nadal widzicie jakieś niedopracowanie lub błąd to koniecznie mi to zgłosicie. Postaram się poprawić.
Przyjmę też z chęcią wszelkie rady i opinie, bo jednak nie jestem jakoś bardzo doświadczona w pisaniu opowiadań.Kolejny rozdział postaram się wstawić po sylwestrze. Mam na niego mega pomysł, więc wyczekujcie💚
~Msr_Snape
CZYTASZ
~ Dla większego dobra ~ Grindelwald x Dumbledore ~
Fiksi PenggemarRok 1928. Gellert Grindelwald to najpotężniejszy czarodziej, jakiego znał świat czarodziei. Kiedy przewrotny los, pozawala na pojmanie i ukaranie wroga magów... Ten ucieka, zabijając najlepiej wyszkolonych aurorów. Świat jest w szoku, a jedyne co cz...