Leżałem w łóżku i przyglądałem się listowi, który przysłał mi w odpowiedzi Gellert.
"Co takiego może mieć na myśli, mówiąc że będzie"dążyć do celu". Jaki jest ten cel?" rozmyślałem cały czas, co chwilę chowając twarz w rękach. "Raczej niemożliwe, by tym celem było przejęcie władzy nad światem. To, że to planuje wiem od dawna. Ale to by było zbyt banalne."
Usiadłem na krawędzi łóżka i odłożyłem wiadomość na szafkę.
– Muszę wysłać sowę do Newt'a... Muszę z nim porozmawiać. – mruknąłem sam do siebie. Sięgnąłem po pergamin i pióro.
"Newt.
Nie będę się w tym liscie rozpisywać. Po prostu chce powiedzieć ci ważną rzecz, ale nie listownie. Spotkajmy się dzisiaj o 20:00 w Hogsmeade, lub jeśli ci nie pasuje jutro o godzinie 16:00. Będę czekać na ciebie w Gospodzie Pod Świńskim Łbem.Albus Dumbledore"
Owinąłem papier wstążką i przywołałem do siebie sowę. Przywiązałem jej delikatnie liscik do nogi i pogłaskałem ją po skrzydłach, a ta odleciała przez otwarte okno.
"Newt jest moim jedynym ratunkiem... Opowiem mu, co łączyło kiedyś mnie i Gellerta. Tak. To będzie dobry pomysł. Wygadam się mu, a myśli i sny z blondynem w roli głównej znikną."
Stanąłem na posadzce i machnąłem różdżką, a na moim ciele pojawiła się biała koszula, czarne spodnie i czerwona kamizelka.
– Ale teraz... Idę na śniadanie. Mam ochotę na naleśniki... – powiedziałem sam do siebie i wyszedłem z komnaty.
Korytarze Hogwartu były dziś prawie puste, a co za tym idzie idealnie ciche. Pogoda była cudowna, więc uczniowie, którzy nie uczyli się do odbywających się w tym tygodniu SUM'ów, korzystali i przesiadywali razem na błoniach.
Jednak idealne milczenie przerwał huk, w jednej z rzekomo pustych sal lekcyjnych. Jednak nie był to zwykły odgłos spadającego przedmiotu.
Był to odgłos teleportacji.
Zacisnąłem różdżkę na kieszeni, w której była różdżka i powoli podszedłem do wejścia, lecz jedyne co słyszałem, to ciche odgłosy chodzenia po zakurzonej podłodze.
Delikatnie złapałem za klamkę i uchyliłem drzwi.
A w sali nie było nikogo. Żywej duszy. Na podłodze nie było śladów kroków, a wszystkie przedmioty stały nieruszone na półkach.
Trochę zdziwiony i zdezorientowany, rozejrzałem się wokoło jeszcze jeden raz i uznałem, że na pewno się przesłyszałem.
Wycofałem się i zamknąłem wcześniej otwarte przejście do sali i kontynuowałem drogę na śniadanie.
Jednak przekraczając próg wielkiej sali stanąłem jak spetryfikowany.
Oni znowu to robili. Znowu siedzieli w ciszy, czytając "Proroka Codziennego" mrucząc coś do swoich kolegów, z wyczuwalnym strachem w oczach. Ale jednak w niektórych miejscach przy stołach, znajdowały się małe grupki uczniów, otaczające inne osoby. Wyglądało to, jakby pocieszali się nawzajem. Nauczyciele mieli tak samo przerażone oczy jak uczniowie i także czytali, mrucząc coś pod nosem. Nawet dyrektor złapał się za głowę.
Niepewnie poruszyłem się i doszedłem do mojego miejsca przy stole. Usiadłem i wziąłem gazetę do ręki, bojąc się, co zobaczę tam tym razem.
Gdy tylko zobaczyłem nagłówek, na pierwszej stronie oczy znowu otworzyły mi się szeroko. Ni to że strachu, ni to z zaskoczenia.
"MASOWE ATAKI OBSKUROWICIELA NA EUROPEJSKIE MINISTERSTWA MAGI!
Wczoraj wydarzyła się tragedia na skalę całej Europy. Obskurowiciel, który podaje się za Aureliusza Dumbledore'a, zaatakował poraz kolejny, tym razem na większą skalę.
Ofiarą padły m. in. Brytyjskie Ministerstwo Magii, Francuskie Ministerstwo Magii oraz Niemieckie Ministerstwo Magii.
Nie wiadomo dokładnie, co było przyczyną ataku rzekomego Aureliusza, gdyż jak wiadomo te niebezpieczne istoty zwane Obskurowicielami są nieobliczalne. Nigdy nie wiadome było, co dzieje się w ich głowach. Jednak ministrowie, podejrzewają, że chłopak może być jednym z popleczników Grindelwalda, co daje kolejny powód, by go zniszczyć..."
Czytając to, mimowolnie otworzyłem usta. Co on znowu wymyślił.
Myśląc, że gorzej już być nie może, zobaczyłem jedno z ostatnich zdań artykułu:
"Podczas ataków zginęło łącznie ponad 100 aurorów, pracowników ministerstwa, jak i odwiedzających instytucję inni czarodzieje"
Złapałem się za głowę i odłożyłem gazetę na stół. Wśród tych osób na pewno byli krewni uczniów, którzy właśnie są tutaj. W Hogwarcie.
"Nie może tak być. Muszę go powstrzymać..." pomyślałem z bólem, na samą myśl o tym, że będę musiał walczyć z BYŁYM przyjacielem. Ale to przecież tylko i wyłącznie dla większego dobra...
Westchnąłem i podniosłem się z miejsca. Mój apetyt zniknął, więc postanowiłem pomóc w pocieszaniu dzieci, które najprawdopodobniej straciły kogoś, podczas "bitew".
×××
Przepraszam, że krótki rozdział(tylko 700 słów), ale może uda mi się jeszcze jeden dziś wstawić. Jakiś bardziej rozbudowany...
CZYTASZ
~ Dla większego dobra ~ Grindelwald x Dumbledore ~
FanfictionRok 1928. Gellert Grindelwald to najpotężniejszy czarodziej, jakiego znał świat czarodziei. Kiedy przewrotny los, pozawala na pojmanie i ukaranie wroga magów... Ten ucieka, zabijając najlepiej wyszkolonych aurorów. Świat jest w szoku, a jedyne co cz...