– Witaj... Albusie.
Na dźwięk tego głosu zamarłem. Przecież to niemożliwe. Odwróciłem powoli głowę i na to co zobaczyłem, automatycznie cofnąłem się o kilka kroków do tyłu wyciągając naprzeciw siebie różdżkę. Wiedziałem, że pewnie nie będę musiał jej użyć, jednak warto mieć się na baczności.
W ciszy przyglądałem się na delikatnie uśmiechającemu się mężczyznę, który ręce miał wystawione wysoko, na boki, bym widział, że nie ma zamiaru mnie atakować.
Miał tak jak kiedyś, blond włosy, tylko tym razem ścięte na krótko i ułożone do góry. Jego czarno-białe oczy pięknie błyszczały się w lekko padających na jego twarz pojedynczych promieniach słońca, a kości policzkowe wyraźnie odznaczały się na jego twarzy. Prawie w ogóle się nie zmienił. Był tak samo przystojny jak kiedyś.
Przełknąłem ślinę.
– Co tu robisz? – powiedziałem tonem niewiele głośniejszym od szeptu, ale najwyraźniej je usłyszał, bo podszedł do mnie bliżej i złapał moją różdżkę, kierując ją w ziemię.
– Nie pamiętasz o naszym braterstwie krwi? Przecież nie mogę ci nic zrobić. Ty z resztą mi też. – jego aksamitny głos przyprawił mnie o dreszcze.
Jednak nie wiedziałem co odpowiedzieć. Po tych wszystkich latach rozłąki, gdy myślałem, że już nigdy go nie zobaczę, stoję przed nim i dowiaduje się, że nigdy nie zapomniał o naszym pakcie.
Jednak byłem zbyt zdezorientowany, by powiedzieć coś sensownego, więc powiedziałem tylko:
– Nie odpowiedziałeś mi na pytanie Gellercie. Co tutaj robisz?
Mężczyzna zaśmiał się cicho i spojrzał mi prosto w oczy. Tak dawno nie miałam jego wzroku na sobie. Chwila Albusie. Ogarnij się. Przecież to wciąż jest najgroźniejszy czarodziej w całym czarodziejskim świecie. Nie możesz się rozpływać jak tylko o nim pomyślisz.
– Nie można się już spotkać ze starym przyjacielem? – z zamyśleń wyrwał mnie głos Grindelwalda.
– Na pewno najpotężniejszy czarodziej jakiego widział świat, chciałby się spotkać ze swoim starym przyjacielem ryzykując zamknięciem w Azkabanie, po tym, jak zabił mu siostrę i uciekł bez ani słowa. Powiedz prawdę, albo zacznę krzyczec. – odparłem mu szorstko, choć miałem wątpliwości, czy postępuje dobrze.
Mężczyzna odwrócił się na pięcie, trzymając ręce za plecami.
– Masz rację Al. Przyszedłem tu po co innego, ale teraz uświadomiłeś mi, że to nie ma sensu. Do zobaczenia w niedalekiej przyszłości. – jego głowa odwróciła się w moją stronę, a jedwabisty głos odbił się od ścian budynków, po czym zniknął. Po prostu aportował się niewiadomo gdzie i niewiadomo kiedy wróci.
Wciąż stałem jak wryty, patrząc na miejsce, w którym zniknął Gellert. Nie wierzyłem w to. Wciąż myślałem, że to niemożliwe, by pamiętał o mnie po tych wszystkich latach. Jednak bardziej zastanawiały mnie dwie inne rzeczy. Czego tak naprawdę ode mnie chciał i co miał na myśli mówiąc "niedalekiej przyszłości".
×××
Siedząc z resztą nauczycieli w Trzech Miotłach, nie słuchałem o czym rozmawiają. Potakiwałem jedynie, gdy usłyszałem pytanie skierowane do mnie. Cały czas rozmyślałem na temat niespodziewanego spotkania z Gellertem.
Od czasu naszego ostatniego spotkania bardzo się zmienił. Jego głos stał się dojrzalszy, dzięki czemu dodawało mu to więcej powagi. Włosy mu pojaśniały i zostały ścięte na krótko, ale jego zachowanie, takie jak było, takie zostało.
– Czyż nie Albusie? – usłyszałem głos jednego z profesorów. Była to nauczycielka eliksirów Delilah Graves [od autorki: zbierzność nazwisk przypadkowa ok?].
– Możesz powtórzyć? Nie dosłyszałem.
Delilah westchnęła.
– Albusie. Odkąd tu przyszedłeś jesteś jakiś rozkojarzony. Coś się stało? – spojrzała na mnie oczekując odpowiedzi. Ale gdy takiej nie dostała, kontynuowała. – Mówiłam, że myślę, że Grindelwald może ukrywać się gdzieś w Europie.
– Niemożliwe. Przecież... – zanim dokończyłem zdanie, zorientowałem się co właśnie miałem zamiar zrobić. Wydać go. Nie mogłem. Przecież to jednak był mój przyjaciel. Stop. Były przyjaciel. Powinienem to powiedzieć, ale nie mogę. Nie mogę złamać braterstwa krwi.
Musiałem jakoś wybrnąć z tej sytuacji, ale profesor Graves mnie wyprzedziła:
– Co "przecież"? Wiesz coś? – uniosła brew.
– Miałem na myśli to, że nie może ukrywać się w Europie. Tam za bardzo go kojarzą, a szczególnie patrząc na to że pochodzi właśnie stamtąd. Szybko by go złapali. Ponoć Polska ma najlepszych Aurorów.
Chyba mi się udało. Wszyscy wydawali się zastanawiać nad moimi słowami. Sukces. 10 punktów dla Gryffindoru.
– Możesz mieć rację. – odparła i w tym momencie nie słuchałem, co mówią inni. Znowu zacząłem się zastanawiać nad zaistniałą sytuacją.
×××
[od autorki: uwaga. niespodzianka]
×××Gellert Grindelwald POV
Zaraz po nieudanej rozmowie z Albusem deportowałem się do mojego zamku w Numbergradzie. Jak ja mogłem pomyśleć, że uda mi się z nim porozmawiać tak jak kiedyś. Najpewniej poleciał już do ministerstwa wydać, że mnie spotkał.
Wyjąłem z kieszeni płaszcza mały, zdobiony wisiorek z ozdobą w formie blado pomarańczowego kryształka, w której ukryte były krople krwi. Moja i Albusa. Zacząłem obracać przedmiot w ręku, przyglądając się mu uważnie. Nie wiem, czy wciąż czuję do niego to samo. Nie mam pojęcia, czy to takie samo uczucie jak kiedyś. Mam wrażenie, że z dnia na dzień tracę możliwość odczuwania jakichkolwiek emocji. Nagle usłyszałem, że do salonu ktoś wszedł.
– Pan Grindelwald? – odezwał się pytająco cichy głos za moimi plecami.
Odwróciłem się i zobaczyłem Credenca, z którym miałem ostatnio porozmawiać.
– Witaj chłopcze. Podejdź tu. – pokazałem ręką na miejsce obok mnie.
– Obiecał mi pan, że powie mi, kim tak naprawdę jestem. Gdzie są moi rodzice, albo jakakolwiek osoba z mojej rodziny. – jego rozpaczliwy głos rozszedł się po pokoju, a ja stanąłem naprzeciw chłopaka i położyłem mu dłonie na ramionach.
Miałem już plan.
– Credence. Za chwilę ujawnię ci twoją prawdziwą tożsamość. Czy jesteś na to gotowy? – mój poważny ton najprawdopodobniej nie zrobił na nim wrażenia, gdyż tylko skinął głową, a jego usta zacisnęły się w wąską linię. Nie czekając na odpowiedź odpowiedziałem. – Nazywasz się Aureliusz. Aurelisz Dumbledore.
Machnąłem różdżką a w pokoju pojawił się przepiękny, ogromny Feniks, który zrobił naokoło niego dwa koła, po czym zniknął.
•
No siemaneczko.
Jak się wam podoba rozdział?
Postanowiłam, że bonusowo zrobię wam perspektywę Gellerta :D
Jak zwykle. Liczę na rady i opinię co do mojego opowiadania~Msr_snape
CZYTASZ
~ Dla większego dobra ~ Grindelwald x Dumbledore ~
FanficRok 1928. Gellert Grindelwald to najpotężniejszy czarodziej, jakiego znał świat czarodziei. Kiedy przewrotny los, pozawala na pojmanie i ukaranie wroga magów... Ten ucieka, zabijając najlepiej wyszkolonych aurorów. Świat jest w szoku, a jedyne co cz...