Wróciłam z Chrisem do głównego pomieszczenia budynku. Chłopak pomógł mi założyć kurtkę, ja zaś owinęłam się moim czerwonym szalem od Brada, w którym mogłam utonąć (bo co jak ci ale mimo marca było ohydnie zimno).
- Nie ma co się załamywać Lottie.- Woah! Kolejne stylowe zdrobnienie mojego imienia, którego NIKT nigdy nie używał.- Nie możesz się poddawać.- Brunet objął mnie co odwzajemniłam.
Tak... Byłam do kija przybita.
- To... Ja będę lecieć.- Wychrypiałam, odsuwając się od Chrisa. Znałam go jakąś godzinę, a miałam wrażenie, że jest moim starym, dobrym przyjacielem.
W sumie to nie byłam pewna czy „przyjacielem", bo nigdy takiego nie miałam.
- Masz mój numer, jeśli będziesz miała jakiś problem w Oslo, gdziekolwiek daj znać.- Odpowiedziałam uśmiechem, ciaśniej owinęłam się szalikiem i wyszłam na dwór.
Przystanęłam przy aucie mojego faceta, którym tu przyjechałam i westchnęłam głośno.
To będzie ciężki okres.
Zamyślona przekroczyłam próg zamku, ignorując natarczywe trzy pary oczu. Niestety dali o sobie znać, gdy tylko ciężko opadłam na kanapę.
-I co z nim?- Zapytał ostrożnie James.
-Dlaczego z Tobą nie wrócił?- Dopytywał łagodnie Connor.
Wiedziałam, że chcą dobrze i się martwią ale w tamtej chwili niesamowicie działali mi na nerwy.
-Jutro zostanie przewieziony do więzienia w Osolo na czas śledztwa.- Burknęłam.
-To okropne!- Zbulwersował się Tristan.- Przecież on nic nie zrobił!
Wzruszyłam ramionami. Nie dałam rady dłużej o tym myśleć, to wszystko zaczęło mnie przytłaczać.
- Charlotte.- Con położył mi dłoń na ramieniu.- Jeśli chcesz być blisko Bradleya w Oslo mieszka nasza kumpela, która mogłaby Ci pokazać miasto i tak dalej.- Zamurowało mnie. Nie rozważałam nawet takiej opcji zwłaszcza, iż mam u Simpsona wizytę dopiero za trzy tygodnie.
- Nie wiem Connor.- Schowałam twarz w dłoniach.- Nie mogę po prostu wyjechać.
- Decyzja należy do Ciebie mała.- Podsumował McVey i wraz z resztą opuścili salon.
Zamknęłam oczy i oparłam głowę o zagłówek sofy. Potrzebowałam snu.
**
- Charlotte.- Z drzemki wyrwał mnie głos mojej rodzicielki. Czy w tym domu nie można mieć chwili spokoju?!- Musimy porozmawiać.- Przysiadła na oparciu fotela.- Nie mam siły rozmawiać.- Mruknęłam.
- Wydaję mi się, że to ważniejsze niż twoje samopoczucie.- Odparła spokojnie. Uniosłam brwi i wymownie na nią spojrzałam.
- Więc.- Zawiesiła wzrok gdzieś za moim uchem.- Moje relacje z ojcem nie są zbyt dobre, dlatego pojutrze z rana wyjeżdżam, muszę odpocząć przemyśleć pare spraw.- Na te słowa zaschło mi w gardle.
- Słucham?- Zająknęłam się.
- Bez dyskusji.- Powiedziała z goryczą w głosie.
- Ah, czyli mnie zostawiasz?!- Wrzasnęłam.- Bradley siedzi w pudle, ja przez to wszystko ledwo śpię, a ty sobie wyjeżdżasz?!
- Musisz przez dwa tygodnie pełnić moje obowiązki.- Zignorowała mnie i dalej kontynuowała ten pożal się Boże monolog.- Tu masz wszystko wypisane.- Podsunęła mi plik kartek.
- Zabawne.- Zaśmiałam się ironicznie.- Tak się składa, że jutro lecę do Norwegii.- Palnęłam zanim zdążyłam to przemyśleć.- Muszę wspierać Brada.
- Nie ma takiej opcji Charlotte.- Uniosła się.
- A właśnie, że jest.- Wstałam.- I jutro się o tym przekonasz.- Dodałam po czym opuściłam pomieszczenie.
Lecimy!!! Wolicie żeby rozdział był codziennie czy raz w tygodniu ale w większej ilości (5-8 rozdziałów)? Piszcie, bo koniecznie muszę wiedzieć!
miłego poniedzialku! ♥️ J.