- Mam nadzieje, że Heather nas nie słyszała.- Powiedziałam, gdy Simpson dokładnie wycierał każdy cal mojego ciała puchatym ręcznikiem.
- Wyszła przed tym jak poszedłem po Ciebie do kuchni.- Parsknął nie odrywając się od swojego zajęcia.- Musiała coś załatwić.- Podniósł się i unosząc moją rękę ucałował knykcie, zmarszczył brwi kiedy dotknął tej cholernej, silikonowej bransoletki z literami BWS. Ku mojemu zdziwieniu znów to zignorował i owijając mnie ramionami zaniósł do sypialni.
- Słuchaj.- Spoważniał.- Muszę z Tobą porozmawiać.- Przeciągnęłam przez głowę koszulkę zostając bez niczego pod spodem i w mokrych włosach, które rozpływały się po moich barkach, spojrzałam na niego pytająco.
Simpson oblizał wargi i wciągając na biodra bokserki ukląkł naprzeciw mnie. Nakazałam mu, aby mówił na co wziął głęboki oddech.
- Jestem Ci winny wyjaśnienie. To co wtedy powiedziałem Ci w więzieniu nie było prawdą, czułem się okropnie, że przeze mnie tułasz się po świecie, bo ja zostałem aresztowany. Bałem się, że kiedy przy mnie zostaniesz coś może Ci się stać. No i miałem rację, mój kumpel wykorzystał fakt, iż nie ma mnie przy Tobie.- Oczy mu błysnęły, Chryste czy on płakał?- Próbował Cię kurwa zgwałcić, a ja obudziłem się zbyt późno. Uwierz mi błagałem o przepustkę przez ten tydzień od naszego spotkania. Gdy wyszłaś miałem ochotę pobiec za Tobą przez następne siedem dni chodziłem po ścianach, robiłem wszystko żeby dali mi te pieprzone dwadzieścia cztery godziny na naprawienie naszej relacji. Nie wiedziałem czy jesteś w mieście, ale gdy tylko odpaliłem po wyjściu z policji telefon i zobaczyłem w wiadomości od Luke'a Twoje zdjęcie, pękło we mnie. Znam gościa na tyle żeby domyślić się co planował.- Łza spłynęła po jego policzku.- Moi znajomi pokazali Ci wszystko, od czego ja chciałem Cie uchronić. Cóż, wyszło na to, że to przed samym sobą powinienem Cię obronić. Przez te dwa tygodnie wycierpiałaś się bardziej niż przez całe swoje życie i nie zaprzeczaj, bo dobrze o tym wiem.- Pociągnął nosem nie odrywając ode mnie wzroku.- Nie chce Cię stracić Charlie, nie mam pojęcia jak to wszystko odkręcić, jak sprawić żebyś przestała mnie nienawidzić za to co palnąłem w areszcie, ale przysięgam więcej Cię nie zawieść. Proszę Charlotte, wybacz mi.- Zakończył, a jego poliki zrobiły się już naprawdę mokre.
Pospiesznie scałowałam łzy i znów na niego spojrzałam, wplatając dłonie w jego loki.
- Nie nienawidzę Cię.- Zapewniłam.- Nie obwiniaj się o coś na co nie miałeś wpływu kochanie. Gdy tylko zobaczyłam Cię w klubie cała moja złość przemieniła się w miłość, co znowu dało mi świadectwo moich uczuć do Ciebie. Chcę być z Tobą, z twoimi problemami, rano, wieczorem, w Londynie czy innym kraju świata, chcę rodzić twoje dzieci i dotrwać przy twoim boku późnej starości Braddy.- Uśmiechnęłam się.- Jesteś częścią mnie i niech nic nie pozwoli nam tego zmienić.
Bradlotte kochani :))
Dobranoc J.