Prolog - czas na nowy start!

238 12 0
                                    


-Spakowałaś wszystko? -mama weszła do mojego pokoju sprawdzając czy wszystko z moich szaf i półek wyleciało i poszło do kartonów. Wszystkie kartony były oznaczone inaczej. Ubrania, gadżety czy ozdoby pokoju.

-Myślę, że tak. -uśmiechnęłam się.

-Zanieś pudła na korytarz. Niedługo przyjedzie samochód i wszystko zabierze. -wyszła natychmiast.

Tak, przeprowadzam się.

Nie chodzi o to, że było mi tutaj źle. Bardzo dobrze się uczyłam. Można powiedzieć, że jestem prymuską. Niestety zamiast tego dokuczali mi. Bałam się zapisać na konkurs, bo gdybym go wygrała czy przeszła do następnego etapu zostałabym wyśmiana czy poniżana. Nie powiem, że raz nawet zamknęli mnie w łazienkowej kabinie, bo taki był ich kaprys albo chcieli, żebym nie napisała sprawdzianu z matematyki,
a mówienie o tym dyrektorowi nic nie dawało. Rodzice w szkole również nic nie mięli do gadania.

Jedyną przyjaciółką jaką dotąd mam to moja mama. Zawsze mnie rozumie.

Zaniosłam kartony. Na dół koło drzwi. Teatralnie wytarłam pot z czoła przy czym rzucając włosy do tyłu. Spojrzałam w lustro. Ujrzałam w nim swoje odbicie. Prosta twarz z okularami, które powiększały moje brązowe oczy, brązowe włosy spadające mi do pasa i nienaganna figura.

Spojrzałam znowu na wnętrze domu. Nie mogę uwierzyć, że w końcu się stąd wyprowadzam. Marzyłam o tym odkąd pamiętam. Co z tego, że wyjeżdżamy na drugi koniec Polski. Gdzieś w okolice Katowic.

-Laura, ubieraj się. -powiedziała gdzieś z części domu.

-Po co? -zapytałam, bo jak pamiętam miałyśmy wyjeżdżać jutro rano kiedy tata po nas przyjedzie. Jak na razie głowa rodziny załatwia w Katowicach główne sprawy, a nawet może już do nas jedzie.

-Musimy pojechać do Księdza po twój akt chrztu i inne papiery. -wyjaśniła mama wchodząc do korytarza machając ręką.

-Po co? -powtórzyłam pytanie. Mama jedynie na mnie spojrzała.

-Chcesz być bierzmowana? -odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Teraz wszystko się wyjaśniło.

-Dobra ruszajmy. -rzekłam i wyszłyśmy.

Wsiadłyśmy do auta, które znam na wylot. Nawet się przyznam, że je prowadziłam, ale tylko przez chwilę!
Jechałyśmy kilkanaście minut, po czym ujrzałyśmy nasz kościół. Po wyjściu z samochodu, poszłyśmy do pomieszczenia, które się nazywa biuro parafialne.

-Witam Panią Wiktorię. -usłyszałam, gdy mama weszła pierwsza, a ja tuż po niej. -...i młodą Laurkę.

-Szczęść Boże. -powiedziała mama.

Cała akcja trwała dość długo. Mama obgadała z nim parę spraw, potem powiedziała, że się wyprowadzamy. Czasami ksiądz spoglądała na mnie na co się wymusznie uśmiechałam.
Zanim ksiądz znalazł się w papierach od chrztu i nie tylko minęło kilkanaście minut.

Wychodząc z pomieszczenia zauważyłam kolejkę składająca się z kilku osób. Nawet niektóre z nich znałam, ale to mniej ważne. Ważne jest to, że zanim tu weszłyśmy nikogo tu nie było. Mama spojrzała na mnie znacząco, żebym szła szybciej. W sumie jej się nie dziwię. Też nie chciałabym zamienić kilku słów ze znajomymi, którzy będą o nas gadać za naszymi plecami.

CAŁKIEM INNY ~ BKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz