2

182 6 2
                                    

Obudziły mnie głosy nieznanych osób dochodzące z salonu. Pewnie jak zwykle Klaudia sobie zaprosiła jakichś gości. Nic nie poradzę, to nie tylko moje mieszkanie. W każdym razie i tak powinnam wstać, dzisiaj muszę iść do pracy.

Idę się ogarnąć. Mam się ubierać raczej ładnie czy może tak „po domu"? Sama nie wiem. Chyba założę jakiś t-shirt i szorty, najlepszy dla mnie outfit. Włosy upnę w koka i chuj z tym, nie maluję się. Po co? Od teraz kończę z pytaniami do siebie.

Skoro już wyglądam jak bogini mogę iść do kuchni i zejść na śniadanie. Jestem troszkę
a-społeczna i nie lubię poznawać obcych osób, jednak chyba muszę się przywitać ze znajomymi Klaudi. Bywa.

Gdy weszłam do salonu zobaczyłam..do cholery! Czy to ten no..Que coś z koncertu? Ja pierdole, po cholerę on tutaj przylazł. Czy moja jebnięta przyjaciółka nauczy się żeby nie zapraszać obcych do domu? Kasia skończ z tymi pytaniami...

-Yhym yhym.-zakaszlałam sztucznie po czym zwróciłam wzrok na tego rapera.-Mogłabym się dowiedzieć co oni tutaj robią?-zapytam narazie grzecznie.

-Ogólnie przejeżdżali akurat koło nas i zaprosiłam ich na kawę.-powiedziała Klaudia. Powiedzmy, że zostawie to bez komentarza. Jak można być tak głupim i zaprosić obcych ludzi do domu?!

-Tak się składa, że to też moje mieszkanie i nie życzę sobie idiotów w moim salonie, więc wypad do pokoju Klaudi, albo w ogóle stad wyjdźcie.-powiedziałam. No dobra, może nie potrzebnie wyzwalam ich od idiotów, bo ten hypeman nic mi nie zrobił, ale co za różnica.

Czułam zabójczy wzrok Klaudii na moich plecach, ale cóż mogłam. Nie chce żeby obcy ludzie a już na pewno nie ten „Que" siedzieli mi w salonie!

Klaudia zaprosiła ich do siebie, a ja mogłam w spokoju sobie zrobić herbatę i kanapki.

Zrobiłabym tosty, ale skończył się chlebek, więc zostały mi kanapki.

Poszłam do swojego pokoju żeby spokojnie zjeść śniadanie, ale nie.
Oczywiście musiał mi ktoś przeszkodzić.

-O sory! Szukałem łazienki.-powiedział ten no..raper wchodząc mi do pokoju.

-Korytarzem w lewo.-odpowiedziałam cicho. Jak mnie takie sytuacje wkurwiają.
A jakbym się teraz przebierała?
Nawet nie potrafi zapukać. Jezu co za prostak. *przystojny prostak. NIE Kasia! Nie myśl tak!

Zjadłam w końcu to śniadanie w spokoju i harmonii.

Wyczekiwałam kiedy ci ludzi pójdą, bo chciałam na osobności opieprzyć Klaudie.

Była już 10, a ja muszę iść do pracy na 11, więc zaraz wychodzę. Jeśli ktoś pamięta, to pracuje w Starbucks :).

Na szczęście kawiarnia jest niedaleko, wiec mogę iść pieszo. Ehh kiedy ja wreszcie zrobię to prawko? Odpowiedź: nigdy.

Gdy szlam do pracy zatrzymał się koło mnie samochód. Ten sam samochód co wczoraj. Zgadnijcie kto to..Tak, dokładanie Que ktoś..

-Podwieźć Cię?-zapytał raper. Jeśli można go w ogóle nazwać raperem.

-Z tego, co pamiętam wspominałam już, że nie puszczam się z kretynami, więc znasz odpowiedź.-powiedziałam po czym poszłam dalej.

Czy naprawdę muszą mnie spotykac takie sytuacje. Najwidoczniej.

-Nie to nie.-Powiedział Que po czym odjechał.

Jestem już w Starbucks. Najlepsze w tej pracy jest to, że mam kawę za darmo hehe.

O! Akurat na zmianie jest moja przyjaciółka-Ariana.

-Hejka!-przywitała się dziewczyna

-No cześć co tam u ciebie?-zapytałam, ponieważ dawno się nie widziałyśmy.

-Spokojnie, powoli do przodu, a u ciebie?-zaśmiała się Ari. Czemu ona się śmieje? A mniejsza o to.

-Szkoda gadać.-powiedziałam po czym zabrałam się za robienie kawy, a Ariana za obsłużenie klientów.

Dzień mijał mi szybko. O 18 kończę pracę, czyli za 2 godziny.

-Co podać?-zapytałam gościa..wait. To ten..nie mówcie mi, że to ten jebany raper i jego hypeman? Po chuj oni tutaj przyszli? Te pytania są dziwne.

-Dwa razy duże cappuccino.-powiedział Hypeman.

-Oczywiście. Jak podpisać?-starałam się traktować ich jak każdego innego gościa, bo normalnie to bym się spytała dlaczego mnie stalkują, ale nic nie poradzę.

-Krzychu i Kuba.-przewróciłam oczami. aaa to on ma na imię Kuba. Chyba Klaudia coś wspominała.

-40 złotych i 99 groszy.-powiedziałam.

-Proszę.-powiedział Krzychu.

Nie chce im przynosić kawyyy! Oni mnie prześladują.

-Ariana...?-powiedziałam

-Noo.

-Widzisz tych tam dwóch, no wiesz co mają kolorowe włosy?-zapytałam

-OMG! Faktycznie! To Quebonafide i Krzy.Krzysztof! Zamówili tu kawę?-czy tylko ja nie wiedziałam kto to Quebonafide?

-No tak, przyniosłabyś im kawę to przy okazji poprosisz o zdjęcie. Co nie?-zapytalam

-No jasne!-krzyknęła Ari.

Nie wiem co Ci ludzie widzą w tym „Quebo", ale cóż, niech się cieszą.

Tak oto skończyła się moja zmiana. Poszłam do domu gdzie zastałam Klaudię, na szczęście samą.

-Ej, możesz mi powiedzieć co ty odpierdalasz?-zapytała dziewczyna.

Ale co?

-O co chodzi?-zapytałam niepewnie.

-Po chuj wygoniłaś ich z salonu, a na dodatek nazwałaś idiotami? Normalna jesteś?-zapytała dziewczyna. 
Tak szczerze to po całym dniu w pracy nie mam zamiaru się z nią kłócić.

-Nie będę ci się tłumaczyć. Cześć.-powiedziałam po czym poszłam do pokoju i opadłam na łóżko.

To był ciężki dzień, mam ochotę teraz się położyć i obudzić jutro w południe, ale muszę jeszcze iść do sklepu. Marny mój los.

Założyłam więc buty i poszłam do marketu. Kupiłam same najpotrzebniejsze rzeczy i poszłam do domu. Klaudi tam nie było. Pewnie poszła na imprezę do jakiegoś klubu.

W sumie mi też by się przydało. A z resztą, raz się żyje. Biorę kieckę i idę do klubu!

Troche potańczyłam, niestety sama, cóż nie moja wina, że Klaudia gdzieś wyszła.

W klubie trochę mnie poniosło z alkocholem, bo wydawało mi się, że widziałam Kubę. Ale niee, do takich „nieprestiżowych" klubów raperzy nie chodzą.

Chyba trochę przedawkowałam alkochol, bo ostatnie, co pamietam z tej imprezy to to, że tańczyłam z jakimś gościem. A potem pustka...

FINAL STATION//QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz