Rozdział 16

1.2K 73 2
                                    

Paul*

Miałem ją. Czułem ją w swych ramionach, jej włosy przelewały się przez moje palce, a zapach jej czuć było w całym pokoju. Niesamowite uczucie.

-Paul?-zapytała cicho podnosząc głowę.

-Tak kochanie?

-Ja..przepraszam. To był błąd.. -powiedziała chowając twarz w dłoniach.

-Ciii..-pogłaskałem ją po włosach.-Wszystko jest okej.-zapewniłem.

Mimo ciemności patrzyliśmy na siebie bez słowa. Dotknąłem powoli jej policzka, potem wargi.. miałem ogromną ochotę ją pocałować. Tak bardzo tego teraz chciałem..

Słyszałem jej bicie serca, które coraz bardziej przyspieszało. Jej oddech był nierówny.

Już nie mogłem.

Złapałem ją za podbródek, i namiętnie pocałowałem, a ona odwzajemniła pocałunek. Położyłem się na niej opierając się na łokciach i dalej ją całując. Była taka pociągająca. Usłyszałem jej ciche westchnięcie. Mi też się podobało. Za bardzo.

Wzięła moją rękę i położyła sobie na talii, prowadząc ją ku góry. Dalej nie musiała mi pomagać. Ściągnąłem jej bluzkę i całowałem piersi. Miałem ochotę na nią całą, ale wiedziałem, że do niczego nie dojdzie. Ona jest jeszcze dziewicą, a sam nie chciałbym być rozdziewiczony przez kolesia, z którym nawet bym nie był. Mimo to kontynuowałem działanie.

-Paul..-westchnęła cicho przesuwając moje ręce z jej rozporka na łóżko.

-Przepraszam..-powiedziałem zmieszany. Uśmiechnęła się. Pogładziła mnie po policzku i pocałowało w czoło.

-Jesteś pijany, jutro już nie będziesz tego pamiętać..

-Nie będę pamiętać?-powtórzyłem lekko oburzony.-Jesteś jedyną osobą, której pragnąłem kilka lat temu, i której teraz pragnę bardziej niż kiedyś. O niczym innym nie myślę, Ness.-przymknąłem oczy.

-Ja..-wstrzymała oddech.-Ja też. Ale..

-Wiem. Znam cię lepiej niż ty sama siebie.

Ubrała szybko bluzkę i położyła głowę na mojej klatce piersiowej, palcem robiąc kółka na moim brzuchu.

-I co teraz?-zapytała niepewnie.

-Jak co teraz?-powtórzyłem jej pytanie.

-No.. przyjechałeś do mnie. I co teraz? Pojedziesz sobie, znów się rozstaniemy..?

-Jesteś moja, Nessi. Wiem, że to będzie ciężkie, ale ja nie chce się z tobą rozstawać..

-Paul ja tak nie potrafię..-odparła zabierając głowę i kładąc się na poduszce.

-Ale ja cię nie zostawię!-wykrzyknąłem.-Myślisz, że mógłbym cię zdradzić?-zapytałem głośno.

-Uspokój się..

-Nie! A może znalazłaś już sobie kogoś? Już po prostu nie chcesz ze mną być?!

-Paul, jesteś pijany, przestań proszę..-westchnęła. Usiadłem na łóżku by sięgnąć butelkę wody z parapetu.

-No powiedz kurwa? Boisz się prawdy? Ja przyjeżdżam, pokazuję ci moją miłość, a ty nie chcesz ze mną być!-spojrzała na mnie trochę przerażona. Ale nie mogłem się opanować. Nie mogłem przestać.

-Kim jest? Przystojny? Już się bzykaliście?-wygarnąłem.-Pewnie dlatego nie chcesz mi dać. Jesteś zwykłą szmatą.

Ostatniego słowa zaraz bardzo pożałowałem. W jej oczach zobaczyłem łzy. Ale nic nie usłyszałem w odpowiedzi. Wstała powoli zabierając z nocnej szafki koc, i położyła się na kanapie.

Dopiero teraz uświadomiłem sobie, co zrobiłem.

Kurwa..-pomyślałem.

-Nessi, kochanie.. przepraszam..-powiedziałem wstając z łóżka.

-Nie podchodź do mnie. Daj mi spokój. Idź spać.

-Kurwa!-wykrzyknąłem uderzając pięścią w ścianę.

Oparłem się o nią i zjechałem do pozycji siedzącej. Oparłem głowę o ręce.

Nie słyszałem nic, prócz swojego oddechu, i cichego szlochu Ness..

Teraz nigdy jej nie odzyskam.

Matt*

-Zbieraj się . Zaraz muszę wyjść.-powiedziałem ubierając podkoszulek.

Zabrałem ze stołu naszyjnik należący do Ness i wsadziłem go do kieszeni.

Przypomniało mi się, że dostałem zlecenie od Toma.

Skurwiel..

Co będzie miał z tego, że zabiję faceta, który zabił mi rodzinę? A co jeśli tylko ściemnia.. jeśli to naprawdę był wypadek, a chce tylko bym pomógł się jego pozbyć?

Jadąc w stronę domu Ness, zobaczyłem ją idącą wzdłuż drogi do miasta.

Miała na sobie jasne jeansy, krótkie, czarne trampki i bluzkę z SOHO.

Jej długie ciemne włosy były idealnie proste, ale wiatr rozwiewał je lekko na boki.

Zatrzymałem się. Wysiadłem z auta i podszedłem do niej.

-Właśnie jechałem do ciebie oddać ci ten łańcuszek..-powiedziałem uśmiechając się, a w jej oczach zobaczyłem łzy.-Ej, coś nie tak?-zapytałem momentalnie zganiając uśmiech z twarzy.

-Niee, wszystko w porządku..-uśmiechnęła się wycierając oczy.-Dziękuję ci. Ale.. już go nie potrzebuję. Mimo wszystko, dzięki.-uśmiechnęła się słabo. Odwróciła się po chwili i szła powoli dalej.

-A.. gdzie idziesz?-zapytałem chowając łańcuszek do kieszeni. Widziałem, że potrzebuje z kimś pogadać.

Zatrzymała się i wzruszyła ramionami.

A ja miałem plan.

-Chodź, wsiadaj.-powiedziałem otwierając jej drzwi od samochodu. Pierw spojrzała na mnie niepewnie, spuściła głowę i.. bez wachania wsiadła do auta. Uśmiechnąłem się triumfalnie.

Zająłem miejsce kierowcy i ruszyłem w stronę miasta.

Siedziała tak obserwując mijające po drodze drzewa. Otworzyłem jej okno, uśmiechnęła się, zamknęła oczy i oparła głowę o fotel.

-Od kogo on jest?-zapytałem nie przeciągając dłużej niezręcznej ciszy.

-Co?-odparła otwierając oczy.

-Ten łańcuszek. Od kogo go dostałaś?

-Nie ważne.. -powiedziała odwracając wzrok.

-Ważne. Jeszcze do wczoraj zawsze jak się widzieliśmy miałaś go na sobie, a dziś, jak jadę specjalnie do ciebie by ci go oddać, oznajmiasz mi, że już go nie chcesz? Myślę, że to jest powód, przez który jesteś teraz taka..

-Jaka?-przerwała mi podnosząc głowę.

Spojrzałem na nią i już nie mogłem przestać..

Co jest ze mną? Co obchodzi mnie życie jakiejś dziewczyny.. czemu ostatnio nie mogę przestać o niej myśleć..

Widziałem w jej oczach smutek, żal, przygnębienie, szarość.. To mnie wkurwiało. Nie chciałem, żeby była smutna. Miałem ochotę wtedy przypierdolić w ścianę. To nie może być...

-Uważaj!

Poznaj mnie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz