Rozdział 5

12 0 0
                                    

Marta, z pomocą Hanny, położyła nieprzytomną dziewczynę na szarej kanapie. Oddychała płytko, ale wszystko powinno być z nią w porządku. Marta usiadła na fotelu obok i ukryła twarz w dłoniach. Niebieskowłosa panikowała.

- Ona żyje? Powiedz mi, że żyje. Musi żyć. Oddycha? Weź sprawdź. Na Wielką Matkę, co się tam stało? A co z Kabronem? Ta dziewczyna musiała nieźle skorzystać z energii, że powaliła takiego byka.

- Zużyła prawie całą swoją energię. Musiała być głupia - skomentowała cicho Marta. Niebieskowłosa kontynuowała, jakby nie usłyszała tego.

- Musimy jej coś podać. Weź sprawdź w apteczce, czy coś mamy. Albo u Bernardyna w pokoju. Musi mieć jakieś wzmacniające eliksiry. Fuck! Ona musi się jakoś ocknąć. Pewnie przyjaciele już jej szukają. A jeśli ludzie nas tu znajdą? Bernard nas zabije!

Marta westchnęła cicho, pocierając oczy. Myślała. Znowu musiała być tą odpowiedzialną i przemyśleć wszystko.

- Idź i poszukaj tego eliksiru - rzuciła spokojnie do przyjaciółki. Nie mogła się załamać w tej chwili. - A ja spróbuję przejrzeć jej stan.

Hanna spojrzała na Martę zmartwiona. Jednak po chwili wahania, zrobiła, co jej kazała. Dziewczyna z ukucnęła przy nieznajomej i objęła dłońmi jej twarz. Nie wiedziała, co robi. Widziała, jak inni wykonywali ten rytuał. Jej nigdy nie przyszło tego robić. Nawet nie miała pojęcia, czy się uda. Czy coś poczuje. W końcu jej energia była bliska zeru. Przy dobrych wiatrach mogła przesunąć kubek o kilka centymetrów.

Marta zamknęła oczy, powoli i bardzo ostrożnie weszła w głąb ciała dziewczyny. Ich więź była niezwykle cienka oraz zagłuszona, jednak Marcie udało się odczuć odnawiającą się moc. Gdy kobieta - również delikatnie - wyszła z ciała dziewczyny, osunęła się na kolana, wycieńczona. Dochodziła pierwsza w nocy. Hanna wróciła i próbowała wlać kilka kropel eliksiru do gardła dziewczyny. Czekały jeszcze półgodziny zanim nieznajoma się obudziła. Kiedy otworzyła oczy i ujrzała dwie kobiety przed sobą, odsunęła się od nich najdalej, jak mogła. Jednak nadal była przemęczona, więc ponownie spoczęła na kanapie.

- Spokojnie - zaczęła cicho Marta. - Nic ci nie grozi. Straciłaś sporo energii. Musisz trochę poleżeć i odpocząć.

- Co? Ale jak? Ja... - Dziewczyna była zdezorientowana. Nerwowo przenosiła wzrok pomiędzy Martą a Hanią. - Ja nie mogę. Muszę wracać do przyjaciółki. Pewnie się o mnie martwi.

Marta nie miała prawa trzymać tutaj nieznajomej. Do tego bała się, że gdy Bernard wróci, wyczuje obcą energię. Jednak nie mogła jej pozwolić wyjść samej z mieszkania. Przed chwilą ledwie mogła się podnieść na łokciach. Jeszcze nie miała siły na stanie na nogach.

- Czy ty właśnie wiesz, coś ty zrobiła? Użyłaś prawie całą swoją energię. Mogłaś umrzeć! - naskoczyła Hania na nieznajomą. - Gdyby nie było tam Marty, nikt by cię nie uratował. I to jeszcze zaatakowałaś Kabrona! Pewnie się nieźle wkur...

- Hanna, dość - przerwała kobieta cicho, ale z naciskiem. Przez chwilę wpatrywały się w siebie w milczeniu. Czekały, aż któraś pierwsza zrezygnuje z ich małego konfliktu. Niebieskowłosa rozluźniła zaciśnięte pięści.

- Przepraszam - powiedziała do nieznajomej. - Ale mam rację. Masz szczęście, że wzięłaś go z zaskoczenia.

Blondynka lekko przytaknęła, nie wiedząc, co ma innego zrobić. Powoli usiadła, przyciskając kolana do piersi.

- I muszę przyznać, że ja sama chciałabym tak mu przypieprzyć. I pewnie większość czarodziei, którzy go spotkali także. Dobra robota.

- Ja nie...

- Może zadzwonię do twojej przyjaciółki i przyjedzie tu po ciebie? - zaproponowała brunetka. Wiedziała, że to zły pomysł. Bernard powtarzał, że jak najmniej osób wie, że tu mieszkają, tym lepiej. Jednak martwiła się o dziewczynę. Wyglądała na kogoś, kto dopiero zaczynał dorosłe życie i nie wiedział, jakie konsekwencje spotyka czarodziei, którzy używają magii.

Hanna spojrzała na Martę z niedowierzaniem.

- Nie. Ja dam radę sama - odmówiła szybko nieznajoma, stawiając nogi na czarnym dywanie. - Zadzwonię to taksówkę. Nie potrzebuję pomocy.

- Jesteś pewna? - spytała brunetka, pomagając jej wstać. Nadal była blada, lecz nie aż tak bardzo, jak wcześniej.

- Tak. Dziękuję za pomoc.

Marta poradziła dziewczynie wziąć jeszcze kilka kropel eliksiru. Ona jednak odmówiła. Wzięła swoje rzeczy i wraz z kobietą wyszła na klatkę schodową. Były na piątym piętrze, więc wzięły windę. Przez całą drogę do drzwi nie odezwały się ani słowem. Po zamówieniu taksówki, Marta w końcu zabrała głos:

- A tak w ogóle jestem Marta.

- Oh... Alina. Nazywam się Alina.

Nie odważyły się podać sobie ręki. Kobieta zaczęła krzyczeć na siebie za podanie swojego własnego imienia zamiast fałszywego -tak by postąpił Bernard. Natomiast Alina modliła się, żeby uciec, jak najszybciej od wiedźm, zapomnieć o tej nocy i żeby te wiedźmy zapomniały o niej samej. Czuła gulę w gardle oraz miała zaszklone oczy. Nie wierzyła tym wiedźmom, jednak przeczuwała, że coś było z nią nie tak od kilku lat. Normalni ludzie nie rzucali przedmiotami, nie dotykając ich. Wszystko łączyło się w całość. Tylko blondynka nie chciała tego przyjąć.

~~~~

Zapukała niepewnie do drzwi. Przeczuwała, że Justyna siedziała w tamtej chwili, drżąc ze strachu o nią. Gdy tylko przekroczy próg tego mieszkania, zostanie zaatakowana pytaniami typu „gdzie była" lub „czemu nie odpisywała". Dziewczyna nie miała pojęcia, jak na nie odpowiedzieć. Przecież nie mogła powiedzieć prawdy. Że spotkała dwoje czarodziejów i jednego z nich znokautowała swoją własną magią - albo energią, jak to nazywały wiedźmy. I że później te wiedźmy wzięły ją do swojego mieszkania i trzymały przez ten czas. Justyna zapewne zadzwoniłaby na policję albo gorzej- do Komisji do Spraw Magicznych. Kazaliby jej zdradzić miejsce zamieszkania kobiet. I by je zgarnęli i umieścili w tym zakładzie dla wiedźm. I by eksperymentowali na nich. A one by pewnie przeklęły Alinę i całą moją rodzinę. Nie znały jej, ale by nienawidziły ją całym sercem.

Alinie nie podobał się taki przebieg wydarzeń. Może i nie miała dobrego zdania o nich, jednak po tej akcji coś się w niej zmieniło. Po raz pierwszy była twarzą w twarz z prawdziwą wiedźmą. I przeżyła. Choć to pewnie przez to, że myślały, że Alina była jedną z nich. Co nie mogło być prawdą.

- Ja... Ehm... Spotkałam dawną znajomą. I no ... rozgadałyśmy się trochę. - Dziewczyna wzdrygnęła się na samo to kłamstwo. To był chyba pierwszy raz, gdy coś zataiła przed przyjaciółką. Czuła się od tego brudna. I jak zdrajca.

- Oh ... Okej - odpowiedziała Justyna, a jej wcześniej skrzyżowane ramiona, opadły. - Dzwoniłam do ciebie. Mogłaś chociaż napisać.

- Przepraszam - powiedziała, spuszczając wzrok.

Blondynka skierowała się do pokoju, by wziąć piżamy, a następnie poszła do łazienki. Po drodze minęła Justynę, która nadal dziwnie się na nią patrzyła. Dopiero pod prysznicem całe napięcie opuściło Alinę i mogła w spokoju przetworzyć wcześniejsze wydarzenia. A gdy kładła się spać, czuła się - po raz pierwszy od dawna -zrelaksowana, jakby nic jej już nie ciążyło.

Zakazana Magia [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz