Marta Baj siedziała właśnie na balkonie, paląc powoli cienkiego papierosa. Nogi miała przerzucone przez oparcie plastikowego krzesła. Z piątego piętra patrzała na dzieci bawiące się na placu zabaw. Słońce już powoli zachodziło i robiło się coraz zimniej. Dziewczyna okryła się kocem, wypuszczając dym papierosowy. Z wewnątrz mieszkania dobiegł ją krzyk współlokatorki. Zignorowała go, wiedząc, że to nic takiego. Pewnie Hanna źle nałożyła eyeliner czy coś w tym rodzaju.
— Marta! Boże, co ty masz na sobie? Wychodzimy za pół godziny, a ty nie gotowa? — W drzwiach pojawiła się Hanna Lipowska. Spojrzała na Martę z lekkim obrzydzeniem. Miała ona na sobie szare dresy i za dużą bluzkę z zespołem, który najwyraźniej czcił kogoś z twarzą kozy.
— Nie mam ochoty iść — odpowiedziała Marta, gasząc fajkę w popielniczce.
— Musisz się jakoś wyszaleć — zachęcała dziewczyna. — Bernard wróci za dwa dni i nie wiadomo, kiedy znowu pojawi się taka okazja. Mam dość ciągłego chowania się.
Hania zrobiła naburmuszoną minę. Od kiedy zaczęły się te „łapanki na wiedźmy", Bernard zabronił im wychodzić wieczorami, a jak już to zawsze w parach. Rozumiała powody, jednak czasami miała wielką ochotę się wyrwać z tego mieszkania i szaleć do białego rana. I w tamtym momencie, kiedy nikt ich nie nadzorował, była to idealna szansa.
— Nie powinnyśmy nigdzie wychodzić — odpowiedziała Marta, powoli wstając z krzesła. Okryła się ciaśniej kocem. — Co, jeśli nas złapią? Nie mamy odpowiednich dokumentów.
— Tylko mi nie mów, że się tego boisz — żachnęła Hanna. — Zresztą musisz ze mną pójść. Chyba nie chcesz, żeby coś mi się stało? Obiecałyśmy Bernardowi, że będziemy zawsze trzymać się razem, co nie?
Marta musiała przyznać, iż jeśli chodzi o upartość, to Hanna nie miała sobie równych. Nie ważne, jak długo by się ją przekonywało, ona nigdy nie ustępuje. Co, patrząc na jej lekko hipisowski styl, było po prostu dziwne. Jednakże widok niebieskich włosów oraz tuneli w uszach mogło świadczyć o bardziej drastycznych metodach pokoju.
— Jesteś okropna — powiedziała dziewczyna, wracając do mieszkania.
— Wiem! — krzyknęła Hania. — Kocham cię, ale masz dwadzieścia minut na przebranie się i zrobienie coś z twoimi włosami. Albo wiem! Sama cię uczeszę!
— Sama sobie poradzę.
Niebieskowłosa skakała w miejscu z radości. Nie przestała jednak podpowiadać współlokatorce, co ma założyć do klubu ani jakiego makijażu użyć. Martę to denerwowało, ale cieszyła się, że miała kogoś takiego w rodzinie.
Dziewczyny stały na zewnątrz klubu, czekając w kolejce. Marta miała już wyciągnięty dowód, za to Hania ciągle poprawiała ciemne włosy przyjaciółki. Ta co jakiś czas strącała jej dłonie z głowy, jednak na dłuższą metę, to nic nie dało.
Gdy nadszedł ich czas, dziewczyny pokazały dowody. Ochroniarz krzywo się na nie spojrzał, ale dał przejść, zakładając im kolorowe opaski. Hanna w odpowiedzi pokazała mu język. Marta lekko dźgnęła przyjaciółkę w żebra, uśmiechając się. Wchodząc do środka, zaatakował je ciężki zapach potu oraz duchota. W tle leciał remiks jakieś popularnej piosenki. Na środku ludzie skakali i głośno śpiewali. Niektórzy siedzieli przy barze, popijając drinki. Oświetlenie co jakiś czas zmieniało kolor: niebieski, czerwony, zielony. Marta czuła, że za chwilę zaczną ją boleć oczy po czymś takim.
— Nie odchodź za bardzo ode mnie — napomknęła Hani. — Masz być w zasięgu mojego wzroku.
— Ta, ta.
Hanna od razu zaczęła się kierować w stronę alkoholu. Przywitała się z barmanem, usiadła na wolnym krześle i zamówiła butelkę piwa.Marta powoli podeszła do niej i stała tak, dopóki niebieskowłosa się nie odezwała.
— Nie umiesz się bawić, co?
— Nie chcę, tylko żeby coś ci ...
— Pomyśl, że zamiast mnie jest Natalia — przerwała jej Hanna. — I przestań z tą miną. Ona się znajdzie. Już nie raz wychodziła bez słowa i wracała po kilku dniach. Normalnie jak kot.
Marta westchnęła, kręcąc głową. Mimo to próbowała się rozluźnić. Bernard zawsze powtarzał, że bezpieczeństwo rodziny jest najważniejsze. Dlatego po szybkim obeznaniu się z miejscem oraz innymi klubowiczami, dziewczyna poprosiła barmana o szota. Czas zaszaleć, pomyślały obie.
Dwie godziny później dwie dziewczyny tańczyły na środku parkietu. Skakały, śpiewały – nic nie mogło je powstrzymać. Didżej puszczał same dynamiczne kawałki, czasami nawet wybierał piosenki, które zażyczyli klubowicze. Od czasu do czasu pojawiał się sztuczny dym.
Kiedy Marta wyszła z tłumu w stronę baru, zauważyła znajomą postać. Jej serce podskoczyło do gardła i spadło z wielkim trzaskiem. Nigdy by się go nie spodziewała w takim miejscu. Ba, nawet w tej części miasta. Jego ruda, perfekcyjnie ułożona czupryna, eleganckie ubranie oraz cała jego osoba nie pasowała do tych klimatów. Ludzie dziwnie się na niego patrzyli, jednak on nic z tym nie robił. Obchodziło go tylko jedno. I właśnie tego musiał szukać w tym klubie.
Dziewczyna pomasowała nadgarstek lewej ręki. Czarny napis na niej dodał jej siły i odwagi. Wyprostowała się i podeszła do mężczyzny.Zatrzymała się w bezpiecznej odległości. Jej serce biło szybciej, niż powinno, a żołądek zacisnął się tak, że ledwie mogła oddychać. Nie mogła wymazać wspomnień z nim związanych,ale nie pozwoliła im zawładnąć jej uczuciami. Ponownie dotknęła nadgarstka.
— Co pan tu robi? — zapytała, przekrzykując głośną muzykę.
— Gdzie ona jest? Wiem, że gdzieś ją ukrywacie! Przyprowadź ją do mnie! — Mimo że mieszkał w Polsce od dobrych dwudziestu lat, jego szkocki akcent nadal nie znikł. Zazwyczaj obojętna mina mężczyzny, teraz pokazywała, jak bardzo był zdenerwowany.
— Jeśli chodzi panu o pańską córkę, to nic nie wiem — odpowiedziała zgodnie z prawdą. — Ulotniła się od waszej ostatniej kłótni. I nie wróciła do tej pory.
Mężczyzna prychnął. Rozejrzał się dookoła, myśląc nad czymś.
— Lepiej wyjdźmy stąd. Tu jest za głośno.
— Nigdzie się nie ruszam, panie Kabron — rzekła Marta. Żeby podkreślić to, usiadła na najbliższym krześle.
Dziewczyna jednak nie spodziewała się, że mężczyzna wytworzy nóż z energii. Ciemnowłosa przełknęła bezgłośnie ślinę. Rzuciła okiem na połyskającą czystą magię broń, a następnie ponownie obserwowała ojca jej przyjaciółki. Udawała, że ten pokaz mocy jej nie poruszył. Znała charakter tego mężczyzny, więc wolała nie trafić na jego czarną listę. Chociaż możliwe, iż już na niej się znajdowała.
— Grozi mi pan? W miejscu publicznym?
— Zrozum. Chcę tylko odzyskać córkę — oświadczył z pokerową twarzą.
— Chce ją pan, tylko żeby rodziła kolejnych spadkobierców. Chce ją pan tylko dla energii.
Pan Kabron przysunął nóż bliżej ciała Marty. Dziewczyna odczuwała drgania oraz niewyobrażalne zimno w miejscu, gdzie ostrze ledwo dotykało skóry. Była w pułapce. Szybko skierowała wzrok na tłum przy parkiecie. Szukała Hani, której – mimo nietypowego wyglądu– nie mogła znaleźć. Próbowała też zlokalizować swoją własną energię, jednak jak zwykle jej nie było. Jedyne co jej zostało, to dostosować się do poleceń Kabrona. I przy pierwszej lepsze okazji zwiać.
— I nie martw się. Nikogo bym tutaj nie skrzywdził — wyszeptał mężczyzna do ucha dziewczyny. Wzdrygnęła się. - Nikt mnie tutaj nie widzi.
Spokojnie wyszli tylnymi drzwiami. Temperatura zdążyła się obniżyć i na skórze Marty pojawiła się gęsia skórka. Lampka nad nimi była przepalona, więc stali w ciemku. Dziewczyna wyczuła zapach perfum,które mężczyzna od zawsze używał. Ostrze nadal było skierowane na nią.
— A teraz powiedz mi. Wszystko ... Gdzie jest Natalia?
CZYTASZ
Zakazana Magia [ZAWIESZONE]
ParanormalWiedźma z ograniczoną energią. Oraz zwykła dziewczyna z dopiero co się nią objawiająca. Świat, w którym za użycie magii trafia się do więzienia. Marta od dzieciństwa miała problemy z magią. Jednak nie przejmowała się tym, od kiedy zaczęła życie z n...