Rozdział 7

8 0 0
                                    

Następnego dnia wrócił Bernard Miszczyk, właściciel mieszkania, opiekun dziewczyn oraz główny żywiciel w tej małej rodzince. Przy drzwiach wejściowych rzucił swoją podróżną torbę na ziemię z głośnym plaskiem. Z kuchni wyszła Marta, wycierając ręce ścierką. Widząc podrapaną twarz mężczyzny z już zaschniętą krwią, szybko do niego podeszła. Delikatnie potarła jedną z ran.

— To nic takiego – skomentował Bernard, chwytając nadgarstek kobiety. — Wystąpiły pewne komplikacje podczas zlotu. Kilka strzyg nie było zadowolonych z zamykania im dostępu do naszego świata. Ale teraz mamy spokój.

— Czy może byli tam ...? — zaczęła Marta, choć i tak nie chciała kończyć. Wiedzieli, co miała na myśli.

— Tylko jej matka — odpowiedział, spuszczając wzrok. Natalia nigdy nie przegapiała zlotu. Uwielbiała pomagać i wspierać inne wiedźmy oraz uroczystość po tym.

Marta przytuliła Bernarda. Cieszyła się, że w końcu wrócił – zawsze się bała, że coś mu się stanie. Objęła go też dlatego, by nie zobaczył jej zatroskanej miny oraz łzy w oczach. Tęskniła za Natalią tak bardzo. Bolało ją serce, gdy tylko o niej myślała. Uważała ją za siostrę, za bliźniaczkę. Ich więź była nie do zerwania. Wiedziała, że gdzieś tam jest. Wiedziała też, że kiedyś wróci. Zawsze wracała. A przynajmniej miała taką nadzieję. Bo przecież nie mogła zniknąć bez śladu. Nie mogła uciec bez niej.

Kiedy wreszcie się od siebie odsunęli, twarz Marty była obojętna, jak zwykle. Zmierzwiła długie włosy Bernarda – wiedziała, że go to rozdrażni, lecz nie mogła się oprzeć. Widziała, jak jego mina z uśmiechniętej przeistacza się w grymas.

— Obiad będzie za dziesięć minut — oznajmiła, wracając do kuchni. — Zdążysz się wykąpać.

— Twierdzisz, że cuchnę? — spytał mężczyzna.

— Twierdzę, że kilka dni balowania odbiło się na tobie. — Marta mrugnęła do niego, kończąc tym rozmowę.

~~~~

Alina zdjęła słuchawkę z jednego ucha. Miała wrażenie, że ktoś ją wołał, jednak po krótkim czasie, podczas którego czekała, aż ktoś znowu ją zawoła, wróciła do słuchania muzyki. Rozejrzała się dodatkowo, upewniając się.

Od godziny leżeli już na plaży. Chłopaki wygłupiali się w morzu, natomiast dziewczyny smarowały się kremem i opalały. Mimo że był dopiero początek czerwca, temperatura sięgała trzydziestu stopni. Choć woda jeszcze się nie nagrzała, chłopakom to nie przeszkadzało.

Alina jeszcze nie rozmawiała z Justyną, o tym, co się działo tuż przed wyjazdem z Łodzi. Gdy wróciła tego dnia do mieszkania, jej przyjaciółka nawet na nią nie spojrzała. Za to Adam zrobił jej wykład na temat niezamykania drzwi.

Alina wiedziała, że wkrótce znowu się do siebie odezwą, jednak jakaś mała część jej nie chciała, żeby to się stało. Ta część bała się kłamać w żywe oczy. Albo gorsza – ujawnieniu prawdy. Tylko że jeszcze nie rozumiała tej prawdy. Miała nadzieję, że gdy w końcu ujarzmi tę ciemną stronę, będzie mogła żyć tak jak dawniej. Bez tajemnic.

Gdy tak obserwowała ludzi jedzących obiad i pijących piwo na wzniesieniu niedaleko, wypatrzyła telewizor, na którym leciała jakaś reklama. Nie widziała dokładnie, co pokazywał obraz, jednak rozpoznała pewne elementy. Straszny budynek, pewne osoby. Mężczyzna w garniturze coś mówiący.

Reklama o więzieniu dla wiedźm.

Ciarki przeszły przez odsłonięte ciało Aliny. Złapała swoje ubrania, które leżały pod jej głową i je założyła. Zastanawiała się, czy gdzieś w pobliżu nie odpoczywała jakaś wiedźma i czy mogła usłyszeć jej myśli.

Zakazana Magia [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz