Rozdział 11

8 0 0
                                    

Minęły dwa dni, od kiedy Marta dostała wiadomość od Natalii. Jeszcze się z nikim nim nie podzieliła. Nie mogła. Ten list był zbyt intymny, żeby mogła komuś innemu pokazać. Tylko one dwie wiedziały o ich tajnym miejscu. Wpadały do niego, kiedy już miały dość wszystkiego. Tam żyły innym życiem. Nie były wtedy Natalią i Martą, nie były wiedźmami. Dwie normalne dziewczyny spędzające czas ze sobą. Ciemnowłosej brakowało tego.
Minęła właśnie dziewiąta rano. Nie miała ochoty wstać z łóżka, które było takie wygodne i cieplutkie. Zza okna widziała ponury widok. Słońce gdzieś zniknęło, zastąpiły go ciemne chmury zapowiadające burze. Gdyby mogła, nie wychodziłaby z pokoju przez resztę dnia.

— Tylko nie mów, że znowu cię obudziłem? — spytał cicho Bernard, przekręcając się na bok, w stronę Marty.

— Twoje chrapanie jest straszne — zaśmiała się, patrząc się na jego rozczochrane włosy i kilkudniowy zarost.  — Ale nie tym razem.

Mężczyzna ziewnął. Okrył głowę kołdrą. Leżał tak kilka minut, dopóki nie ściągnął okrycia z siebie. Świecił swoją golizną, ale Marta była zbyt zamyślona, żeby to zauważyć.

— O czym tak myślisz? — Bernard założył bokserki.

— Hmm? A... O niczym konkretnym — odpowiedziała lekko rozkojarzona.

 Drzwi otworzyły się i do pokoju weszła Hania z zamkniętymi oczami.

— Mam nadzieję, że jesteście ubrani — powiedziała, unosząc powieki.

Usiadła obok Marty na łóżku. Niebieski kolor na jej włosach zdążył wyblaknąć. Oczy dziewczyny były lekko zaczerwienione, jakby niedawno płakała. Bez makijażu oraz z dwoma warkoczami wyglądała jak małe zagubione dziecko.

— Pamiętacie Magdę Jarocką i Rocha? Właśnie się dowiedziałam, że złapali ich — oznajmiła, unikając wzroku przyjaciół. - Nie znam szczegółów, ale podobno schwytali ich w jakiejś luksusowej restauracji.

— Co się z nimi stanie? — zapytała Marta, chociaż na to pytanie żaden z nich nie wiedział. - Zostaną osądzeni? Czy w ogóle widzieli ich używających energii?

— Nie wiem — przyznała się Hania, spuszczając głowę. — Nie wiem.

Magdę i Rocha nie znali tak bardzo. Spotykali się czasami na obrzędach, rozmawiali z może pięć minut. Jednakże każda wiadomość o złamanej wiedźmie bolała Martę. Rzadko się słyszało, żeby wypuszczali wolno wiedźmy. Zazwyczaj odkrywali jakiś dowód na to, że użyli energii do skrzywdzenia ludzi. Mógł to być nawet głupi i niewinny żart. Dla nich to się nie liczyło.

— Myślicie, że będą ich torturować? — Hanna objęła się rękoma. — Nie wydadzą nas, prawda? Oni nie są tacy, prawda?

— Nie masz się czym martwić — pocieszał Bernard, ściskając dziewczynę. — Poznałaś Rocha. On nie da się złamać. Zresztą, przysięgli, że nie wyjawią żadnych nazwisk. Musimy się uczyć na błędach innych. Policja może być teraz bardziej czujna. A to znaczy, że my musimy być bardziej ostrożni. A to znaczy niewychodzenie samemu, a w nocy to już w ogóle. Kontakty z innymi mają być minimalne. Zrozumiałyście?

Marta od razu kiwnęła głową, lecz Hania miała pewne obiekcje.

— A co z moją robotą? Zazwyczaj kończę o późnych godzinach. I co z imprezami?

— Hania, to dla waszego dobra. Mogę po ciebie przychodzić po pracy i na razie musisz skończyć z imprezami. Przynajmniej na jakiś czas. Dobrze?

Chwilę minęło, zanim Hanna się zgodziła.
To były czarne czasy dla wiedźm.

Podczas skończonym śniadaniu, gdy Marta zmywała, Hanna, siedząca na blacie, zaczęła temat, do którego ciemnowłosa nie chciała nigdy wracać.

— Co tam u młodej wiedźmy? Przechodziła znowu jakieś załamanie nerwowe?

— Nic mi o tym nie wiadomo. Nie dzwoniła od tamtego razu.

— Czy ona jest dla nas zagrożeniem? — spytała, a w jej głosie można było wyczuć drżenie.

— Nie sądzę — odpowiedziała zgodnie z prawdą. — Wydaje mi się, że ona jest zagrożeniem dla samej siebie.

Następne kilka minut minęły w ciszy. Marta kończyła sprzątać po posiłku, a Hanna zmieniła miejsce z blatu na krzesło. Z drugiego pokoju dochodził dźwięk telewizora, więc dziewczyny nie musiały się przejmować, że Bernard usłyszy ich rozmowę. Mimo to Marta co rusz wyglądała zza ściany.

— Miałaś może znak od Natalii? Odzywała się do ciebie? — Ciemnowłosa zwróciła się do Hani. Ucisk w żołądku pojawił się nagle.

— Nie — westchnęła. — Dzwoniłam do niej, pisałam. Ba, nawet wysyłałam magiczne listy. Ta dziewczyna mnie ignoruje.

Wiadomość od niej nadal siedziała w kieszeni kurtki. Gdyby Marta miała ją przy sobie w tamtej chwili, czułaby, jak wypala materiał oraz jej skórę. Ten list był tylko dla niej. Natalia zwracała się tylko do niej. Jednak coś musiała powiedzieć przyjaciółce. Tak wielkiej tajemnicy jeszcze nigdy nie przetrzymała dla siebie. Czuła, że w końcu wybuchnie i zdradzi Natalię. Jednak w tamtym momencie zdecydowała zaczekać. Przecież nic się nie stanie, gdy nikomu nie powie, pomyślała.

Zakazana Magia [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz