Rozdział 13

3 0 0
                                    

Pieprzyć Bernarda.

Marta stała w prawie pustym tramwaju. Kierowała się do starego przyjaciela rodziny, Alviego, który zamieszkiwał obrzeża miasta. Nie rozmawiała z nim, od kiedy przeprowadziła się do Łodzi. Nie chciała do niego przychodzić, jednak była zdesperowana.

Przyglądając się mijającym krajobrazom, Marta zastanawiała się, czy dobrze robiła. Miała nie szukać Natalii, ale dni bez niej bolały coraz bardziej. Kobieta nie wiedziała, ile jeszcze mogła wytrzymać. Sama próbowała namierzyć energię przyjaciółki - nic nie wyczuła. Chociaż się nawet tego spodziewała.

Gdy wyszła z pojazdu na odpowiednim przystanku, spojrzała na adres zapisany na swojej komórce. Z pamięci przeszła przez kilka przecznic. Omijała zaniedbane domy, po których wspinały się zielone zarośla. Marta zastanawiała się, czy ktoś w nich w ogóle mieszkał. Sądząc po wysokim dywanie trawy oraz po narastającej pleśni na budynku, pewnie nie.

Na końcu jednej z ulic stał mały, wolnostojący dom. Ogrodzony zardzewiałą bramą, izolował się od innych nieruchomości oraz dziką polaną naprzeciwko. Kobieta borykała się z otworzeniem furtki, jednak gdy przeszła na drugą stronę, musiała aż się przytrzymać ogrodzenia. Zaklęcie było tak silne. Obraz przed jej oczami rozmazał się, by po chwili ukazać zniewalającą willę. Miała ona dwa piętra i wielki basen po drugiej stronie. Ogromne okna odsłaniały każdy skrawek pokojów, nie dając właścicielowi na odrobinę prywatności. Niektóre pomieszczenia zostały wysunięte bardziej na przód, co dawało nietypowy efekt.

Dwa lata temu po raz ostatni przestąpiła próg tej rezydencji. Wpadła wtedy w furię po dowiedzeniu się, że Alvie przekazywał jej rodzinie, co ona wyprawiała. Poczuła się zdradzona. Chociaż minęło tyle czasu, Marta nadal nie czuła się bezpiecznie tak jak wcześniej.

Dotarłszy do podwójnych, oszklonych drzwi, nacisnęła na dzwonek. Nie słyszała żadnego dźwięku, ale wiedziała, że guzik zadziałał. Mogło się zdawać wiecznością, gdy w końcu ktoś jej otworzył. Przed Martą stanęła wysoka i przepiękna kobieta w satynowym szlafroku. Jej brązowe loki były rozpuszczone, kończyły się pod piersią. Ciało miała modelki oraz była wysoka jak Marta - a to nie było często spotykane.

— Jest Alvie? — zapytała nieznajomej, skupiając się na jej twarzy w kształcie serca. Jej ciemnoniebieskie oczy zlustrowały całą Martę.

— Wejdź — zaprosiła ją miłym głosem. — Alvie za chwilę zejdzie do ciebie.

Puściła jej oko i w podskokach weszła na górę po schodach. Marta zdjęła swoje buty i zostawiła przy wejściu. Nie chciała pobrudzić jasnej podłogi ziemią. W pomieszczeniu, w którym była, czuła się nie na miejscu. Dorastała w podobnych warunkach, jednak nigdy jej to nie odpowiadało. Zbyt dużo wolnego miejsca, zbyt schludnie, zbyt chłodno.

Za wielkim oknem widziała staruszkę spacerującą z malutkim psem. Nawet nie rzuciła okiem na rezydencję. Gdyby tylko sąsiedzi wiedzieli, jak ta posiadłość naprawdę wyglądała...

— Marta! Moja chrześnico!

Alvie był trzydziestopięcioletnim ojcem chrzestnym Marty. I jak na tyle lat, to świetnie się trzymał. Miał trochę przydługie włosy w mysim kolorze oraz jasnoniebieskie oczy - i wiedział, jak używać tych atutów. Dziewczyna pamiętała, jak oczarowywał ludzi, czy to mężczyzn, czy kobiety, by tylko dostać to, czego sobie zapragnął. Jego niski głos nadrabiał to, czego mu brakowało w wyglądzie.

— Martwiłem się o ciebie. — Mocno przytulił Martę. Czuła jeszcze zapach alkoholu pomieszanego z męskim dezodorantem, którego używał od zawsze. Nigdy jej się nie podobał. — Słyszałem, że ułożyłaś sobie życie. Praca, przyjaciele i nawet niezłe mieszkanko. I nie patrz tak na mnie. Tak tylko słyszałem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 11, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zakazana Magia [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz