Tak jak Wera powiedziała wstałam o 15 mega wypoczęta i gotowa na dalsze działania. Wstałam z łóżka i przebrałam się w odpowiednie ubrania. Następnie skierowałam się do kuchni gdzie moja zapiekanka już na mnie czekała.
-A więc nie kłamałaś mówić, że mi ją zrobisz?
-Ja ciebie nigdy. Myślałam trochę nad tobą. Masz pracę w której jesteś tylko w soboty i piątki, ale no nie zarabiasz kroci co?
-Eh jak narazie moja umowa mówi i 13zł na godzinę.
-A ty pracujesz po?
-Zależy. W soboty klub jest czynny aż do 4 i w piątki też, ale jak są jakieś ważniejsze imprezy no to nawet do 6 czy 7.
-Wiesz... Tak se myślałam... Oczywiście nie mówię, że musisz się zgodzić, ale... W mojej pracy odeszła jedna pani i...
-Wera....
-Spokojnie nie chodzi mi o nic złego. Po prostu prowadziłaby się tak zwany telefon zaufania?
-Eeee... A jaśniej?
-Boże... Niektórzy ludzie nie chcą nikomu mówić o swoich problemach, boją się jak ich ktoś spostrzeże. Ty byś mogła ich wysłuchiwać i pomagać. Zawsze miałaś do tego smykałkę, sama pomagałaś mi.
-No racja, ale nadal nie wiem jak by to miało wyglądać.
-Dostaniesz drugi telefon, będziesz miała pseudonim i ludzie będą po prostu do ciebie dzwonić. Jedni będą chcieli być tylko wysłuchani, a jedni będą chcieć rady.
-W sumie... To nie jest zły pomysł, a ile za takie coś?
-Każde połączenie zabiera ileś na minutę, ale nie pamiętam dokładnie. Dodatkowo jeśli będziesz dobra w tym to za każdego klienta możesz dostać naprawdę sporą sumkę. Jak narazie wiem, że jak się zgodzisz to napewno będziesz miała więcej niż w tej pracy. A no i na spokojnie pogodzisz ją z klubem. Poprostu w ogłoszeniu, że istnieje taki telefon zostanie napisane w jakich godzinach dzwonić.
-Wiesz... Sama nie wiem. W końcu prawdą umiem może coś tam pomóc no, ale co jeśli...
-Emila... A kto mi pomagał kiedy nie chciałam chodzić do szkoły i miałam depresję?
-No ja, ale...
Emila, ty nawet znosiłaś przez tyle lat rodziców... Napewno dałabyś radę.
-Może faktycznie... Od kiedy mogłabym zacząć?
-Jeszcze dziś zadzwonię do szefa. Napewno się ucieszy a ty będziesz wspaniała.
Skończyłam jeść swoją zapiekankę, zaniosłam naczynia do zlewu i zaczęłam je myć.
-Wera?
-Hm?- Odpowiedziała patrząc w telewizor.
-Co z rachunkami?
-Co masz na myśli?
-No bo trzeba płacić za prąd, wodę...
-Mój ojciec będzie płacił przez pierwsze dwa miesiące. Potem jakoś my się podzielimy na pół. Wiesz każdy z nas po tych dwóch miesiącach będzie miał jakieś pieniądze to damy radę.
-Czemu twoi rodzice są tacy... Wyluzowani.
-Oj Emilcia...- Uśmiechnęła się.
-Dobra ja wychodzę.
-Czemu?
-Muszę iść kupić sobie jakieś ubrania. W końcu nie zabrałam ich wcale dużo z mojego domu, a raczej nie wrócę po nie.
-No nie... Powiedz... Muszę iść z tobą,
-Haha nie ja wiem, że ty nie lubisz zakupów. Pojadę sama.
-Dobrze tylko uważaj na siebie.
-Nie martw się.
Ubrałam tenisówki i ruszyłam na przystanek. Chyba najwyższy czas zrobić prawo jazdy. Nie wyobrażam sobie chodzenia co chwilę na przystanek, albo wieczorem z pracy do domu. Kupiłam bilet i usiadłam na wolnym miejscu. Oczywiście nie obyło się bez sprzeczki w autobusie. Jakaś kobieta kłóciła się z chłopakiem o wolne miejsce. Ja rozumiem, że starsze kobiety i trzeba im ustępować no, ale tu jest pełno wolnych miejsc. Nie mogłam tak tego zostawić.
-Przepraszam niech pani usiądzie na moje miejsce.
-O dziękuję kochana. Widzisz przynajmniej jedna osoba jest dobrze wychowana.
-Wszytko okej?- Spytałam chłopaka.
-Tak dzięki.
-Nie ma sparwy.
Oddaliłam się i szukałam dalej wolnego miejsca w autobusie. Miałam do wyboru dwa, jedno obok jakiegoś grubego faceta, a drugie obok chyba lekko starszego niż ja. Jak myślicie kogo wybrałam? Chyba to jasne. Podeszłam.do drugiego mężczyzny.
-Hej jest tu wolne?
-Pewnie, siadaj- Posłał mi miły uśmiech, który odwzajemniłam.
Skądś znałam jego twarz, ale nie mogłam przypomnieć sobie skąd. Włożyłam słuchawki w uszy i tak spędziłam całą podróż. Na miejscu wyszłam można powiedzieć, że pierwsza. Szybko skierowałam się do galerii szukając jakiś ładnych rzeczy. Długo to nie trwało, a ja już przymierzałam kilka bluzek i spodni. Jednak i tak za wiele nie kupiłam. Chodziłam po galerii z jedną torebką w której była jakaś bluzka. Jakoś dużo rzeczy mi się podobało, ale nie koniecznie po przymierzeniu. Chodziłam z kąta w kąt oczekując, że zaraz coś się wydarzy. W końcu usiadłam na pobliską ławkę. Kupiłam sobie kawę i zaczęłam przeglądać media społecznościowe.
-Hej przepraszam...- Spojrzałam w górę był to ten sam mężczyzna co siedział ze mną w autobusie.
-Pewnie mnie nie pamiętasz co?
-No nie zabardzo. A powinnam?
-Heh... W klubie, osoba która zamawiała shoty.
-Faktycznie. Byłeś z przyjacielem, który nie koniecznie był rozmowny.
Teraz sobie go konkretnie przypomniałam. Faktycznie była to ta sama osoba co w barze. Dziwne, że mnie pamięta.
-No tak... Ma on lekkie problemy, ale to nic. Nie chcesz się przejść?
-Mogę.
-Swoja drogą jestem Krzysztof bo wtedy nie przestawiłem ci się.
-Haha no racja. A pamiętasz wogóle moje imię?.
-Owszem Emilio.
-Oo a to nowość- Zaśmialiśmy się oboje.
Chodziliśmy oboje po galerii snując się i pomagając mi wybrać ciuchy.
-Powiedz mi... Twoi przyjaciel on zawsze taki jest?
-Eh to jest bardzo skomplikowane, życie mu się nie układa i biedak no... Popada trochę w depresję.
-Może powinien iść do specjalisty.
-Sam mu to mówię, ale on nie chce.
-Rozumiem. Szkoda, wiem jaka depresja jest ciężka.
-Miałaś?
-Nie, ale pomagałam mojej przyjaciółce.
-Ty to może byś mu pomogła?
-Ale jak on nie chce niczyjej pomocy? Chodź wsumie....
-Co wsumie...
-Wiesz, że są tak zwane telefony zaufania?
-Tak wiem, myślisz, że to mu mogło by pomóc,
-Chyba warto spróbować.
-Chyba tak...
-Mam autobus za 5 minut. Muszę lecieć.
-Rozumiem. Dzięki za miło spędzony czas.
-Nie ma sprawy- Pożegnałam się i wyszłam. Myślałam, że poprosi o numer czy coś, a tu proszę. Mam tylko nadzieję, że w jakimś stopniu pomogłam mu w sprawie jego przyjaciela.
CZYTASZ
Telefon Zaufania|Quebonafide|POPRAWKI|
Fanfiction-Myślałeś kiedyś o śmierci? | -Tak, ale tego nie zrobiłem. | -Myślałeś o odejściu? | -Tak, ale tego nie zrobiłem. | -To po co jeszcze tu jesteś? | -Po to abym mógł jeszcze raz ciebie zobaczyć, usłyszeć i... Pocałować