4 ,,Njeznajomy''

423 25 0
                                    

Tak jak Wera powiedziała wstałam o 15 mega wypoczęta i gotowa na dalsze działania. Wstałam z łóżka i przebrałam się w odpowiednie ubrania. Następnie skierowałam się do kuchni gdzie moja zapiekanka już na mnie czekała.

-A więc nie kłamałaś mówić, że mi ją zrobisz?

-Ja ciebie nigdy. Myślałam trochę nad tobą. Masz pracę w której jesteś tylko w soboty i piątki, ale no nie zarabiasz kroci co?

-Eh jak narazie moja umowa mówi i 13zł na godzinę.

-A ty pracujesz po?

-Zależy. W soboty klub jest czynny aż do 4 i w piątki też, ale jak są jakieś ważniejsze imprezy no to nawet do 6 czy 7.

-Wiesz... Tak se myślałam... Oczywiście nie mówię, że musisz się zgodzić, ale... W mojej pracy odeszła jedna pani i...

-Wera....

-Spokojnie nie chodzi mi o nic złego. Po prostu prowadziłaby się tak zwany telefon zaufania?

-Eeee... A jaśniej?

-Boże... Niektórzy ludzie nie chcą nikomu mówić o swoich problemach, boją się jak ich ktoś spostrzeże. Ty byś mogła ich wysłuchiwać i pomagać. Zawsze miałaś do tego smykałkę, sama pomagałaś mi.

-No racja, ale nadal nie wiem jak by to miało wyglądać.

-Dostaniesz drugi telefon, będziesz miała pseudonim i ludzie będą po prostu do ciebie dzwonić. Jedni będą chcieli być tylko wysłuchani, a jedni będą chcieć rady.

-W sumie... To nie jest zły pomysł, a ile za takie coś?

-Każde połączenie zabiera ileś na minutę, ale nie pamiętam dokładnie. Dodatkowo jeśli będziesz dobra w tym to za każdego klienta możesz dostać naprawdę sporą sumkę. Jak narazie wiem, że jak się zgodzisz to napewno będziesz miała więcej niż w tej pracy. A no i na spokojnie pogodzisz ją z klubem. Poprostu w ogłoszeniu, że istnieje taki telefon zostanie napisane w jakich godzinach dzwonić.

-Wiesz... Sama nie wiem. W końcu prawdą umiem może coś tam pomóc no, ale co jeśli...

-Emila... A kto mi pomagał kiedy nie chciałam chodzić do szkoły i miałam depresję?

-No ja, ale...

Emila, ty nawet znosiłaś przez tyle lat rodziców... Napewno dałabyś radę.

-Może faktycznie... Od kiedy mogłabym zacząć?

-Jeszcze dziś zadzwonię do szefa. Napewno się ucieszy a ty będziesz wspaniała.

Skończyłam jeść swoją zapiekankę, zaniosłam naczynia do zlewu i zaczęłam je myć.

-Wera?

-Hm?- Odpowiedziała patrząc w telewizor.

-Co z rachunkami?

-Co masz na myśli?

-No bo trzeba płacić za prąd, wodę...

-Mój ojciec będzie płacił przez pierwsze dwa miesiące. Potem jakoś my się podzielimy na pół. Wiesz każdy z nas po tych dwóch miesiącach będzie miał jakieś pieniądze to damy radę.

-Czemu twoi rodzice są tacy... Wyluzowani.

-Oj Emilcia...- Uśmiechnęła się.

-Dobra ja wychodzę.

-Czemu?

-Muszę iść kupić sobie jakieś ubrania. W końcu nie zabrałam ich wcale dużo z mojego domu, a raczej nie wrócę po nie.

-No nie... Powiedz... Muszę iść z tobą,

-Haha nie ja wiem, że ty nie lubisz zakupów. Pojadę sama.

-Dobrze tylko uważaj na siebie.

-Nie martw się.

Ubrałam tenisówki i ruszyłam na przystanek. Chyba najwyższy czas zrobić prawo jazdy. Nie wyobrażam sobie chodzenia co chwilę na przystanek, albo wieczorem z pracy do domu. Kupiłam bilet i usiadłam na wolnym miejscu. Oczywiście nie obyło się bez sprzeczki w autobusie. Jakaś kobieta kłóciła się z chłopakiem o wolne miejsce. Ja rozumiem, że starsze kobiety i trzeba im ustępować no, ale tu jest pełno wolnych miejsc. Nie mogłam tak tego zostawić.

-Przepraszam niech pani usiądzie na moje miejsce.

-O dziękuję kochana. Widzisz przynajmniej jedna osoba jest dobrze wychowana.

-Wszytko okej?- Spytałam chłopaka.

-Tak dzięki.

-Nie ma sparwy.

Oddaliłam się i szukałam dalej wolnego miejsca w autobusie. Miałam do wyboru dwa, jedno obok jakiegoś grubego faceta, a drugie obok chyba lekko starszego niż ja. Jak myślicie kogo wybrałam? Chyba to jasne. Podeszłam.do drugiego mężczyzny.

-Hej jest tu wolne?

-Pewnie, siadaj- Posłał mi miły uśmiech, który odwzajemniłam.

Skądś znałam jego twarz, ale nie mogłam przypomnieć sobie skąd. Włożyłam słuchawki w uszy i tak spędziłam całą podróż. Na miejscu wyszłam można powiedzieć, że pierwsza. Szybko skierowałam się do galerii szukając jakiś ładnych rzeczy. Długo to nie trwało, a ja już przymierzałam kilka bluzek i spodni. Jednak i tak za wiele nie kupiłam. Chodziłam po galerii z jedną torebką w której była jakaś bluzka. Jakoś dużo rzeczy mi się podobało, ale nie koniecznie po przymierzeniu. Chodziłam z kąta w kąt oczekując, że zaraz coś się wydarzy. W końcu usiadłam na pobliską ławkę. Kupiłam sobie kawę i zaczęłam przeglądać media społecznościowe.

-Hej przepraszam...- Spojrzałam w górę był to ten sam mężczyzna co siedział ze mną w autobusie.

-Pewnie mnie nie pamiętasz co?

-No nie zabardzo. A powinnam?

-Heh... W klubie, osoba która zamawiała shoty.

-Faktycznie. Byłeś z przyjacielem, który nie koniecznie był rozmowny.

Teraz sobie go konkretnie przypomniałam. Faktycznie była to ta sama osoba co w barze. Dziwne, że mnie pamięta.

-No tak... Ma on lekkie problemy, ale to nic. Nie chcesz się przejść?

-Mogę.

-Swoja drogą jestem Krzysztof bo wtedy nie przestawiłem ci się.

-Haha no racja. A pamiętasz wogóle moje imię?.

-Owszem Emilio.

-Oo a to nowość- Zaśmialiśmy się oboje.

Chodziliśmy oboje po galerii snując się i pomagając mi wybrać ciuchy.

-Powiedz mi... Twoi przyjaciel on zawsze taki jest?

-Eh to jest bardzo skomplikowane, życie mu się nie układa i biedak no... Popada trochę w depresję.

-Może powinien iść do specjalisty.

-Sam mu to mówię, ale on nie chce.

-Rozumiem. Szkoda, wiem jaka depresja jest ciężka.

-Miałaś?

-Nie, ale pomagałam mojej przyjaciółce.

-Ty to może byś mu pomogła?

-Ale jak on nie chce niczyjej pomocy? Chodź wsumie....

-Co wsumie...

-Wiesz, że są tak zwane telefony zaufania?

-Tak wiem, myślisz, że to mu mogło by pomóc,

-Chyba warto spróbować.

-Chyba tak...

-Mam autobus za 5 minut. Muszę lecieć.

-Rozumiem. Dzięki za miło spędzony czas.

-Nie ma sprawy- Pożegnałam się i wyszłam. Myślałam, że poprosi o numer czy coś, a tu proszę. Mam tylko nadzieję, że w jakimś stopniu pomogłam mu w sprawie jego przyjaciela.

Telefon Zaufania|Quebonafide|POPRAWKI|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz