-Mam pewinen problem...-Usłyszałam cichy głos mężczyzny. Troszkę przeszedł mnie dreszczyk bo czułam jakbym go znała.
-Jestem po to aby pana wysłuchać. Proszę mówić jaki problem?
-Eh... Od pewnego momentu straciłem chęć tworzenia tego co naprawdę uwielbiałemi kochałem... Nie potrafię usiąść i robić mojej roboty dobrze bo nie mam motywacji.
-Yhym... Problemy w pracy. A od kiedy to się zaczęło? Może jeśliś moment lub wydarzenie sprawiło, że przestał pan odczuwać radość z tego co kochasz?
-Jakoś nie zbyt. Mój przyjaciel kazał mi zadzwonić, uznał, że to mi pomoże.
-Nie raz lepiej wyżalić się osobie, której się nie zna. Twój przyjaciel widać, że się o ciebie martwi. W tym momencie powinieneś być z tymi osobami, które dają ci radość. Przeprosić jak trzeba i postarać się pogadać na spokojnie i otworzyć się do nich.
-Chyba masz rację... Muszę tak zrobić.
Po tym zdaniu rozłączył się. W sumie nie wiedziałam czy mu pomogłam czy nie, jakoś nie mogłam sobie sama tego poukładać w głowie chodź to może jeszcze wynik kaca. Chwyciłam za szklankę i wypiłam przygotowany magiczny sok przez Were. Następnie wstałam i ubrałam białe spodnie i czarny sweterek z koronką. Zerknęłam w lustro. Wyglądałam okropnie... Włosy miałam na wszystkie strony do tego miałam ogromne wory pod oczami i pełno pryszczy. I ja w takim stanie byłam w klubie? Dobrze, że było ciemno. Szybko zrobiłam makijaż i w miarę możliwości się ogarnęłam. Mogłam teraz bezpiecznie zejść i coś zjeść. Gdy weszłam do kuchni zastała mnie karteczka.
Poszłam do pracy :)
No tak. Przecież jest poniedziałek... Zegar wybijał godzinę 12, a ja zamiast robić sobie obiad jadłam właśnie kanapki z serem. Uznajmy to za wspaniałą obiado-śniadanie. Po skończonym jedzeniu musiałam ogarnąć co mam dziś do roboty. I wtedy przypomniały mi się słowa Wery. Miałam iść przecież do lekarza. Szybko chwyciłam za telefon i umówiłam się na 13. Nie miałam dużo czasu. Poszukałam tylko małą torebkę i szybki wyszłam kierując się do szpitala. Dobrze, że jest on dosyć blisko. Od razu przyjęli mnie na izbę i nim się obejrzałam siedziałam na fotelu z rozłożonymi nogami i czekałam na lekarza. W końcu przyszła kobieta ubrana na niebiesko w rudych włosach i pięknych niebieskich oczach.
-Witam, jestem Amanda, co panią sprowadza?
-Eh... Byłam ostatnio na imprezie i troszkę się boje
-Rozumiem zaraz to sprawdzimy- Po tych słowach złożyła rękawiczki.
Pov Quebo
Rozmowa z tą laska nie powiem troszkę pomogła. Miała rację. Źle potraktowałem Krzycha. On chciał mi pomóc, a ja go olałem i miałam gdzieś. Wjechałem do sklepu i kupiłem kilka flaszek. Miałem nadzieję, że nie jakoś to wybaczy.
-Krzychu!- Odezwałem się wchodząc do mieszkania.
-Gdzie byłeś?- Spojrzał się na mnie. Chyba się martwił
-Opowiem ci, ale najpierw chcę cię przeprosić. Ty chciałeś dobrze, a ja uważałem, że sam dam radę i, że to wy nie macie racji. Dzwoniłem na numer ten w mojej kurtce. Trochę mnie ogarnęło.
-Jak dobrze w końcu to od ciebie usłyszeć.
-To co...- Wyjąłem butelkę.
-Hehe. Dawaj na stół. I mów teraz gdzie byłeś.
-Pamiętasz ten klub gdzie poznałeś tę laskę?
-No?
-Poszedłem tam i widziałem ją... Chciała się zachlać. Podeszłam do niej i.... Pomogłem jej. Potem odwiozłem do domu.
-O kurde... Ale ona nie wygląda na alkocholiczkę. Może coś się stało?
-Nie wiem, ale coś wtedy poczułem. Jakby chęć zmiany...
-Ooo czyżby...
-Pff... Ty tylko o jedym- Zabrałem łyk piwa.
-No dobrze nie będę tego komentować.
Pov Emilii
Naszczęście nie byłam ani na nic chora, ani nic nie zrobiłam. Wszystkie troski ze mnie zeszły. Bałam się, że jeszcze będę miała więcej roboty niż mam. Wracając sobie chodnikiem nastała mnie pewna myśl. Przecież ja mam już ponad 19 lat, a nie mam ani auta ani prawka. Szczerze to przydałoby się. Zaczęłam rozglądać się po ulicy. Pamiętam, że gdzieś tutaj było miejsce gdzie się zdawało naukę jazdy. No niestety moja orientacja w terenie jest nie najlepsza. Długo krążyłam za nim znalazłam to czego szukałam. Umówiłam się z nimi na kursy po 17 i byłam można powiedzieć spełnionym człowiekiem. Mogłam teraz iść do domu i leżeć do wieczora przed telewizorem. Wtedy usłyszałam dźwięk telefonu i małą diodę, którą zapaliła się na zielono co oznaczała, że dostałam wiadomość.
Od nieznajomy
Nigdy nie pomyślałem, że ktoś może zmienić moje życie ❤️Nie wiedziałam jak mam to odbierać. Pomyślałam, że to pewnie ktoś komu pomogłam. Często ludzie dziękują pisząc mi takie wiadomości, ale czemu tym razem jakoś dziwnie się poczułam czytając ją? Chyba mam już schizy. Weszłam do domu i wlałam sobie do wanny gorącą wodę. Marzyłam o kąpieli, a zwłaszcza jak od wczoraj jej nie miałam. Wlałam sobie olejek różany i zapaliłam świeczki. Aby jeszcze to wszytko upiększyć zabrałam z komody czerwone wino i wlałam sobie do kieliszka. Teraz byłam gotowa na relax. Zdjęłam ubranie i wygodnie ułożyłam się w wannie, a gorąca wodą otulała moje ciało. Było mi niezmiernie przyjemnie. Jeszcze do tego moje usta mogłam zamoczyć w słodkim winie. Tak mogłam codziennie przebywać, zero ludzi, zero jakich kolwiek odgłosów. Tylko ja i wino i... W tym momencie wszytko popsuł mi telefon.
-Halo?- Powiedziałam nie zastanawiając się jaki telefon mam przy uchu.
-O słyszę, że już nie mówisz swojej regułki.
Wtedy spojrzałam na telefon. Byłam głupia.
-Telefon zaufania w czym mogę pomóc?
-Heh mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
-Nigdy.
-Chcesz z jednej strony podziękować. Dzięki tobie pogodziłem się z przyjacielem i wiem, że muszę się zmienić, ale...
-Ale?
-Czy chcesz mnie wysychać?
-Po to jestem.
-Dobrze... Eh.. sądzę, że to wszytko wydarzyło się od chwili kiedy ostatni raz pracowałem. Przy jednym z ważniejszych występów ktoś zaczął krzyczeć, że jestem idiotą i cwelem. Powiedziałem parę słów za dużo co sprawiło złość innych ludzi. Musiałem wyjść bo by mnie chyba zlinczowali. Dodatkowo tego dnia... Eh. Mówi się, że osoba naprawdę bliska sercu może dawać ci siłę do walki. Tego dnia zerwała ze mną dziewczyna. Nie odczuwałem już niczego. Byłem zły na siebie i bałem się spróbować. Sądziłem, że skoro straciłem motywacje to nie mam już nic
-Rozumiem...- Powiedziałam lekko wzruszona. Jeszcze nigdy historia ludzi mnie nie wzruszyła, a tu proszę.. coś jest w tej osobie co sprawia, że inaczej myślę- Rozumiem, że to co się stało jeśli chodzi o tłum powoduje, że boisz się sprubować. Boisz się, że to powróci. Musisz nauczyć się panować nad emocjami to klucz do wszystkiego. Jeśli chodzi o tę dziewczynę to wiem, że to straszne kogoś takiego stracić jednak w morzu jest pełno innych rybek. Chodź wiem, że pewnie myślisz, że była ona jedyna. Musisz teraz wszystkie miejsca związane z nią lub to co dzięki niej tworzyłeś zamienić na kogoś innego również bliskiemu twojemu sercu. Wtedy wszytko ci się uda.
Nastała cisza. Nikt nic nie mówił. Po paru minutach chciałam coś powiedzieć, ale on był szybszy.
-Jesteś chyba najlepszym co mnie w życiu spotkało... Mogę znać twoje imię?
-Wolałabym jednak nie.
-Rozumiem praca. To chociaż ja się się przedstawię. Jestem Kuba i serdecznie ci dziękuję za wszytko.
Rozłączył się i pozostawił mnie w bardzo dziwnym uczuciu. Nie wiem czemu ta rozmowa z nim wzbudza we mnie takie emocje, chciałabym mu pomóc i to naprawdę bardzo. Czułam, że go znam i to, że mu pomagam jest naprawdę ważnym celem w moim życiu.
CZYTASZ
Telefon Zaufania|Quebonafide|POPRAWKI|
Fanfiction-Myślałeś kiedyś o śmierci? | -Tak, ale tego nie zrobiłem. | -Myślałeś o odejściu? | -Tak, ale tego nie zrobiłem. | -To po co jeszcze tu jesteś? | -Po to abym mógł jeszcze raz ciebie zobaczyć, usłyszeć i... Pocałować