Nastała 18. Jeszcze nie mogłam przeżyć tego, że moje plany poszły właśnie w diabły, a ja musiałam spędzić ten dzień z nimi. Naszczęście w tym wszystkim miałam jeszcze Weronikę. Najwidoczniej dziś nie oszaleje.
-To co... Twoi rodzice pewnie zaraz tu przyjdą co?
-Bardzo możliwe.
-Eh, dobra do puki ich nie ma. Masz to dla ciebie.
Wręczyła mi małe czerwone pudełeczko. Lekko zdziwiona spojrzałam na nią. Na jej twarzy malował się uśmiech. Powoli otworzyłam pudełko, a na samym dnie zobaczyłam świstek.
-Co to?
-Zamówiłam ci wizytę u tatuażysty.
-Mówisz serio?
-A czy ja kiedykolwiek mówiłam nie na serio?
-Wiesz, że moi rodzice dostaną pierdolca jak zrobię to.
-Wiem, dlatego chcesz to zrobić.
-Jak ty mnie dobrze znasz. Jesteś naprawdę kochana.
-Oj nie przesadzaj.
Podeszłam do niej i ją przytuliłam. W tej chwili do pokoju przyszedł mój brat.
-Rzygać mi się chce jak ja na was patrzę.
-Weś się zamknij.
-Matka cię woła.
-Idę.
Spojrzałam znów ukratkiem na Weronikę. Tak samo jak ja nie miała pojęcia o co chodzi. Zmierzyłam Kacpra wzrokiem i wyszłam z pokoju do salonu gdzie siedziała moja matka z ojcem.
-No chciałaś coś?
-Tak. Słuchaj myśleliśmy ostatnio z ojcem na temat tego co dalej będziesz robić.
-No ale to chyba ja powinnam wybrać, a nie wy, a po drugie musicie o tym gadać teraz kiedy na górze jest moja przyjaciółka?
-Z tego co wiem nie ucieknie. A co do tego to nie dokońca... Widzisz razem z ojcem uważamy, że powinnaś iść na...
-Ale ja nie chcę do końca życia siedzieć w papierach. Mamo, tato... Przez trzy lata uczyłam się chemii i biologii... Chcę iść w tym kierunku, a nie w jakimś biurze.
-Emila, ale...
-Nie ma żadnego ale! Mam dosyć waszego wtrącania się w moje życie. Przez całe czas byłam posłuszna i co z tego teraz mam? Mam dosyć! Zrobię to co będę uważała za słuszne.
W końcu udało mi się, postawiłam się im. Ich wyraz twarzy był bezcenny. Widać było szok w oczach bo w końcu ich ukochana i jedyna córeczka nie zgadza się z ich zdaniem. Jaką miałam radochę z tego co zrobiłam. Szybko wbiegłam do mojego pokoju.
-Ubieraj się.
-Coś się stało?
-Opowiem po drodzę, a teraz idziemy do klubu.
***
Po drodze opowiedziałam o całej sytuacji, Wera była bardzo ze mnie dumna. Czekała bardzo długo na to abym w końcu zawalczyła o swoje i w końcu mi się udało. Teraz zamierzałam to uczcić w klubie. Obie weszliśmy bez problemu i zajełyśmy sobie miejsca.
-Wera słuchaj.... Mam do ciebie pytanie.
-Mów co cię trapi.
-Powiedz mi... Na czym polega twoja praca?
Weronika spojrzała się na mnie. Jej wzrok powędrował w dół a oddech przyspieszył. Nigdy nie chciała o tym mówić, jednak tym razem chciałam się dowiedzieć konkretnie całej prawdy.
![](https://img.wattpad.com/cover/175112432-288-k554329.jpg)
CZYTASZ
Telefon Zaufania|Quebonafide|POPRAWKI|
Fanfiction-Myślałeś kiedyś o śmierci? | -Tak, ale tego nie zrobiłem. | -Myślałeś o odejściu? | -Tak, ale tego nie zrobiłem. | -To po co jeszcze tu jesteś? | -Po to abym mógł jeszcze raz ciebie zobaczyć, usłyszeć i... Pocałować