25 ,,Kocham cię''

188 15 2
                                    

Dla jednych zwykłe pogodzenie się z człowiekiem wystarczy by mu zaufać. Dla mnie nie. Nie po tym co było. Jeśli chciał abym mogła znów na niego patrzeć jak dawniej musi się wiele postarać. Czy się starał? O bardzo.... Przez ostatnie kilka tygodni pisał, dzwonił. Pierwszy raz wyszłam na basen od dłuższego czasu. Nie brakowało tam topienia się nawzajem i śmiania z wszystkiego. Jeździliśmy do kina i troszkę pomagałam mu się ogarnąć i wrócić do normy. Jednak to, że taka jestem nie mówi o tym, że moje serce jest odbudowane. Coś zostało sklejone, ale ból tego, że już chyba nigdy nie będę mogła mieć go na zawsze przy sobie jest nie do zniesienia. Od tych wszystkich wydarzeń minął rok, jebany rok mojej odbudowanej relacji z Kubą. Jebany rok w którym i tak nic się nie zmieniło. Mimo iż mówił, że się mu podobam to jednak to co miało miejsce naprawdę i mnie i jego dotknęło. Czy naprawdę ten świat jest taki straszny?

Wstałam jak zwykle... Zero emocji, zero czego kolwiek. Cały czas ta szara rutyna. Ona powoli doprowadza mnie do istnego szaleństwa... Jak zawsze wstałam o 14. Czemu o tej? Powód jest jasny. Jest poniedziałek, a ja miałam zmianę w klubie. Już powoli brzydzi mnie lanie piwa i odciąganie ludzi od siebie. Ta rutyna jest straszna... Chyba pierwszy raz od dłuższego czasu stwierdzam, że potrzebuje wakacji, odpoczynku i chuj wie jeszcze czego....
Podeszłam do szafy. Nawet ubierać mi się nie chciało. Chwyciłam za czarna bluzę i spodnie tego samego koloru. Gdy się w miarę ogarnęłam poszłam do kuchni. Od tygodnia jestem sama w domu. Wera pojechałam w trasę koncertową z Norbertem a ja zostałam oczywiście sama jak palec...
Szczerze samotność mi już nie przeszkadza, przyzwyczaiłam się do niej i wytrzymuje to. Zresztą często jestem sama. Zrobiłam sobie śniadanie chodź bardziej i tej godzinie można powiedzieć, że obiad. Dwie kanapki i sok miały mi niby starczyć do końca dnia. Usiadłam na fotelu i rozkoszowałam się ciszą. Tę przepiękną ciszą, którą jest ze mną od dawna. Chyba pierwszy raz mi się tak strasznie nudzi. Włączyłam telewizję i szukałam czegoś co mogło zwrócić moją uwagę... Niestety nawet w tym pudle nic nie ma sensownego. I wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiona podeszłam do nich. Wera przecież przyjeżdża za tydzień... Kuba jest podobno w studiu, więc kogo tu niesie... Spojrzałam przed otworzeniem drzwi w lustro. Zero makijażu... Czyli wyglądam tak jak od kilku tygodni. Chwyciłam za klamkę i...

-Krzychu? Co ty tu robisz ?

-Ciesze się, że w końcu otworzyłaś.

-No okej, ale powiedz mi co cię tu sprowadza?

-Noo... Przyjechałem aby cię zabrać.

-Chwila... Gdzie i po co?

-Zobaczysz.

-Ja chcę wiedzieć gdzie ty mnie chcesz zabrać.

-Eh... Po prostu taki dostałem rozkaz.

-Od?

-Kuby.

Lekko się zdziwiłam. Po co Kuby wysyła swojego najlepszego kumpla po mnie do domu? Nie mógł sam przyjść tylko musi wysyłać do tego ludzi?

-Nie mógł sam tu przyjść?

-Nie. Emilia proszę cię nie utrudniaj mi tego... Możesz się przebrać czy coś, ale proszę cię jedz ze mną.

Zastanawiałam się czy go posłuchać czy zatrzasnąć mu drzwi przed nosem.

-Eh wejdź do środka i zaczekaj chwilę.

Tą wiadomość go ucieszyła. Ja poszłam do pokoju. Spodnie zostawiłam ale przebrałam górę. Ubrałam zielono- fioletową bluzę, spiełam włosy w kok i wymalowała się pierwszy raz od dłuższego czasu.

-Już- Krzyknęłam z dołu.

-No powiem, że ładnie.

-Spadaj na drzewo i zawierz mnie tam gdzie chcesz.

Wsiadłam do samochodu i rozmyślałam gdzie ja mam jechać. W końcu Kuba ma być w studiu, ale to nie jest droga do studia.

-Gdzie jedziemy ?

-W jedno miejsce.

-Jakie?

-Nie mogę ci powiedzieć.

-Ale czemu?- Czułam w jego głosie chwilę zwątpienia.

-Kuba mi nie kazał... Słuchaj, poprostu jedziemy w jedno bardzo ważne miejsce. Nie bój się.

-A kto mówi, że ja się boję?

Cała drogę spoglądałam w okno. Znałam te miejsce, a w zasadzie miejsca. Byłam tu jak byłam mniejsza. Dlaczego ja znów tu jestem? Dlaczego ja znów mam tę wspomnienia z rodziną... Moje oczy momentalnie nabrały łez. Nie dlatego, że tęskniłam, ale dlatego, że wszystkie złe wspomnienia mi wróciły.

-Proszę.... Zabierz mnie stąd...

-Eh... Nie mogę.

Po tych słowach wybuchnęłam płaczem. Nie chciałam tu być, chciałam wyjść z samochodu, wyskoczyć żeby być jak najdalej od tej patologii. Nie daleko parku w którym spędziłam całe swoje dzieciństwo wysiedliśmy. Ja spoglądałam na drzewa, ławki i ludzi. Nic się nie zmieniło. Wszytko było szare jak wtedy, szare i mętne. Nie wiedziałam ile łez zdążyłam wylać, ale ich ciągle przybywało.

-Dlaczego....- Spojrzałam na Krzycha.

-Sama się przekonasz.

Po tych słowach odszedł. Wsiadł w samochód i pojechał. Zostawił mnie tu samą, samą ze złymi wspomnieniami. Samą na pastwę losu. Usiadłam na ławce i... Poczułam czyiś dotyk.

-Po co? Po co!- Zaczęłam krzyczeć na Kubę który tylko usiłował mnie pocieszyć.

-Emi daj mi chwilę.

-Przecież wiesz jak działa na mnie te miejsce. Przecież wiesz jak kurwa na mnie działa! Kuba.... Dlaczego?- Znów zaczęłam płakać.

-Emi.... Wiem, że to miejsce siedzi głęboko w twojej głowie. Wiem, że kojarzy ci się z bólem. Ale nie chce abyś do końca życia tak je odbierała.

-Jesteś moim terapeutą?

-Nie... Przyjacielem- Wyciągnął swoją dłoń w moją stronę- Jeśli mi ufasz poprostu chodź.

Nie wiedziałam co ma na myśli, nie widziałam po co mnie tu przyprowadził, ale... Ufam mu jak nikomu innemu. Chwyciłam za jego rękę, a on oprowadził mnie po całym parku. Nadal uważam, że to byle jaki park, jednak i tak się zmienił.

-Zobacz... Ty pamiętasz to miejsce jako złe. A ten park już nie jest taki zły. Zmienił się z biegiem czasu jak ty.

-Co masz na myśli?

-Eh.. mowę ci, że pomimo tego ilekroć on został niszczony inni ludzie pomagali mu wstać. Upiększali go i umacniali. Tak jak ciebie.

Wiedziałam już o co chodzi... Ten park to ja.

-Nie wiesz jak to jest...

-To mi powiedz.

-Wiesz jak to jest płakać po nocach? Wiesz jak to jest zdawać sobie sprawę z tego, że twoja rodzina nigdy nie da ci spokojnego życia, że nigdy nie będziesz mógł wyjść i robić co chcesz?

-Wiem... Nawet nie wiesz jak bardzo- Jego słowa mną wstrząsnęły...

-Myślałeś kiedyś o śmierci?

-Tak, ale tego nie zrobiłem.

-Myślałeś o odejściu?

-Tak, ale tego nie zrobiłem.

-To po co jeszcze tu jesteś? Po co skoro to wszytko miałeś w głowę? Czemu nie jesteś taki zniszczony jak ja?

-Bo miałem przyjaciół, wiedziałem dla kogo życie i.... poznałem osobę bez której nie umiem żyć. Wiesz po co zostałem? Wiesz po co nie odeszłem? Po to abym mógł jeszcze raz ciebie zobaczyć, usłyszeć i... Pocałować.

Po tych słowach przyciągnął mnie do siebie i zatopił usta w moich wargach.

Telefon Zaufania|Quebonafide|POPRAWKI|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz