Do spotkania doszło w restauracji z indywidualnymi grillami dla każdego stolika. Od razu junini zaczęli wypytywać drużynę Gromu o ich dotychczasowe życie. W między czasie kelner przyniósł przyprawione mięso, warzywa, napoje alkoholowe i bezalkoholowe. Sake sprawiła, że języki się rozwiązały.
- No i on wtedy dał nura do wody i oczywiście wpadł w tę pułapkę. A ja głupi myślałem, że ona jest zbyt prostacka i nikt na nią się nie złapie. - Zakończył opowieść Kakashi.
Całe towarzystwo roześmiało się na tę puentę. Po chwili Gay z ciekawością spojrzał na Naruto.
- Coś ty taki poważny, nawet dobry żart twoich kompanów cię nie śmieszy. Musisz wykrzesać z siebie Siłę Młodości! - Krzyknął z kciukiem uniesionym do góry.
- Mam przeczucie, że coś może się stać. Jeśli nie w ciągu najbliższych dni to na pewno tygodni. - Jego drużyna natychmiast spoważniała.
- Tak, od zagłady Szeptu Przeznaczenia nie ignorujemy żadnego jego przeczucia. I nadal żyjemy. - Skomentował Sasuke.
- Szept Przeznaczenia? - Zainteresowała się Kurenai.
W tym momencie rozklejona już przez alkohol Hinata rozpłakała się. Można było tylko usłyszeć jak szepcze pod nosem "Kiba, Shino, Kuri". Czekoladowowłosy przytulil ją i zaczął pocieszać.
Junini spojrzeli po sobie zdziwieni.
- Co to, lub kto to? - Podchwyciła Anko.
- Dawna ich drużyna, Szept Przeznaczenia. - Odpowiedziała Sakura.
- Nasz obecny dowódca przewodził tamtemu zespołowi. Byli ekspertami od tropienia, infiltracji i cichych zabójstw, czyli tak zwanych zadań delikatnych. Niestety wtedy jeszcze szef był narwany i bardziej wolał iść na żywioł co też wówczas zrobił nie ufając przeczuciom. Z pięcioosobowej drużyny przeżyło tylko tych dwoje i mimo korzystnego orzeczenia komisji dochodzeniowej nasz szefuńcio nadal obwinia się o tę tragedię. - Dodał Sasuke.
- Która zbliżyła tych dwoje do siebie i wbrew regulaminowi stworzyli parę. Bardzo skuteczną co docenili przełożeni i nie ingerowali w to jawne jego łamanie. - Zakończył Kakashi.
Wszyscy zamilkli wspominając tych, którzy nie wrócili z różnorakich misji.
Nagle Sarutobi powstał z uniesioną czarką sake.
- Za tych, którzy zostali na polu walki, ale wciąż żyją w naszej pamięci! Chwała im! - Powiedział głośno Asuma.
- Chwała im! - Odpowiedziało całe towarzystwo, by po chwili rozejrzeć się z zaskoczenia, bo do toastu dołączyła prawie połowa gości restauracji głównie shinobi.
Tak dzieląc się anegdotami i wspominając tych, których już nie ma wśród nich bardzo przyjemnie spędzili resztę wieczoru. Z poprawionymi humorami lekko zataczając się wrócili do swoich pokojów.
Drrrrrńńńń.
- Kurwa mać!! - Krzyknął Naruto spadając z łóżka po nieudanej próbie wyłączenia budzika. Nim zdążył dopaść swoją ofiarę usłyszał chichot dochodzący spod kołdry. - Bardzo śmiesznie kotku. To nie ty spadłaś na twardą podłogę.
- Wiem, ale i tak nie mogę się powstrzymać. - Odpowiedziała chichocząc Hinata.
- No wstawaj już. Za godzinę mamy być u Hokage.
- Ja jeszcze poleżę, a ty idź do łazienki.
- Ech, co ja mam z tobą śpiochu. - Powiedział znikając za drzwiami.

CZYTASZ
Naruto: Cichy Grom z Liścia
FanfictionKomandosi z elitarnego oddziału Cichy Grom w wyniku pułapki zastawionej przez wroga trafia do Konohy jakiej nie znają. Niby dom, a jednak inny.