- Witam wszystkich na trzecim etapie egzaminu na chunina. Jako że jest was trochę dużo postanowiliśmy zmienić jego formułę z walk indywidualnych na drużynowe. Areną, na której odbędą się walki będzie cała Konoha, a waszym zadaniem jest nie tyle wyeliminowanie wszystkich przeciwników, co podporządkowanie sobie obszarów przydzielonych innym drużynom. Musicie znaleźć równowagę między obroną własnego terytorium, a atakowaniem. I najważniejsza informacja, nie musicie używać siły, by zajmować nowe terytoria. Dopuszczamy zawiązywanie sojuszy, co pokaże nam wasze zdolności do myślenia strategicznego. Tak więc może być tak, że zwycięzcami będzie kilka drużyn działających w ramach jednego sojuszu. I taka moja osobista prośba do was, postarajcie się nie doprowadzić do zbyt wielkich zniszczeń. A więc, start!
Wrota otaczające arenę z czterech stron otworzyły się i genini ruszyli biegiem do przydzielonych im sektorów. Przez całą tę drogę nie mieli prawa atakować się, gdyż byłoby to równoznaczne z dyskwalifikacją. Po dotarciu na wyznaczone miejsca, oznaczone flagami, które trzeba było bronić przed agresorami, samemu próbując zdobyć pozostałe.
- 'Hinata, gdzie jesteś?' – Zapytał tekstem, Naruto. W odpowiedzi dostał mapę z zaznaczoną pozycją dziewczyny. Uzumaki dołączył do niej lokalizację drużyny siódmej i rozesłał do wszystkich, z którymi był połączony. – 'Przekonaj Kibę i Shino do współpracy.'
- 'Ok.' – Dostał w odpowiedzi.
- Zabezpieczyć perymetr. – Przekazał Sasuke i Sakurze, gdy tylko dotarli do wyznaczonego im obszaru. Doskoczył do czekającej na nich flagi i zerwał ją z masztu.
Przez kilkanaście minut czekali na decyzję kolegów Hinaty i gdy tylko dostali od niej potwierdzenie, że chłopaki nie mają nic przeciwko sojuszowi, ruszyli biegiem w ich stronę.
- 'Jak tam Twoje stanowisko strzeleckie?' – Naruto nadał w biegu.
- 'Mogłoby być lepsze, ale innego na naszym terytorium nie ma.'
Naruto chciała coś jej przekazać, ale musiał się skupić na tu i teraz, bo zostali zaatakowani przez drużynę z Dźwięku i niemal w tym samym momencie doszło do wybuchu na stadionie.
- Załatwić ich! – Krzyknął jeden z atakujących i zgodnie ze swoim pochodzeniem, uderzył w nich dźwiękiem.
- Hełmy! – Krzyknął Naruto, starając się przebić przez hałas generowany przez wrogiego genina. Zgodnie z własnym rozkazem odpieczętował kask i założył go. Z ulgą przyjął ciszę jaką zapewniały systemy aktywnego wygłuszania. – Karabiny! – Krzyknął do mikrofonu i sięgnął po broń, której widok zupełnie zaskoczył agresorów.
Po chwili cała trójka padła martwa.
Ale to nie był koniec tylko początek, bo od strony głównej bramy widać było trzy gigantyczne węże, które właśnie przebiły się przez mur. Nim jednak zdołały ruszyć w głąb wioski, ich głowy eksplodowały, a ze wraz ze śmiercią ostatniego ponad wioską przetoczył się pierwszy z trzech gromów.
- Co jessst? – Zdziwił się Orochimaru, stojąc na dachu stadionu, dokąd wywabił Trzeciego Hokage, Sarutobiego Hiruzena.
- Cichy Grom wrócił z misji. – Odpowiedział mu starzec.
- Jak cichy, ssskoro było go sssłychać? – Zdziwił się Wężowy Mędrzec i wraz z ostatnim wypowiedzianym przez niego słowem od strony bramy usłyszeli przeciągły warkot. Był on nadzwyczaj podobny do tego jaki rozległ się chwilę wcześniej na terenach przeznaczonych na egzamin. – Co to jessst? – Szok zbuntowanego sannina spowodował, że zupełnie zapomniał o swojej popisowej technice za pomocą, której chciał zabić swojego byłego mentora. – Już raz ssspotkałem sssię z czymś takim, co to jessst? – Powtórzył pytanie, przyglądając się Hiruzenowi.
- Niespodzianka. – Odpowiedział mu Hokage i w tym samym momencie coś z potężną siłą rozbiło się na barierze odcinającej ich od podwładnych Sarutobiego. I znów i znów. Piąte trafienie spowodowało jej przerwanie i po chwili Orochimaru został otoczony przez shinobi i ANBU Konoha.

CZYTASZ
Naruto: Cichy Grom z Liścia
FanfictionKomandosi z elitarnego oddziału Cichy Grom w wyniku pułapki zastawionej przez wroga trafia do Konohy jakiej nie znają. Niby dom, a jednak inny.