8

15 1 0
                                    

Maya szła po szerokim chodniku, w środku jednego z największych parków San Francisco. Wokół spacerowało wyjątkowo wiele osób, zapowiadał się piękny dzień. Letnia przerwa jeszcze się nie zaczęła, lecz już jakiś czas temu postanowiła częściowo odpuścić sobie szkołę. Dni były zbyt piękne, aby siedzieć do wieczora w ciemnym budynku. Wiele osób postąpiło tak jak ona, zbierali się już chętni aby gdzieś z nią wyjść. Najlepiej do jakiejś luksusowej restauracji, parku rozrywki lub na wycieczkę do Europy. Miała ich wszystkich dość, w takich chwilach żałowała, że ma telefon i komputer. Czasami, jak dzisiaj, po prostu go wyłączała i wychodziła jak najdalej od domu. Najlepiej w miejsce, gdzie nikt jej nie znajdzie, gdzie mogłaby być wolna.

W jej kierunku, truchtem biegły dwie dobrze znane jej osoby. Blondyn uśmiechnął się lekko na jej widok, lecz ani na chwilę nie zwolnił.
- W końcu was znalazłam – Zatrzymała się na środku chodnika.
- Pisałem ci gdzie jesteśmy – Odpowiedział Oliver.
- Ten park jest trochę duży... Nieważne, chciał wam powiedzieć--
Przerwała nagle, gdy dwójka rozłączyła się aby ją minąć, a zaraz za nią wróciła na poprzednie pozycje.
- Ej! – Krzyknęła za nimi.
- No chodź – Powiedział głośno Oliver, obracając się za siebie.
Maya przewróciła oczami i szybko do nich podbiegła. Oddalili się od siebie, gdy tylko ich dogoniła, aby mogła być w środku.
- Nie powinniście być teraz gdzieś indziej? – Zapytała, oddychając głęboko.
- Czyli rozwiązałaś enigmę? – Złotooki uśmiechnął się wesoło.
- Tak.
- Nieźle – Skomentował niegłośno Damien.
- Bardzo nieźle – Ucieszył się blondyn.
- Skoro ona to rozwiązała, to policja na pewno też.
- Czyli miałeś rację, nie powiedzieli o rozwiązaniu.
- Sądzicie, że jestem idiotką? – Zapytała głośno, przerywając im.
Na dłuższą chwilę zapanowała cisza.
- I miałeś też rację z tym, że nie powiedzą wszystkiego – Kontynuował Oliver.
- Uderzę cie - Warknęła.
- Groźna – Mówił ironicznie. – Nasz mały tygrysek powiedział pierwsze „rawr", jakie to urocze.
- Nie prowokuj.
- Bo co mi zrobisz, księżniczko?
- Skoro go rozwiązali, to pewnie już tam są – Przerwał im Damien.
- Możemy sprawdzić – Zaproponował blondyn. – Tylko... Najpierw chciałem o czymś z tobą pogadać.
- To wy sobie rozmawiajcie, a ja do kogoś zadzwonię – Powiedziała zasapana, gdy obaj się zatrzymali i odeszła na bok.
Gdy była wystarczająco daleko wyjęła telefon i wyłączyła offline. W tym czasie Oliver z Damieniem podeszli pod jedno z gęstszych drzew.
- Kiedy w końcu dasz sobie z tym spokój? – Zapytał poważnie blondyn.
- Nie wiem o czym--
- Dobrze wiesz – Przerwał mu ze zdenerwowaniem. – Możesz okłamywać mnie, ją, tego starego skurwiela. Tylko nie okłamuj samego siebie.
Zniżył wzrok, dobrze wiedział, że Oliver ma rację.
- To przeszłość, nie myśl o tym w ten sposób – Kontynuował blondyn. – Tego psychola już nie ma, a dopóki jest z nami, nie stanie się jej żadna krzywda.
- Szukasz mi dziewczyny? – Warknął.
- Znamy się od zawsze, wiem jak się przy niej czujesz. Tak jak kiedyś, pamiętasz to jeszcze? – Na chwilę zapanowała cisza. – Nie boisz się tego, że w pewnym momencie przestanie być potrzebna i będzie musiała odejść? Nie jest jedną z nas. Chyba, że to zmienisz.
- Zabijesz ją?
- Tak – Odrzekł bez zawahania. – Nikt nie może odejść od nas żywy. Dobrze to wiesz, sam tak od zawsze powtarzałeś. Każdy może stać się wrogiem.
Na dłuższą chwilę zapanowała cisza.
- Przestań się za to obwiniać, to wtedy nie była twoja wina – Powiedział niegłośno Oliver.
- Wiem, że to nie moja wina ale--
- I tego się trzymajmy – Uśmiechnął się delikatnie. – Przeszłość została już zapisana, nie zmienisz jej, nie masz super mocy. Jedyne co ci zostało, to iść przed siebie.
- To jakaś twoja forma terapii? – Warknął cicho. – Oliver-psycholog, czy coś w tym rodzaju?
- Sam uznałeś, żeby jej nie zabijać.
- To była chwila – Mówił coraz głośniej. – Jakbym wiedział jak to się skończy, to nigdy nie zostawiłbym jej tam żywej.
- Po prostu nie potrafiłeś jej zabić drugi raz – Rzucił z podłym uśmiechem.
Damien spoliczkował go mocno, zostawiając czerwony ślad na skórze. Oliver ucichł nagle, wyglądał na smutnego, jakby nie spodziewał się tak nagłej reakcji. Przed dłuższy czas nie obrócił głowy na właściwe miejsce.
- Damien... - Mówił cicho.
- Tak, wiem, jest ci przykro – Przerwał mu ze wściekłością.
Zanim Oliver zdarzył odpowiedzieć, nieśmiało podeszła do nich Maya. Nie mieli pojęcia jak dużo słyszała, lecz mieli nadzieję, że jak najmniej.j
- Jak wam przeszkadzam czy coś... - Zaczęła cicho. – To ja mogę sobie pójść...
Oliver oddalił się od nich, nic nie mówiąc. Zostawił wybór Damienowi.
Mężczyzna patrzył się na nią przez dłuższy czas.
- Rób jak chcesz – Powiedział zimno i również odszedł.
„Przerażający" – Pomyślała, a po plecach przeszły ją ciarki. Odwróciła się za siebie i podeszła do Olivera. Była niepewna i zmieszana, nawet nie próbowała tego ukryć. Chłopak powitał ją delikatnym uśmiechem, lecz ślad na policzku stawał się coraz wyraźniejszy.
- Nie przejmuj się nim tak, przejdzie mu – Powiedział spokojnie, niegłośno. – To przeze mnie, trochę za dużo powiedziałem.
- Czyli jak zawsze? – Zapytała ironicznie.
- Tym razem trochę bardziej, chyba powinienem go za to przeprosić.
- Więc dlaczego tego nie zrobisz?
- To... Jak by to powiedzieć... Ja nie „przepraszam".
- Dlaczego?
- Cóż... Przyjmijmy, że nie jestem zbyt miłą osobą. Nigdy nikogo nie przepraszałem tak na serio. Nigdy mi nie uwierzy.

IstinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz