13

6 1 0
                                    


- Jesteście sławni – Rzuciła beznamiętnie, ugryzła jedno z jabłek, a drugie rzuciła osobie, leżącej na jej łóżku – To co dziś oglądamy, „David"?
Chłopak leżał, opierając się o wielką kupkę poduszek. Nie miał na sobie koszulki, a cały jego brzuch był siny. Miał podbite oko i rozciętą wargę, a mimo to uśmiechał się lekko, jakby w ogóle nie czuł bólu. Obok leżała peruka z czarnymi, krótkimi włosami, duże, niebieskie nerdy i pudełko z czarnymi szkłami kontaktowymi.
Oliver miał na kolanach laptop, należący do Mayi. Nie odwracając głowy, złapał owoc i odgryzł duży kawałek. Wzruszył ramionami i położył głowę na szczycie poduszek.
- Oglądałaś Skins'y?
Rudowłosa usiadła obok niego i pokręciła głową.
- Możemy obejrzeć – Stwierdziła. – Tak właściwie, to o co chodzi z tym imieniem?
Spojrzał na nią pytająco.
- „David" – Uściśliła. – Nie jest przypadkowe, prawda?
- Skąd wiesz?
- Jak ci powiedziałam o tym, że musisz jakieś wybrać, to się tak dziwnie uśmiechnąłeś i od razu odpowiedziałeś, nawet się nie zastanowiłeś.
Zaśmiał się krótko, nie otwierając ust. Spojrzał na dziewczynę z zafascynowaniem, jakby go pozytywnie zaskoczyła.
- „Kim jest David?" – Powtórzył pytanie. – Każdym i nikim jednocześnie.
Nic nie zrozumiała, nie próbowała nawet tego ukrywać.
- Jest częścią naszej przeszłości, gdy byliśmy dziećmi i zdarzało się nam uciekać.
- Skąd uciekaliście?
- Z... Nie wiem jak to nazwać... I chyba nie powinienem ci tego mówić.
- Dlaczego? Pomagam wam, dalej mi nie ufacie?
- Jakby to powiedzieć... Taki jest plan, nie mogę go ot tak zmienić na rzecz jakiejś ładnej dziewczynki.
Opuściła głowę ze smutkiem.
- W sumie... - Jego uśmiech się powoli rozszerzał. – Możemy „coś" wymyślić. Jesteśmy tu w końcu sami, prawda? Nikt nie musi nic wiedzieć.
Spojrzała mu w oczy. Doskonale wiedziała czego by od niej chciał i mówił to tylko dlatego, ponieważ był pewny, że nigdy się na to nie zgodzi.
- Jesteś straszny – Mruknęła.
- Sadysta? Psychopata? Gwałciciel? To hobby, nie cechy. – Zaśmiał się i przez dłuższa chwilę nic nie mówił. – Niektórzy próbowali uciekać tak... „naprawdę" ale zawsze ich znajdowali i zabijali. Nieważne czy udało im się dotrzeć do sąsiedniego miasta, stanu, czy Australii. Wiedzieli zbyt dużo, więc nie mogli tak po prostu żyć. Dlatego my robiliśmy to tylko na jedną noc. Uciekaliśmy wieczorem i wracaliśmy nad ranem. Czasami udało im się nas zauważyć, wtedy karę ponosiły osoby, które dały się złapać. Zazwyczaj nie wydawały reszty, „zazwyczaj". Zdarzały się wyjątki ale one potem zbyt długo nie pożyły – Zaśmiał się. – Jak ja z Damienem byliśmy starsi, wymyśliliśmy sposób, w jaki za każdym razem każdy mógł uniknąć kary. Tym sposobem był „David". Było nas dosyć dużo, a oni nie pamiętali nawet naszych imion. Codziennie inna osoba była Davidem. Gdy kogoś złapali, zwalał wszystko na Davida. Mówił, że to on wszystko wymyślił. Gdy zaczynali go szukać, okazywało się, że nie ma nikogo o takim imieniu. Wtedy wołali to dziecko jeszcze raz i kazali go wskazać. One wtedy pokazywały Davida, a on, zgodnie z planem, potwierdzał swoje imię ale zawsze była obok niego duża grupa osób, która wszystko zaprzeczała. Gdy potem znów przychodzili do tego chłopaka, on wypierał się imienia „David" i okazywało się, ze mówi prawdę. Zazwyczaj nie ciągnęło się to dłużej, bo znów uciekaliśmy i zaczęliśmy specjalnie dawać się łapać. Wszystko się zapętlało, to ich zmieszanie było za każdym razem takie piękne. Czasami się nie udawało albo byli wkurwieni, więc... Cóż... - Przerwał na chwilę. – Żeby jeszcze bardziej ich zmylić, często rozmawialiśmy o Davidzie, gdy wiedzieliśmy, że mogą nas usłyszeć.
- To bardzo... skomplikowane.
- Tak, wiem, jestem słaby w opowiadaniu...
- Kim byli „oni"?
- Mówiliśmy na nich bardzo różnie. Od „proszę pana", przez „nauczycielu", aż do „ten kutas" – Zamilkł na chwilę i spoważniał. – Czasami myślę, że oni wiedzieli o tym, że uciekamy. Pozwalali nam na to, a karali tylko wtedy, gdy robiliśmy to bardzo nieudolnie. Damien na to wpadł, a każda osoba, której o tym mówił przyznawała mu rację.
- Dlaczego mieliby wam na to pozwalać?
Oliver spojrzał jej w oczy i gdy chciał odpowiedzieć, ktoś zapukał w drzwi.
- Podaj hasło! – Wykrzyknął blondyn.
- Pierdol się – Odpowiedział niegłośno mężczyzna za drzwiami.
Maya, nie słuchając ich, otworzyła mu drzwi. Po drugiej stronie, tak jak oboje się spodziewali, stał Damien. Zdjął kaptur i wszedł do środka, a dziewczyna zamknęła za nim drzwi i szybko wróciła na swoje miejsce.
- Za dużo gadasz – Stwierdził oschle, siadając na stolik po drugiej stronie pokoju.
- Zaczynasz mówić jak oni – Uśmiechnął się lekko i spojrzał na niego z dołu, biorąc kolejny gryz jabłka. – Ty też będziesz próbował mnie zmienić?
- Zawsze musisz robić wszystko po swojemu? – Zignorował jego pytanie.
- O co ci chodzi? Przecież wszystko się udało.
- Ty to nazywasz „udaniem"? Wszyscy wiedzą jak wyglądasz, to tylko kwestia czasu aż ktoś cie znajdzie. Cały kraj chce nas zabić, to już nie jest zabawa.
- Jestem ostatnią osobą, o która powinieneś się martwić, wiesz o tym aż zbyt dobrze – Pochylił się w stronę drugiej części łóżka i podniósł perukę zrobiona z jasno brązowych, niedługich włosów – To dla ciebie.
Rzucił ją do Damiena, a ten złapał perukę jedną ręką i dokładnie obejrzał.
- To ja ją kupiłam, tam gdzie ci mówiłam zanim wyszedłeś – Przerwała dłużącą się ciszę. – Mam jeszcze szkła kontaktowe i okulary ale na razie raczej nie będą potrzebne, a przynajmniej tobie, Damien – Spojrzała kątem oka na Olivera.
- Dlaczego każdy zawsze się mnie czepia? – Zapytał ze zirytowaniem. – Twój plan może i był dobry ale nie przewidywał jej.
Wskazał kciukiem na rudowłosą.
- Co ty znowu...
Oliver wyjął z kieszeni spodni mały dyktafon i podniósł go do góry, aby oboje mogli go zobaczyć.
- Skąd to masz? – Zapytał poważniej.
- Od Williama – Uśmiechnął się zwycięsko. – Powiedzmy, że weszliśmy w pewien układ.
Schował urządzenie do kieszeni i kontynuował swoją historię.
- On nie lubi Kevina, sądzi, że jest zdrajcą.
- To ten twój chłopak ? – Przerwała mu Maya.
- My nie jesteśmy razem – Odpowiedział szybko, jakby miał tą odpowiedź wyuczoną. – Tak się składa, że i nam nie jest już potrzebny. Rozmawialiśmy o tym, teraz by tylko zawadzał, zbyt dużo o nas wie. Powiedziałem Williamowi żeby założył pod krzesło dyktafon, a ja nagram mu rozmowę, w której on się do wszystkiego przyznaje. Mój urok osobisty go zabił i nie mógł się nie zgodzić. Przykleił go na spód mojego krzesła, zanim jeszcze ktokolwiek przyszedł mnie przesłuchać. Tak jak się spodziewałem, cały czas ktoś ze mną siedział, a gdy wychodził, to tylko na krótką chwilę żeby się zmienić. Potem – Opowiadał coraz bardziej emocjonalnie. – Przyszedł do mnie Chris i tak go wkurwiłem, że mnie pobił i przybiegli jacyś inni mnie „ratować". Powiedziałem im żeby zadzwonili po Williama, który dziwnym trafem był gdzieś na drugim końcu miasta. Jak wyszli, to przez jakiś czas byłem sam. Odkleiłem dyktafon, włączyłem go i włożyłem do kieszeni. Zaraz później przyszedł ten kretyn, trochę sobie pogadaliśmy i pomógł mi wyjść z budynku. W międzyczasie napisałem do ciebie – Wskazał na Damiena. – O tym, co masz zrobić i gdzie mniej więcej będziesz mógł znaleźć klucze.
- Potem tak po prostu wsiadłeś na motor i po mnie podjechałeś? – Zapytała z niedowierzeniem dziewczyna.
- Dokładnie tak było – Dokończył z dumą.
„Czy mnie też się tak pozbędą, gdy przestane być dla nich użyteczna?" – Przeszło jej przez myśl ale od razu spróbowała o tym zapomnieć i wierzyć, że będzie inaczej. Nienawidziła okłamywania samej siebie ale tym razem czuła, że będzie to najlepsze. Zaszła już za daleko aby się cofać, od początku wiedziała jakie mogą być tego konsekwencje.
- Gdzie ty wtedy pojechałeś, Damien? – Zapytała, patrząc przed siebie, na mężczyznę.
- Bawił się w dostawcę kebsów – Zaśmiał się złotooki. – Miało być co innego ale nie było stroju gościa od pizzy na stanie.
Przez parę sekund patrzyła na blondyna, próbując go zrozumieć. Gdy doszła do wniosku, że to niemożliwe, odwróciła się szybko w stronę czarnowłosego.
- Chciałem być dla nich miły – Odpowiedział ironicznie.
- Czyli „dowiesz się w przyszłości"?
- Tak – Odpowiedział wesoło złotooki.
- Mam jeszcze dwa pytania, niezwiązane z tym, co się działo dzisiaj.
Spojrzeli na nią, a dziewczyna opuściła głowę, jakby źle się czuła z tym, że o to pyta.
- Możesz mnie dalej uczyć walczyć, Damien?
Czuć było od niej niepewność. Zazwyczaj tak się zachowywała, gdy była w jakiejś sytuacji pierwszy raz. Cenili w niej tą szczerość, która w tych czasach, gdy każdy udaje kogoś innego, była tak rzadka.
- Tak – Odpowiedział bez wahania.
- Doszłam do wniosku, że ona nie chciałaby, żebym tylko leżała i płakała.
- Pani Smith? – Rzucił z zaciekaniem blondyn, a Maya przytaknęła lekko. – A drugie pytanie?
- O co ci chodziło z tym, że wasz plan mnie przewidywał mnie?
Oliver uśmiechnął się dziwnie.
- Twój ojciec jest wydawcą Chronicla, prawda? Musi mieć dużo znajomości.
- Tak – Mówiła powoli. – I co w związku z tym...?
Jego uśmiech się stopniowo rozszerzał, a im większy był, tym bardziej bała się tego, co wymyślił.

IstinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz