Zbliżało się południe. Trójka szła w stronę helikoptera, stojącego na jednym z sześciu lądowisk. Znajdowali się za miastem, w małej organizacji zajmującej się wynajmem śmigłowców. Na plecach mieli M4, a w spodniach po dwa pistolety i granaty. Na ubrania założyli kamizelki kuloodporne. Wszystko kupili na ostatnią chwilę, początkowo mieli iść tylko we dwójkę.
Maya szła obok Damiena, trzymając go za rękę. Oliver był zaraz przed nimi, nie mógł się już doczekać ataku. W dłoniach trzymał pistolety, którymi zabił ochroniarza siedzącego przy kamerach. Cały czas się uśmiechał, wyglądał jakby powstrzymywał się przed podbiegnięciem i wskoczeniem do helikoptera.
Maya z Damienem byli o wiele spokojniejsi.
- Będziesz musiała zabijać – Powiedział chłodno.
- Wiem – Odpowiedziała takim samym tonem.
Zaskoczyła go, zaskoczyła ich obu. Nie spodziewali się u niej tak wielkiej zmiany. Nie mieli pojęcia czy udawała, czy naprawdę była teraz w stanie zamordować kogoś z zimną krwią. Ona sama tego nie wiedziała. Starała się zachowywać jak oni, przestawała czuć jakąkolwiek empatię.
Nie da się stać socjopatą bez uczuć z dnia na dzień, a przynajmniej tak myśleli jeszcze wczoraj.Oliver wskoczył do helikoptera, a zaraz za nim Damien z Mayą. Dwójka od razu zajęła miejsca naprzeciw siebie, a Damien wychylił się do pilota, który od razu go rozpoznał. Odsunął się i podniósł ręce. Był niskim mężczyzną w średnim wieku i siwiejącymi już włosami. Otworzył szerzej oczy, lecz jedyne co Damien w nim rozpoznał to szok i zakłopotanie, nie bał się ich ani tego, że może za chwilę umrzeć. Nie mogli trafić na lepszą osobę.
- Gdzie jest pan...
- Nie żyje – Oliver od razu mu przerwał. – Poznajesz nas?
- Nie zabijemy cię, jeżeli ty nie będziesz chciał zabić nas – Odrzekł chłodno, ze spokojem.
Na chwilę zapanowała cisza, pilot powoli się uspokajał.
- Czego chcecie? – Zapytał grzecznie, niegłośno. – Skąd wiem, że mogę wam ufać?
- Jesteśmy Istiną, my nie kłamiemy. Rób to, co będziemy ci kazali i nic ci się nie stanie.
- Co to za dziewczyna? – Zapytał niepewnie, patrząc za siebie.
- Nie twój interes.
Damien wyglądał jakby nic nie mogło wyprowadzić go z równowagi. Pilot jeszcze przez chwilę się jej przyglądał, po czym odwrócił się i zaczął włączać maszynę.
- Gdzie lecimy?Szybko dotarli do centrum miasta. Damien wstał i podszedł do pilota, który dolatywał już do 555 California Street Building.
- Nie ląduj ale zbliż się do dachu tak, żebyśmy mogli wyskoczyć – Musiał krzyczeć żeby pilot cokolwiek usłyszał. – Potem odleć i udawaj, że cie zmusiliśmy albo się gdzieś ukryj.
Mężczyzna powoli odwrócił głowę w stronę terrorysty.
- Dziękuję – Po samym ruchu warg można było zrozumieć jego słowa.
„Zawsze dotrzymujemy obietnic. Jesteśmy Istiną"
Niebieskooki przytaknął i stanął przy wyjściu razem z Mayą i Oliverem.
Na dole stała cała masa dobrze uzbrojonych policjantów. Były ich setki, jakby zebrali tu wszystkie możliwe siły. W środku musiała znajdować się druga taka ilość. Całkowicie zamknęli budynek dla cywilów, każdy miał broń, każdy był przygotowany na atak.Wyskoczyli jednocześnie, do końca pozostało im 52 piętra. Pierwszym osobom udało się ich już zauważyć, informacja o nich zaczęła się roznosić po terenie całego budynku. Byli nisko przy ziemi do momentu aż helikopter nie odleciał. Gdy się oddalił natychmiast wzięli w dłonie M4 i podbiegli do drzwi. Stanęli po jego obu stronach, a Damien zaczął je otwierać. Zajęło mu to krótką chwilę. Gdy usłyszał charakterystyczny dźwięk od razu w nie kopnął i razem wbiegli do środka.
Maya była ubrana tak samo jak oni. Ciemne koszulki, spodnie moro i ciężkie buty. Tym razem niczym nie zakrywali twarzy, każdy już ich znał, a o Mayi mieli dowiedzieć się w najbliższej przyszłości. Ludzie domyślali się tego, że ktoś im pomaga, byli tego pewni ale dopiero teraz dowiedzą się jak bardzo się mylili z ich przypuszczeniami.
CZYTASZ
Istina
ActionMaya jest córką milionerów, mieszkającą w willi, w San Francisco. Mogła mieć wszystko, co tylko da się kupić za pieniądze, a mimo to czegoś jej brakowało. Zrozumiała to gdy poznała dwójkę osób, które całkowicie zmieniły jej życie. Przestała czuć s...