Twelve

169 20 72
                                    

*Czy wy to widzieliście ?! To wygląda jak takie couple goal AWWWWW ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤*

Jack's pov
Biegłem do domu tak szybko jak mogłem. Jako że nie wziąłem ze sobą kluczy musiałem zadzwonić do drzwi.
Otworzył je Jonah. Czekajcie... Jonah ?

- Mieliście być dopiero za tydzień ? - spytałem zmieszany

- Tak, ale żadna z naszych królewn nie odbierała telefonów i ogółem nie dawała znaku życia - syknął

- Tak wyszło - mruknąłem i próbowałem przejść przez drzwi, ale Jonah je zablokował, a ja zrobiłem zmieszaną minę

- Tak wyszło ?! Martwiliśmy się o was ! - krzyknął wyraźnie wkurzony

- Później pogadamy, teraz muszę iść do Zacha - powiedziałem z naciskiem na słowo : muszę

- Nie wchodź tam teraz. Rozmawia z Danielem - powiedział już dosyć spokojnie

Ja jednak zlekceważyłem jego słowa i pobiegłem do pokoju mojego małego ciasteczka, które tak bardzo skrzywdziłem...

Otworzyłem drzwi i po tym co zobaczyłem, po prostu zamarłem...

Daniel's pov
Nie wiedziałem co powiedzieć więc objąłem go. W pewnym momencie Zach oderwał się ode mnie i powiedział :

- Słyszałem głos Jacka, idzie tu - zaczął panikować

Gdy Jack nacisnął na klamkę, Zach wpił się w moje usta i usiadł mi na kolanach.

CO KURWA ?!

Usłyszałem tylko otwieranie się drzwi a zaraz potem trzask i... znów otwieranie ?

- No to nieźle - powiedział ktoś, najprawdopodobniej Corbyn

Wyglądało to co najmniej dziwnie...
Dwóch całujących się przyjaciół...
Zach siedzący mi na kolanach a w dodatku ja go obejmowałem...
Ktoś zaczął klaskać...

- Gratuluję chłopaki - powiedział Jonah a Zach przestał mnie całować i zszedł z moich kolan

- M-my nie t-ten - zacząłem się jąkać

- A my już wszystko widzieliśmy - zaśmiał się Corbyn

- Corbyn idziemy, nie będziemy przeszkadzać zakochańcom - rzucił i uśmiechnął się lekko

- A-ale... - chciałem im to wytłumaczyć...

- Ej ale Daniel, wiesz o tym że jesteś nie sprawiedliwy w stosunku do Jacka ? - zapytał z markotną miną

- Niby dlaczego ? - zapytał Jonah

- No bo Zach i Jack się potajemnie kochają - mruknął i uśmiechnął się chytrze Cornbean

- CO ?! DLACZEGO JA NIC O TYM NIE WIEM ?! - krzyczał jak opętany Jonah

- Tak jakoś wyszło - powiedział cicho zawstydzony Zach

- TAK WYSZŁO ?! A MYŚLAŁEM ŻE JESTEM WASZYM PRZYJACIELEM ?! - krzyknął i wybiegł z domu trzaskając drzwiami

- Ehh... Kolejny - westchnął Corbyn

- Jak to kolejny ? - zapytał zdziwiony Zach

- Jack jak tylko was zobaczył, słodziaki wy moje, zdenerwował się i pobiegł gdzieś sobie - rzucił z uroczym uśmiechem

- Zach wytłumacz Corbynowi ci ty się stało - powiedziałem stanowczo

- Okej... Usłyszałem Jacka na korytarzu, więc pocałowałem cię, aby wzbudzić w nim zazdrość, przepraszam... - mruknął chłopak i spuścił głowę w dół

- Ehh... No dobra nic się nie stało - powiedziałem

- Pójdę zrobić nam gorącą czekoladę - rzucił i wyszedł z pokoju

- A ja wyskoczę do Starbucksa i poszukam Jonah - westchnął Corbyn

Corbyn pov
Gdy to powiedziałem, wyszedłem z pokoju, ubrałem buty, zabrałem portfel i kluczyki od naszego auta po czym poszedłem przez kuchnię do garażu, odpaliłem samochód i skierowałem się w stronę Starbucksa.
Po dotarciu na miejsce wyszedłem z pojazdu i wszedłem do lokalu.

- Chciałbym zamówić sześć latte - mruknąłem

- Wieczór z znajomymi - spytała kasjerka z uśmiechem

- Raczej przeprosiny dla przyjaciela - powiedziałem i również lekko się uśmiechnął się

- Jedna osoba będzie pić to wszystko ? - spytała zdziwiona

- Proszę mi uwierzyć, on kocha latte, a szczególnie wasze, dałby radę wypić dwa razy tyle - zaśmiałem się

- No to nieźle - również parsknęła śmiechem

- Czy mogła by pani napisać na każdym kubeczku przepraszam ? - zapytałem

- Jasne, nie ma problemu - powiedziała

- To ile płacę ? - spytałem

Po zapłaceniu za napoje, poszedłem do auta, wsiadłem do niego i odpaliłem. Pojechałem prosto do parku w którym lubi przesiadywać Jonah. Zaparkowałem, wysiadłem i ruszyłem w stronę ławki na której go zauważyłem z sześcioma kawami w rękach. Gdy znajdowałem się blisko niego, krzyknąłem:

-BO ! - chłopak podskoczył i rozlał ... kawę ?

- Nie strasz mnie, Bean, a poza tym będziesz mi odkupywał latte - powiedział oburzony

- Chyba sprostam twoim żądaniom - zaśmiałem się i wręczyłem mu sześć latte

- Skąd ty je wziąłeś ? - spytał uśmiechając się

- Kupiłem na przeprosiny, nie chcę aby mój Jonaś się na mnie gniewał - mruknąłem z miną zbitego szczeniaczka (czytaj Dżonaś, wgl nie wiedziałam jak to napisać, a bardzo chciałam to tu umieścić XDD)

- Nie gniewam się... - westchnął

- Ale ? - spytałem wiedząc że coś jest na rzeczy

- Ale było mi po prostu przykro, że ja jedyny nic o tym nie wiedziałem, a podobno jesteśmy przyjaciółmi - powiedział

- Pewnie że jesteśmy przyjaciółmi, Jonah - powiedziałem i przytuliłem go

- Dobrze jest mieć takich przyjaciół... - odpowiedział odwzajemniając uścisk

______________________________________

Szczerze mówiąc w tej książce przewiduję jeszcze tylko dwa rozdziały (lub jeden), ponieważ wszystko układa mi się prawie idealnie do zakończenia, które wymyśliłam 😓 Ale zapraszam na dwie nowe książki które dodałam w ostatnim czasie:
*Mistake // Corbyn Besson fanfiction
* Wszystko i nic, czyli sytuacje z mojego życia

See you later ❤
*autoreczka*

❤A friend whom I love❤/Jachary fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz