13. 'No co ty nie powiesz'

25 0 0
                                    

Sophie

- Na co masz teraz ochotę?

- Pójdziemy do naszego miejsca?

- Pewnie - mała ucieszyła się na moje słowa i pobiegła do drzwi, ale po chwili odwróciła się w moją stronę i wyciągnęła rączkę, którą natychmiast chwyciłam. - Idziemy?

- Tak! - krzyknęła uradowana i razem ruszyłyśmy do wyjścia.

Szłyśmy przez korytarz, a ja nadal nie mogłam się nadziwić pięknem tego miejsca. Wiem, że już to mówiłam, ale nie potrafie w to wszystko uwierzyć. Czy ja na pewno nie śnię? Liczę na to, że mój 'ojciec' nigdy nie tu nie znajdzie i nie zniszczy mojego nowego życia bez niego.

- O czym myślisz? - zapytała Alice, kiedy byłyśmy już w ogrodzie.

- O tym, że strasznie się cieszę, że cię poznałam - blondynka przystanęła, popatrzyła na mnie i rzuciła mi się w ramiona, o mało mnie nie przewracając.

- Kocham cię - szepnęła mi do ucha.

- Ja też cię kocham malutka - odparłam cicho, a ona jeszcze mocniej objęła moją szyję swoimi ramionami. - Nie tak mocno, bo jeszcze mnie udusisz.

- Przepraszam - i nagle jej uścisk zelżał. - Nie chciałam.

- Wybaczam - pocałowałam ją w czółko i postawiłam na ziemi.

- Sophie?

- Tak kochanie? - uklękłam przed nią.

- Złap mnie - zawołała i zaczęła uciekać.

- Osz ty - powiedziałam z uśmiechem na ustach i ruszyłam za małym skarzatem.

Nie mam pojęcia jak ona to robiła, ale za żadne skarby nie mogłam jej dogonić. Robiłam wszystko, co w mojej mocy, lecz na próżno. Musiałam przyznać, że Alice jest bardzo sprytna i potrafi przewidzieć każdy mój ruch. Na prawdę cudowne z niej dziecko i takie pełne życia. Niestety ja w jej wieku taka nie byłam, bo przez całe dnie siedziałam w swoim pokoju i nie mogłam z niego wychodzić, chyba że do łazienki czy na posiłek, który swoją drogą nie zawsze dostawałam. No ale cóż, czasu nie cofnę, bo pewnie i tak nic by to nie dało. Wręcz przeciwnie - byłoby o wiele gorzej, więc jestem z siebie mega dumna, że uciekłam z tego wariatkowa.

- Złap mnie! Złap mnie! - wołała Alice, której słodki głosik wyrwał mnie z zamyślenia i przypomniał, gdzie jestem.

- Mam cię! - pochwyciłam, biegająca wokół mnie dziewczynkę, ale wyrwała mi się, co skłoniło mnie do ponownego biegu. - O Boże - rzekłam do siebie, próbując złapac oddech. Nie sądziłam, ze mam tak słabą kondycję, ale nie poddałam się. Mimo żepłuca mi wysiadały, musiałam ja w końcu złapać.

- Uwaga! - usłyszałam czyiś głos, a potem leżałam na trawie jak długa. - Wszyustko okey? - zapytał ktoś, a ja podniosłam głowę, aby sprawdzić, kto do mnie mówił. - Żyjesz?

- Chyba tak - odparłam.

- Chodź - powiedział nieznajomy i pomógł mi wstać. Po chwili stałam juz o własnych siłach i nagle poczułam piekący ból w prawej stopie. Gdyby nie ten chłopak, znowu straciłabym równowagę. - Co jest?

- Chyba skręciła kostkę - przyznałam, a on czym prędzej zarzucił sobie moją lewą rękę na szyję, a swoją drugą objął mnie w talii.

- Powoli - przyciągnął mnie bliżej, abym nie upadła. - Usiądź tutaj - wskazał na pobliską ławkę - ja opatrzę ci stopę - skinęłam głową na znak zrozumienia.

- Auć! - syknęłam.

- Skręcona - stwierdził. - Poczekaj tu, zaraz wracam - i zniknął mi z pola widzenia.

- Sophie! Sophie! - zawołała blondynka, podbiegając. - Co się stało?

- Potknęłam się i skręciłam kostkę - pokazałam na obuchniętą dolną część nogi.

- Boli? - zapytała zmartwiona.

- Nie - mała spojrzała mi w oczy. Nie uwierzyła mi. - Tak.

- Tak mi przykro - usiadła obok i wzięła mnie za rękę.

- Już jestem - obie popatrzyłyśmy na przybyłego chłopaka. - Wasza Wysokość - lekko skłoniłm głowe na widok Alice.

- Cześć - mała uśmiechnęła się i odwróciła głowę w moją stronę. Jej wzrok mówił: 'Mmm przystojniak'.

- Jak noga? - spytał,klękając przede mną.

- A jak myslisz? - przechyliłam głowę.

- Na pewno cudownie ozdrowiałaś - dotknął mojej stopy, a ja od razu się skrzywiłam. - Moje przypuszczenia były jednak błędne.

- No co ty nie powiesz - zaśmiałam się, a on zdjął mi but i przyłożył lód do gołej kostki. - Aj... zimne...

- Sokojnie - przytrzymał moją kończynę. - Jak będziesz cały czas nią ruszać, to nie zdołam ci pomóc.

- Przepraszam - wstrzymałam oddech, aby nie czuć bólu, ale nic to nie dało, więc spróbowałam innego sposobu, a mianowicie zacisnęłam zęby jak najmocniej i rzeczywiście poskutkowało, gdy brunet smarował stope jakąś maścią i owinął bandarzem.

- Gotowe - powiedział, wstając. - Za parę dni będziesz jak nowo narodzona.

- Dzięki - posłałam mu blady uśmiech. - Chwila. Kilka dni? - chłopak przytaknął, ale chyba nie zrozumiał, o co mi chodzi. - To znaczy, że przez kilka dni nie będę mogła chodzić?

- Możesz, ale nie powinnaś jej za bardzo nadwerężać.

- Skąd wiesz takie rzeczy? - zapytałam zaciekawiona. - Jesteś lekarzem?

- Nie - zaprezczył. - Skończyłem kurs pierwszej pomocy.

- Uuu brawo - uśmiechnął się promiennie.

- Dzięki - odparł.

_________

Hejka ludziska! 👋👋

Przychodzę do Was dzisiaj z nowym rozdziałem, który powinien Wam się spodobać - przynajmniej mam taką zadzieję 😁😇

Jak minęły Wam Walentynki?? ❤

Ja spędziłam je z moim cudownym chłopakiem i swoją drogą były to pierwsze Walentynki, które w ogóle obchodziłam 😁😁😍

Miłego czytania kochani! ❤

Do zobaczenia niedługo 👋👋

Buziaki 💋💋

Never look back | Niall HoranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz