Sophie
- Na co masz teraz ochotę?
- Pójdziemy do naszego miejsca?
- Pewnie - mała ucieszyła się na moje słowa i pobiegła do drzwi, ale po chwili odwróciła się w moją stronę i wyciągnęła rączkę, którą natychmiast chwyciłam. - Idziemy?
- Tak! - krzyknęła uradowana i razem ruszyłyśmy do wyjścia.
Szłyśmy przez korytarz, a ja nadal nie mogłam się nadziwić pięknem tego miejsca. Wiem, że już to mówiłam, ale nie potrafie w to wszystko uwierzyć. Czy ja na pewno nie śnię? Liczę na to, że mój 'ojciec' nigdy nie tu nie znajdzie i nie zniszczy mojego nowego życia bez niego.
- O czym myślisz? - zapytała Alice, kiedy byłyśmy już w ogrodzie.
- O tym, że strasznie się cieszę, że cię poznałam - blondynka przystanęła, popatrzyła na mnie i rzuciła mi się w ramiona, o mało mnie nie przewracając.
- Kocham cię - szepnęła mi do ucha.
- Ja też cię kocham malutka - odparłam cicho, a ona jeszcze mocniej objęła moją szyję swoimi ramionami. - Nie tak mocno, bo jeszcze mnie udusisz.
- Przepraszam - i nagle jej uścisk zelżał. - Nie chciałam.
- Wybaczam - pocałowałam ją w czółko i postawiłam na ziemi.
- Sophie?
- Tak kochanie? - uklękłam przed nią.
- Złap mnie - zawołała i zaczęła uciekać.
- Osz ty - powiedziałam z uśmiechem na ustach i ruszyłam za małym skarzatem.
Nie mam pojęcia jak ona to robiła, ale za żadne skarby nie mogłam jej dogonić. Robiłam wszystko, co w mojej mocy, lecz na próżno. Musiałam przyznać, że Alice jest bardzo sprytna i potrafi przewidzieć każdy mój ruch. Na prawdę cudowne z niej dziecko i takie pełne życia. Niestety ja w jej wieku taka nie byłam, bo przez całe dnie siedziałam w swoim pokoju i nie mogłam z niego wychodzić, chyba że do łazienki czy na posiłek, który swoją drogą nie zawsze dostawałam. No ale cóż, czasu nie cofnę, bo pewnie i tak nic by to nie dało. Wręcz przeciwnie - byłoby o wiele gorzej, więc jestem z siebie mega dumna, że uciekłam z tego wariatkowa.
- Złap mnie! Złap mnie! - wołała Alice, której słodki głosik wyrwał mnie z zamyślenia i przypomniał, gdzie jestem.
- Mam cię! - pochwyciłam, biegająca wokół mnie dziewczynkę, ale wyrwała mi się, co skłoniło mnie do ponownego biegu. - O Boże - rzekłam do siebie, próbując złapac oddech. Nie sądziłam, ze mam tak słabą kondycję, ale nie poddałam się. Mimo żepłuca mi wysiadały, musiałam ja w końcu złapać.
- Uwaga! - usłyszałam czyiś głos, a potem leżałam na trawie jak długa. - Wszyustko okey? - zapytał ktoś, a ja podniosłam głowę, aby sprawdzić, kto do mnie mówił. - Żyjesz?
- Chyba tak - odparłam.
- Chodź - powiedział nieznajomy i pomógł mi wstać. Po chwili stałam juz o własnych siłach i nagle poczułam piekący ból w prawej stopie. Gdyby nie ten chłopak, znowu straciłabym równowagę. - Co jest?
- Chyba skręciła kostkę - przyznałam, a on czym prędzej zarzucił sobie moją lewą rękę na szyję, a swoją drugą objął mnie w talii.
- Powoli - przyciągnął mnie bliżej, abym nie upadła. - Usiądź tutaj - wskazał na pobliską ławkę - ja opatrzę ci stopę - skinęłam głową na znak zrozumienia.
- Auć! - syknęłam.
- Skręcona - stwierdził. - Poczekaj tu, zaraz wracam - i zniknął mi z pola widzenia.
- Sophie! Sophie! - zawołała blondynka, podbiegając. - Co się stało?
- Potknęłam się i skręciłam kostkę - pokazałam na obuchniętą dolną część nogi.
- Boli? - zapytała zmartwiona.
- Nie - mała spojrzała mi w oczy. Nie uwierzyła mi. - Tak.
- Tak mi przykro - usiadła obok i wzięła mnie za rękę.
- Już jestem - obie popatrzyłyśmy na przybyłego chłopaka. - Wasza Wysokość - lekko skłoniłm głowe na widok Alice.
- Cześć - mała uśmiechnęła się i odwróciła głowę w moją stronę. Jej wzrok mówił: 'Mmm przystojniak'.
- Jak noga? - spytał,klękając przede mną.
- A jak myslisz? - przechyliłam głowę.
- Na pewno cudownie ozdrowiałaś - dotknął mojej stopy, a ja od razu się skrzywiłam. - Moje przypuszczenia były jednak błędne.
- No co ty nie powiesz - zaśmiałam się, a on zdjął mi but i przyłożył lód do gołej kostki. - Aj... zimne...
- Sokojnie - przytrzymał moją kończynę. - Jak będziesz cały czas nią ruszać, to nie zdołam ci pomóc.
- Przepraszam - wstrzymałam oddech, aby nie czuć bólu, ale nic to nie dało, więc spróbowałam innego sposobu, a mianowicie zacisnęłam zęby jak najmocniej i rzeczywiście poskutkowało, gdy brunet smarował stope jakąś maścią i owinął bandarzem.
- Gotowe - powiedział, wstając. - Za parę dni będziesz jak nowo narodzona.
- Dzięki - posłałam mu blady uśmiech. - Chwila. Kilka dni? - chłopak przytaknął, ale chyba nie zrozumiał, o co mi chodzi. - To znaczy, że przez kilka dni nie będę mogła chodzić?
- Możesz, ale nie powinnaś jej za bardzo nadwerężać.
- Skąd wiesz takie rzeczy? - zapytałam zaciekawiona. - Jesteś lekarzem?
- Nie - zaprezczył. - Skończyłem kurs pierwszej pomocy.
- Uuu brawo - uśmiechnął się promiennie.
- Dzięki - odparł.
_________
Hejka ludziska! 👋👋
Przychodzę do Was dzisiaj z nowym rozdziałem, który powinien Wam się spodobać - przynajmniej mam taką zadzieję 😁😇
Jak minęły Wam Walentynki?? ❤
Ja spędziłam je z moim cudownym chłopakiem i swoją drogą były to pierwsze Walentynki, które w ogóle obchodziłam 😁😁😍
Miłego czytania kochani! ❤
Do zobaczenia niedługo 👋👋
Buziaki 💋💋
CZYTASZ
Never look back | Niall Horan
FanfictionSophie - osiemnastoletnia dziewczyna, która za wszelką cenę chce zapomnieć o swojej przeszłości. Ucieka więc z "domu", wsiada do pierwszego lepszego pociągu i zaczyna zupełnie nowe życie. Poznaje nowych ludzi, przyjaciół i... rodzinę królewską, do k...