Część XV

223 37 3
                                    

*Error*

Ink wystraszony obrucił się w moją stronę.
-E-Error!?
-Nie, Matka Teresa.
-...-zaczął się cofać, aż doszedł do framugi okna.
-Ink, wyjaśnisz mi...?
-...ile tego słyszałeś?...
-...wszystko.
-...o-odejdź...
-...
-Proszę.
-...nie.-podeszłem do niego.
Zapominając, że jest przed oknem cofnął się gwałtownie i wypadł.
Podbiegłem do okna. Uśmiechał sie spadając. Mimo wszystko złapałem go w ostatniej chwili.
-Puść mnie!
-NIE!
-Dlaczego!? Jestem błędem tego świata! Jego pomyłką! Stworzył istotę, która urodziła się umierająca! Po śmierci jakby nigdy nic otworzyła oczy! Daj mi umrzeć!
-A ja to co!?
-?
-Też jestem błędem...tylko że kodu!
-...-
W czasie jego zdezoriętowania wciągnąłem go przez okno. Przytuliłem go.
-E-Error!?
-Cicho, debil z ciebie! Prawie umarłeś! Chciałeś tego!
-...
-Baka!
-Heh.
-?
-I kto tu jest MangoZjebem?
-...my.-
Kiedy go puściłem zobaczyłem jak płacze.
-Dlaczego...?-nie dokończyłem.
-Nie rozumiesz...
-To mi wytłumacz.
-...kiedy indziej...
-Dobrze.-
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Ink obracając się szybko, zachaczył o zamek mojej bluzy.
-AŁA!-
W drzwiach stanął Dream.
-Error! Co ty mu zrobiłeś!?
-Co?
-N-Nie! Ja p-poprostu się uderzyłem...
-O co?-dopytywał się.
-...o kant framugi od łóżka?
-Nie umiesz kłamać. Ink choć musimy porozmawiać.-
Kątem oczodołu zobaczyłem zmęczenie i niechęć rozmowy Ink'a.
-Ink raczej nie ma siły.
-Nie wypowiadając się za niego! Ty mu coś na pewno zrobiłeś!
-Co!? Chcesz wiedzieć co zrobiłem!?-wkurwiłem się, już miałem powiedzieć co się stało, ale Ink złapał mnie za rękaw bluzy, tym powstrzymując mnie.
-N-Nie, spokojnie, jestem po prostu zmęczony. Z-Zostaw go.
-Nagle usłyszałem jego niewyraźny szept.
- Nie warto...
-Ok?
-Do jutra Dream.-pożegnał się.
-Do jutra...-Ink zamkną drzwi.
Złapałem Ink'a za nadgarstek, syknął z bólu. Gdy złapałem do za wstęgę, jego wzrok był spanikowany. Jego nadgarstek był pocięty. Gdy rozluźnilem uścisk on zabrał swoją rękę i schował ją za plecami.
-Ink.
- Nie dotykaj mnie!
-Ink, ja ci nic nie zrobię.
-...
-Przyżekam.
-...-uspokoił się.
Podeszłem do niego, wziąłem jego rękę, skupiłem magię w jednym miejscu i zacząłem leczyć jego ręce. Spojrzałem na niego, przysypiał. Zawiązał em jego wstęgę na miejsce, wziąłem jego na ręce i położyłem go na jego łóżko. Przykryłem go kocem, a sam usiadłem na podłogę. Nagle pod łóżkiem zobaczyłem coś świecącego na zielono-niebieski kolor. Siedziała tam Depri. Wziąłem ją na ręce. Popatrzyła się we mnie swoim zdrowym lewym oczkiem i prawym ślepym. W oknie spostrzegłem światło. Był to drugi Feniks. Kurwa poznaje ją...to Feniks Albusa Dumbledora! Mam nadzieję że nagle tu nie przylezie. Otworzyłem okno, Feniks wleciała do środka i popatrzył z zainteresowaniem na Depri. Wtedy dopiero zrozumiałem znaczenie imienia naszej małej ptarzyny.

Depri - Depresion - Depresia

O nie...Ink...

***************************

Kolonie Między Universalne / Harry Poter AU Parody/Where stories live. Discover now