Rozdział 6.

248 14 0
                                    


Na mój widok wszyscy poderwali się z wcześniej zajmowanych miejsc i wspólnie ruszyliśmy w stronę centrum. Siatkarze, którzy mieszkają tu już od kilku sezonów chwalili się swoją wiedzą na temat tego miasta oprowadzając nas niczym prawdziwi przewodnicy. Śmiałam się z Maćkiem jak głupia gdy siatkarze opowiadali nam swoje wspomnienia związane z ich pobytem w tym mieście. Mijający nas ludzie pewnie myśleli, że uciekliśmy z psychiatryka, ale wcale nam to nie przeszkadzało.

Przysiadliśmy na chwilę obok fontanny (tak, tej w której miałam zaszczyt się wykąpać). Maciek jak to on, nie darował sobie wspomnienia o zaistniałej kilka dni temu sytuacji. Wszyscy zwijali się ze śmiechu i mogłabym się założyć, że było nas słychać na drugim końcu Rzeszowa. Po opanowaniu emocji zaczęliśmy zastanawiać się gdzie pójdziemy teraz. Po wielu kłótniach i propozycjach padło na jakiś klub. W życiu nie chodziłam w takie miejsca, bo niby po co? Jakoś nigdy mnie tam nie ciągnęło i do tego nie miałabym nawet z kim iść. Jednak muszę przyznać, że bardzo ich wszystkich polubiłam (no, może z jednym, małym wyjątkiem), więc po krótkich namowach zgodziłam się pójść razem z nimi.

Właśnie weszliśmy do polecanego przez nich wszystkich klubu. Nie było aż tak głośno jak myślałam, pewnie dlatego, że jest jeszcze w miarę wcześnie. Zajęliśmy jakiś stolik i ponownie zaczęliśmy rozmowę. Czemu ja dopiero teraz spotkałam takich ludzi na swojej drodze? Znają mnie może kilka dni, a już jestem traktowana jak część ich ekipy.
Opowiadałam właśnie wraz z Maćkiem jak wyglądało nasze pierwsze spotkanie. Później dowiedziałam się trochę o każdym z siatkarzy. Musiało kiedyś przejść do tego iż sportowcy postanowili zamówić jakiś trunek na jak to stwierdzili " rozluźnienie atmosfery" :

- Dobra dla nas to co zwykle. - powiedział Bartek zbierając zamówienia od kolegów. - A co dla pani?- zwrócił się do mnie niczym kelner w eleganckiej restauracji.

I co niby miałam powiedzieć, nie mam zbyt dobrych wspomnień jeśli chodzi o alkohol i nie wiem jak wyglądałoby moje zachowanie po jego spożyciu, więc postanowiłam odmówić:

-Ja nie chce nic, ktoś was musi później do domu zaciągnąć. - odpowiedziałam śmiejąc się przy tym.

- Albo się boisz, że po jednym małym piwie odlecisz. - odezwał się no nie uwierzycie...pan Aleksander Śliwka. Cały wieczór siedział cicho, a teraz nagle postanowił się odezwać. Co za debil nie rozumie, że może nie chcę pić? Zaraz, zaraz czy on mnie prowokuje? Tak i do tego uderzył prosto w moją ambicję więc nie mogłam odmówić. Trzymajcie mnie, bo kiedyś go zabije, zrobił to specjalnie, bo wiedział, że teraz się zgodzę. I miał rację...

- No dobra jedno, ale z sokiem. - powiedziałam do naszego "kelnera". Popatrzyłam na Olka, który właśnie wrednie się do mnie uśmiechał. Ugh...

Po kilku minutach Bartek wrócił z zamówieniami. Mieli rację, teraz było luźniej. Wypiliśmy swoje napoje, ale na nich się nie skończyło. Siedzieliśmy tam jakieś trzy godziny ciągle popijając kolejne trunki. Czułam jak odlatuje i pewnie nic jutro nie będę pamiętać. Kapitan drużyny, który był chyba w najlepszym stanie stwierdził, że już nam wystarczy i chyba miał rację, bo prawie wszyscy troszeczkę przesadzili z alkoholem. Zamówiliśmy sobie taksówki, które przyjechały kilkanaście minut później i odstawiły nas bezpiecznie do domu. Właśnie wchodziliśmy do bloku.

- To co chłopaki wbijacie do nas? - spytał ledwo żywy Maciek.

- No pewnie!!!- odpowiedzieli prawie wszyscy po za kilkoma starszymi graczami, którzy stwierdzili,że partnerki ich zabiją. W trochę mniejszym gronie weszliśmy do naszego mieszkania i zajęliśmy miejsca w salonie. Gdybym wiedziała co się tu stanie w najbliższym czasie od razu po przyjściu poszłabym spać...


Hejka wszystkim!🙌
Mamy już 200 wyświetleń! Jestem mega, mega, mega szczęśliwa. Dziękuję wam, że czytacie moje...😐 szczerze to nie wiem jak nazwać to co robię. W każdym razie jeszcze raz wielkie dzięki!

Kocham Was💜
ACupOfTea123

Nie zapomnij o gwiazdce! 😉

Gra o wszystko Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz