4. Wierzyłam w bezinteresowną, bezgraniczną miłość.

325 14 2
                                    

Dziękuję za ponad 100 wyświetleń, a teraz specjalnie dla was, bonusowy, drugi rozdział w tym tygodniu. Enjoy ;*

Tracy

-Wielkie dzięki za pomoc- powiedziałam do bruneta, gdy pakował papiery do swojej czarnej aktówki.

- Nie ma za co, w końcu to moja praca. Będę cię informował o wszystkich nowych faktach w sprawie- odchrząknął spoglądając na mnie.- Tak wogóle... Dawno się nie widzieliśmy, może dałabyś się namówić na jakąś kawę, oczywiście ja stawiam.

- Wybacz, ale jeszcze sporo pracy dzisiaj przede mną -skłamałam uśmiechając się krzywo.

- Rozumiem. Może innym razem. Do zobaczenia!- pożegnał się opuszczając pomieszczenie na co westchnęłam czując niewiarygodną ulgę. Zrobiłam serię głębokich wdechów próbując jakoś wyrównać moje galopujące tętno.

To co się przed chwilą stało uderzyło we mnie z niewiarygodną siłą. Widziałam go pierwszy raz od dwóch lat i w sumie mogłam się zgodzić na tą kawę, ale nic się we mnie nie zmieniło.

Dalej nie byłam gotowa spotkać się z nim
i szczerze porozmawiać w cztery oczy,
o tym co robiłam przez ten czas czy powspominać stare czasy. W zasadzie nie rozmawialiśmy o takich rzeczach od ponad pięciu lat, bo ledwo byłam w stanie spojrzeć mu w oczy.

Widząc go dzisiaj w progu mojego biura obiecałam sobie, że będziemy się kontaktować tylko jeżeli zajdzie taka konieczność, choć to pewnie i tak nie wyjdzie, bo mamy wspólnych znajomych.

Spojrzałam na ekran monitora
i postanowiłam dokończyć swoją pracę.

Nie szło mi najlepiej, ponieważ byłam cholernie rozkojarzona, przez co robiłam wszystko wolniej niż zazwyczaj.

Przetarłam zmęczone oczy, patrząc na duży zegarek wiszący na ścianie. Było po szóstej, gdy wreszcie się ze wszystkim uporałam.

Zarzuciłam na siebie płaszcz zgarniając z wieszaka moją czarną apaszkę, kiedy zauważyłam srebrny, męski zegarek leżący na brzegu biurka. Od razu pomyślałam, że musi należeć do Shawna. Zagryzłam wargę chowając go do kieszeni mojej niewielkiej torebki. Prawdopodobnie nie zobaczymy się jakoś bardzo szybko, ale przekażę go Niallowi. Skoro razem pracują, o czym niestety mnie nie poinformował, to pewnie widują się praktycznie codziennie.

Trzasnęłam drewnianymi drzwiami
i zamknęłam je za sobą na klucz. Było już całkowicie ciemno, a wąski korytarz na piętrze oświetlała jedynie niewielka żarówka.

Szybko zjechałam na dół chcąc jedynie być już w swoim mieszkaniu i ostatecznie pogrążyć się we własnych myślach.

~~~

Zawsze gdzieś tam w środku byłam typem niepoprawnej romantyczki. Życie dało mi przez to solidnego kopa już nie raz, ale ja nie potrafiłam tego zmienić.

Ciągle wierzyłam w bezinteresowną, bezgraniczną miłość, choć miałam już prawie dwadzieścia pięć lat i twardo stąpałam po ziemi. Przynajmniej w teorii.

Dlatego teraz wyjęłam z najgłębszego zakamarka mojej szafy wielkie, białe pudło pełne zdjęć i moich licealnych wspomnień, którego nie miałam serca ani wyrzucić, ani zostawić w domu rodzinnym.

Przeciągnęłam je na sam środek puchatego, białego dywanu i usiadłam tuż obok zdejmując z niego pokrywkę.

Pierwszym co rzuciło mi się w oczy była fioletowa bluza drużyny koszykarskiej z mojego liceum. Shawn Mendes, zawodnik numer osiem, zastępca kapitana, wieczny optymista, mój były chłopak i pierwsza poważniejsza miłość.

Love me one more time, Shawn Mendes ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz