Shawn
Niedowierzanie. To chyba słowo, które najlepiej opisywało mój stan w tym momencie. Bezskutecznie próbowałem się z tego otrząsnąć, skontaktować z Tracy od ponad doby. Nie byłem w stanie do niej napisać ani zadzwonić.
Poza tym właśnie w tym momencie siedziała z Rose i swoją ekipą w samolocie do Kalifornii, więc szansa na to, że odbierze była znikoma.
Nie wiedziałem również jak zareaguje słysząc jej głos. Byłem zły, bo jednka przez tyle lat mi o niczym nie powiedziała, mając na to naprawdę wiele okazji.
Wyjazd do Nowego Jorku był trudnym okresem w moim życiu. Miałem problem z odnalezieniem się w tej nowej rzeczywistości, brakowało mi moich przyjaciół i rodziny. Niby marzyłem o tym i jeśli chodzi o uczelnię nie mogę powiedzieć na jej temat złego słowa, ale codziennie nawiedzały mnie wątpliwości.
Tracy miała rację, gdyby wtedy zadzwoniła,nie zważałbym na tę uczelnie, wracałbym do Toronto pierwszym możliwym samolotem, żeby tylko ja wesprzeć. Zwyczajnie być blisko, abyśmy mogli przejść przez to razem.
Po jej wyjściu z mojego mieszkania, gdy tylko odrobinę się otrząsnąłem, poczułem ogromną złość, ponieważ w pewnym sensie, pozbawiła mnie możliwości udzielenia wsparcia, wiedzy o tym, że poroniła, a przecież to było też moje dziecko.
Później przyszedł żal, smutek i wyobrażenia na temat tego, jak ciężko musiało jej być. Po części byłem nawet w stanie zrozumieć dlaczego mi nie powiedziała.
Ale nie w pełni, bo ona i jej zdrowie było dla mnie zawsze dużo ważniejsze niż moje własne ambicje.
— Niall, opowiesz mi co się właściwie wtedy działo?— poprosiłem. Horan posłał mi blady uśmiech i kiwnął głową.
— Wiesz, jakiś czas namawialiśmy ją, żeby się z tobą skontaktowała, oczywiście tego nie zrobiła i potem żałowała. Długo nie mogła się pozbierać, płakała, przez praktycznie całe wakacje nie ruszała się z domu, my staraliśmy się ją zrozumieć i wesprzeć. Ja dowiedziałem się o wszystkim jakieś dwa tygodnie po całym tym zajściu, bo byłem wtedy u rodziny w Londynie— przyznał.— Fizycznie doszła do siebie po miesiącu. Bardzo chciała zacząć studia w terminie, mimo że wszyscy jej to odradzali. Jak zwykle postawiła na swoim. — Uśmiechnęłam się, ponieważ to była cała ona, wiecznie zdeterminowana do osiągnięcia celu, często kryjąca prawdziwe emocje w głębi własnej świadomości, nieustraszona, ale w środku cholernie wrażliwa.
Taka Tracy jaką pokochałem kiedyś.
— Potem rzuciła się w wir pracy i obowiązków— kontynuował.— Brała na siebie bardzo dużo. Studiowała,pracowała, grała w drużynie akademickiej i robiła wolontariat. Nie miała za wiele wolnego czasu. Chyba ten natłok zajęć wtedy jej po prostu pomagał. Żyła tak przez cały okres nauki, potem trochę przystopowała, lecz to wszystko zostawiło na niej mniej lub bardziej widoczne ślady.
— Myślisz, że teraz mógłbym coś jeszcze dla niej zrobić?— Szatyn przeniósł na mnie wzrok.
— Tak. Wybaczyć jej to, że nic ci nie powiedziała. Myślę że to pomogłoby jej zakończyć pewien etap w życiu, bo bardzo się obwinia o tę sytuację.— Posłał mi blady uśmiech. — Wiem, że ciebie też to trochę kosztuje, ale teraz, kiedy wyjechała, masz czas, żeby pomyśleć nad tym czego chcesz i co czujesz Shawn.
Miał rację,to jedno musiałem my przyznać. Emocje, które się we mnie kłębiły, cała ta sytuacja, to wszystko było naprawdę świeże i tak naprawdę sam nie byłem teraz niczego pewny.
— Może wróćmy teraz na chwilę do ciebie. Mówiłeś przez telefon, że powinniśmy pogadać. Wątpię, że chodzi o mnie i Tracy, więc mów co cię dreczy. — Mój przyjaciel westchnął i potarł twarz dłońmi.
— Właściwie chodzi o coś, czego dowiedziałem się wczoraj, ale cieszę się, że porozmawialiśmy o tobie i mojej przyjaciółce— wyznał. — Wieczorem przyszła do mnie Rose. — Westchnął cicho.
— No i co chciała?— dopytywałem.
— Stwierdziła, że ma mi do powiedzenia coś ważnego. Wpuściłem ją, nie miałem pojęcia o co może jej chodzić. Ona jest w ciąży Shawn... I to ja jestem ojcem tego dziecka— dokończył. Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Byłem nieco zszokowany, jednak nie zamierzałem pytać jak do tego doszło, bo jesteśmy dorośli i oboje wiemy skąd się biorą dzieci. Nie posądziłbym również Rose o kłamstwo, ponieważ znałem ją dosyć długo i była ostatnią osobą, która oszukałaby kogoś w ten sposób, dlatego dopytywanie czy jest tego pewny również było bez sensu.
— I co zamierzasz zrobić stary?
— Pomogę jej na ile to będzie możliwe, bo nie wyobrażam sobie jej z tym zostawić, ponieważ się do tego przyczyniłem. Bardziej martwię się o swój związek. Naprawdę zależy mi na Mirandzie, ale postąpiłem nieuczciwie. Zdradziłem ją i to ukrywałem, bałem się że mnie zostawi. Dopiero wczoraj, kiedy dowiedziałem się, że będę ojcem, uświadomiłem sobie, że postąpiłem źle. Chciałem ochronić swój związek, kosztem własnej dziewczyny i teraz sprawię jej pewnie jeszcze więcej bólu, ale powinna znać prawdę.
— Mogę ci w jakikolwiek sposób pomóc?— zapytałem.
— Myślę, że nie tym razem. Muszę po prostu zachować się dorośle i ponieść odpowiedzialność za własne czyny. Im szybciej uporządkuje ten cały bałagan, tym lepiej— stwierdził.— Ale dzięki za dobre chęci.
— Powodzenia.— Poklepałem go po ramieniu i wstałem,żeby napić się wody. Stanowczo za dużo informacji jak na jeden dzień...
— Wychodzi na to, że teraz oboje mamy czas, aby wszystko dokładnie przemyśleć— zaśmiał się próbując rozładować atmosferę jaka wytworzyła się między nami podczas tej rozmowy.
— Czujesz coś do niej?— zagadnąłem przerywając chwilową ciszę, która między nami zapadła.
— W liceum byłem nią zauroczony przez jakiś czas. Potem ona sobie kogoś znalazła, ja zrobiłem to samo i myślę, że teraz kocham ją jako przyjaciółkę, a tamtego wieczoru byłem cholernie pijany i raczej nie powtórzyłbym tego na trzeźwo, mimo że Rose jest piękną kobietą— odparł.
— Czyli to dość skomplikowana sytuacja— stwierdziłem.
— Na to wygląda, ale chyba dam jakoś radę, prawda?
— Co do tego akurat nie mam wątpliwości— przyznałem.
Resztę tamtego wieczoru spędziliśmy oglądając mecz hokeja, niewiele się przy tym oddzywajac, jedynie raz na jakiś czas komentując to co działo się na lodzie. Oboje byliśmy zajęci własnymi myślami.
Wszystko się pohmatwało, ale przecież kiedyś musi być dobrze, prędzej lub później. To była myśl niezwykle pocieszająca i budująca w tamtym czasie.
W głowie układałem już plan tego, co zrobię po powrocie Tracy i naprawdę miałem nadzieję, że nie stchórzę i będę w stanie spojrzeć jej w oczy, wybaczyć i po prostu powiedzieć, że mi zależy. Cholernie pragnąłem, aby to wszystko się udało.
Pora wziąć życie w swoje ręce Mendes.
___________________________________________
Dobrych mikołajek misie!
CZYTASZ
Love me one more time, Shawn Mendes ff
FanficOboje wiemy, że minęło sporo czasu. Być może miałam nadzieję jednak cię nie spotkać, a ty miałeś nadzieję nie spotkać mnie. Nie chciałam twojego powrotu, kontaktu z tobą, bo życie bez ciebie wychodziło mi coraz lepiej. Pragnęłam zapomnieć, znaleźć k...