20. Nie wiesz jak się bałem.

160 6 0
                                    

1/2 Zaczynamy niezapowiedziany, świąteczny maratoooooon!🎅💜

Shawn

Byłem przerażony. Nie, w zasadzie to za mało powiedziane. Miałem wrażenie, że zaraz zwymiotuję, a moje ciało odmówi posłuszeństwa. W środku krzyczałem, wszystko mnie bolało, a najbardziej jej widok.

Obraz uderzającego w jej drzwi samochodu i nieprzytomne ciało na moich rękach...

Dzwoniłem po pogotowie i policję, nie będąc nawet w stanie dokładnie streścić tego co się stało, ponieważ to nie mieściło mi się w głowie
i zdawało się być niemożliwe. Jedynym powodem dla którego nie załamałem się w połowie rozmowy z dyspozytorem była świadomość, że muszę za wszelką cenę pomóc Tracy, bo jedynym co mogłem zrobić sam było ułożenie jej w bezpiecznej pozycji i próby zatamowania krwi, która wypływała z rany na jej dłoni, w którą wbiła sobie kawałek potłuczonej szyby, kiedy wyciągałem ją
z samochodu

Czekanie na karetkę, i składanie zeznań na policji zdawało się trwać wieczność. Gdy tylko byłem już wolny, pojechałem do szpitala, aby dowiedzieć się w jakim stanie jest brunetka.

Mogłem oczywiście po kogoś zadzwonić
i chciałem to zrobić, ale okazało się to nie być tak proste jak przypuszczałem.

Niall był dziś umówiony z Mirandą i nie odbierał, a dzwonienie po Rose, która nie powinna się teraz stresować, mogłoby nie być najlepszym wyjściem.

Tak oto wylądowałem w poczekalni na szpitalnym korytarzu, gdzie nikt nie chciał ze mną rozmawiać, ale jako prawnik nie powinienem być tym zbyt zdziwiony, ponieważ informacje na temat stanu zdrowia przekazuje się tyko najbliższej rodzinie, a ja nie należałem do tego kręgu. 

Postanowiłem jednak podać się za jej narzeczonego, aby uzyskać jakiekolwiek informacje, co było możliwe tylko jeśli lekarze odrobinę nagną dla mnie panujące zasady. Miałem na to ogromną nadzieję.

Ciągle była na cholernych badaniach, ponieważ lekarze chcieli wykluczyć wszelkie urazy wewnętrzne. Pielęgniarki chodziły w tę
i spowrotem po korytarzach, ale uzyskanie jakichkolwiek informacji graniczyło z cudem o tej porze.

Siedziałem na plastikowym krzesełku próbując się uspokoić i pozbierać myśli. Cały czas czułem strach, bałem się tego co mogę usłyszeć, a bycie dobrej myśli robiło się coraz trudniejsze.

- Przepraszam, panie doktorze!- zawołałem widząc mężczyznę, z którym udało mi się zamienić parę zdań zaraz po tym jak tu dojechałem. Zwrócił w moją stronę zmęczone spojrzenie i na szczęście zatrzymał się bez zbędnego gadania.

- Zgaduję, że to pan jest  tym narzeczonym mojej pacjentki?- Pokiwałem głową.- Być może nie powinienem, ale....Jej stan jest stabilny, wykluczyliśmy poważniejsze urazy, ma jedynie kilka rozcięć na twarzy i cztery szwy na głębszej ranie dłoni, szkło na szczęście nie dostało się do oczu, jednak po odzyskaniu przytomności panikowała, musieliśmy podać jej leki uspokajające, żeby być w stanie przeprowadzić podstawowe badania. Zostawimy ją na obserwacji, ponieważ doznała niepokojących skoków ciśnienia, co może być spowodowane stresem, ale lepiej to sprawdzić. Przewieźliśmy ją do sali trzydzieści sześć, będzie mógł pan wejść.- Swoją wypowiedzią odpowiedział na praktycznie wszystkie moje pytania, po czym posłał mi blady uśmiech.

- Bardzo panu dziękuję- odparłem zanim zdążył odejść. Nic już nie odpowiedział, pokiwał jedynie głową i udał się do kolejnej sali.
W tym momencie przypomniałem sobie, że powinienem wykonać pewien ważny telefon.

- Dobry wieczór pani Taylor- przywitałem się.

- Dobry wieczór...Shawn? To ty? Czemu dzwonisz z numeru mojej córki, w dodatku tej porze?- Kobieta była wyraźnie zaskoczona czemu nie mogłem się specjalnie dziwić, bo ostatnio spotkałem ją ponad miesiąc temu
i zdobyłem się wtedy tylko na krótkie "dzień dobry", a teraz dzwoniłem do niej po jedenastej wieczorem, w dodatku z telefonu szatynki.

- Tak, dzwonię w sprawie Tracy. Chodzi o to, że miała dzisiaj wypadek- usłyszałem jak osoba po drugiej stronie głośno wciąga powietrze.- Ale nic poważnego się jej nie stało, ma tylko kilka stłuczeń, niewielkich ran i szwy na dłoni. Lekarz powiedział mi, że nie doznała urazów wewnętrznych- dokończyłem.

- Cholera, w którym szpitalu jest? Nie mam jak wyjść z domu, bo Toby się pochorował, a mój mąż jest na wyjeździe służbowym- żaliła się.

- Może pani być spokojna, będę informował o wszystkim na bieżąco  i zostanę tu tyle ile będzie trzeba, więc może pani być spokojna, adres wyślę sms-em- zapewniłem.

- Bardzo ci dziękuję Shawn.

Wymieniliśmy jeszcze kilka uprzejmości. Po kilku minutach udało mi się praktycznie całkowicie uspokoić mamę dziewczyny oraz zakończyć rozmowę.
Postanowiłem nie zwlekać i od razu znaleźć wspomnianą salę, więc udałem się na drugie piętro.

Spojrzałem przez okienko w głąb jednej z sal  i już wiedziałem, że dobrze trafiłem.

Wszedłem do pomieszczenia, w którym oprócz dziewczyny śpiącej na łóżku, znajdowała się również pielęgniarka poprawiająca kabelki od aparatury, która monitorowała parametry życiowe T
racy. Kobieta posłała mi pokrzepiający uśmiech.

- Będzie z nią dobrze, ale potrzebuje odpoczynku i obudzi się dopiero jutro- powiedziała klepiąc mnie po ramieniu.

- Mogę z nią chwilę zostać?- zapytałem z nadzieją.

- Tak, może pan tu przebywać, jednak bardzo proszę niczego nie dotykać, ponieważ oboje możemy mieć potem problemy.

Żadne z nas już więcej się nie odzywało, a pielęgniarka po sprawdzeniu aparatury ostatni raz, wyszła z pomieszczenia.

Rozejrzałem się wokół. W sali były jeszcze dwa wolne łóżka, na których aktualnie nie było żadnych pacjentów.
Jedynym źródłem światła w pomieszczeniu był monitor i mała lampka na szpitalnej szafce.

Przestawiłem stojące pod ścianą krzesło
i usiadłem obok łóżka, na którym leżała Tracy. Delikatnie ująłem jej dłoń, aby nie zakłócić w żaden sposób pracy otaczających ją urządzeń.

- Boże, nawet nie wiesz jak się bałem- zacząłem wiedząc, że i tak mniej nie usłyszy, ponieważ jest pogrążona w głębokim śnie. - Nie wybaczyłbym sobie gdybyś...Nie chcę nawet o tym myśleć.- Zacisnąłem szczękę hamując napływające mi do oczu łzy. - Przepraszam cię, jestem tak cholernym idiotą. Chciałem z tobą porozmawiać i wszystko zepsułem przez moją urażoną dumę, a przecież dobrze wiem jak żałujesz, że mi nie powiedziałaś, nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak ciężko ci było i pewnie dlatego jest mi tak źle z tym, że o niczym nie wiedziałem. W głębi serca wybaczyłem ci jeszcze tego samego dnia, w którym mi wszystko powiedziałaś.— Uśmiechnęłam się blado, choć doskonale wiedziałem, że ona i tak tego nie zobaczy.— Zależy mi na tobie Tracy, tym razem nie stchórzę, porozmawiamy, kiedy się obudzisz.
Straciliśmy już zbyt dużo czasu, pewnie teraz zaczęłabyś na mnie krzyczeć, ale naprawdę często zdarza mi się żałować, że cię tutaj zostawiłem, bo żaden nowojorski uniwersytet nie był wart utracenia ciebie na tyle czasu.

Nie odezwałem się więcej, jedynie czuwałem przy dziewczynie przez całą noc chcąc mieć pewność, że wszystko z nią w porządku. Patrzyłem na jej unosząca się klatkę piersiową, poprawiałem poduszkę i kołdrę aż w końcu sam zasnąłem, pochylony nad jej łóżkiem.

___________________________________________

Wesołych Świąt Wszystkim!🎅 Mam nadzieję, że dobrze spędzicie ten czas
i chociaż trochę odpoczniecie.💜

Wielkimi krokami zbliżamy się do końca tej historii, kolejny rozdział już jutro, więc bądźcie czujni.

Wasza
Po_prostu_M💜💜💜

Love me one more time, Shawn Mendes ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz