Tracy
Czasami naprawdę ciężko jest przewidzieć bieg nadchodzących zdarzeń. Szczególnie w dni takie jak ten, kiedy pojawiają się nowe okoliczności, a wódka powoli przejmuje kontrolę nad braćmi Horan.
Siedziałam na kanapie obok całkowicie trzeźwego Shawna, który jak się okazało przyjechał autem, coraz bardziej żałując, że nie wlewam w siebie takiej ilości alkoholu jak nasi towarzysze.
Przez te dwie godziny, które tu jestem, wypiłam dwie lampki wina. Rozsądek wziął nade mną górę, po większych dawkach alkoholu potrafię zrobić się strasznie wylewna, bo mam naprawdę słabą głowę, a nie chcę skończyć przyklejona do Mendesa lub powiedzieć kilka słów za dużo.
Przez sporą część tego wieczoru, czułam na sobie wzrok bruneta i przeklinałam w myślach Nialla, który wydawał się naprawdę starać, żebyśmy jak najbardziej naruszyli swoje przestrzenie osobiste, nieustannie rozpychając się na niewielkiej kanapie.
Ledwo pohamowałam chęć zepchnięcia go na podłogę, kiedy usiadł zajmując dwie trzecie powierzchni kanapy, a ja prawie wylądowałam na kolanach Shawna, trochę rozbawionego i tak jak ja zakłopotanego nieco zaistniałą tutaj sytuacją.
Posłałam mojemu przyjacielowi spojrzenie, które miało zasugerować, że ma się ogarnąć. W odpowiedzi prychnął, ukazując zęby w szerokim uśmiechu, a ja miałam wrażenie, że zaraz wyjdę z siebie.
Wreszcie zrobił dla mnie trochę miejsca
i usiadł normalnie z miną niewiniątka. Przysięgam,kiedyś naprawdę zrobię mu poważną krzywdę, ponieważ jest świadomy tego co robi mimo sporej ilości procentów. Znam go na tyle, aby być tego pewną.— Ah, chyba się starzeję, bo nie mam już nawet ochoty na picie alkoholu na własnych urodzinach — westchnął Greg, spoglądając na nas i odstawiając pusty kieliszek na stół.
— Cóż braciszku, starość nie radość. Chyba powoli zmieniasz się w nudnego, ustatkowanego tatuśka, niedługo zacznie cię jeszcze boleć kręgosłup przy wstawaniu z kanapy—parsknął szatyn obok mnie.
— Grabisz sobie, oj grabisz, a najgorsze jest to, że nie mogę użyć teraz ciętej riposty, którą mam w głowie, bo jakaś biedna dziewczyna jednak się z tobą związała — Wykrzywił usta ukazując, przerysowany smutny grymas.
Parsknęłam śmiechem, którego nie byłam już w stanie powstrzymać. Niall zwęził złowrogo oczy, chcąc wyglądać groźniej, co nie wyszło mu najlepiej.
— Ty to się lepiej tak nie śmiej, tylko poszukaj tego swojego księcia, póki nie masz trzydziestki, latka lecą słońce— powiedział do mnie z ironicznym uśmieszkiem. Przewróciłam oczami.
— Ale Niall, ja wcale go nie szukam, nie czekam też jego nadejścia, po prostu spełniam się zawodowo—rzuciłam wzruszając ramionami i unosząc hardo głowę, gdy zabrakło mu argumentów.
Mój przyjaciel po alkoholu był jak wujek dobra rada, który nosi brzemię przypominania wszystkim, a szczególnie kobietom o ich zegarze biologicznym. O ile znosiłam to, gdy rozmawialiśmy w cztery oczy, o tyle teraz chciałam, żeby zakończył ten temat i chyba się udało.
— No młoda, to się nazywa dobre podejście — przyznał starszy Horan i przybił ze mną piątkę.
— Tak, zajebiste podejście. Jesteś silną, niezależną kobietą, która nie potrzebuje facetów w życiu i oddaje się pracy. Czekam aż staniesz się jedną z tych radykalnych feministek, odkryjesz w sobie pociąg seksualny do kobiet i zaczniesz chodzić w tych wszystkich marszach, z których nabijaliśmy się liceum— zironizował. W stanie lekkiego upojenia alkoholowego, lubił również przewidywać dalszy ciąg życia znajomych ludzi, którzy akurat usiedli gdzieś obok.
Nawet nie wiem kiedy, cały salon wypełnił się śmiechem pozostałej dwójki. Poczułam się doszczętnie zirytowana zachowaniem szatyna, bo chyba naprawdę nie miałam wtedy nastroju na tego typu żarty.
Nie wiedząc co powiedzieć, zepchnęłam go z jego własnej kanapie, przy akompaniamencie kolejnych salw śmiechu nawet samego Nialla i po jakimś czasie sama uznałam tą sytuację za zabawną.
I nie mam pojęcia czemu ani jak to się dokładnie stało, atmosfera pomiędzy nami wszystkimi całkowicie się rozładowała. Poczułam się tak swobodnie, że przekręciłam się na kanapie, odwracając twarz do Shawna. Z początku utrzymywaliśmy lekko niezręczny kontakt wzrokowy.
— Ścięłaś włosy— Było to pierwsze zdanie jakie skierował wyłącznie w moją stronę. Poczułam ogromną ulgę mimo, że było to tylko luźne i zwyczajne spostrzeżenie, które miało na celu przerwanie krępującego milczenia, ale tamtego wieczoru to był milowy krok prowadzący nas do przełamania muru jaki między nami postawiłam.
— Możliwe, twoje za to są dłuższe niż ostatnio— zauważyłam.
— Czy naprawdę po tylu latach ciszy między nami, zaczęliśmy rozmowę od naszych fryzur?—zapytał.
— Na to wygląda, ale to nic dziwnego Shawn. To po prostu my—Wzruszyłam ramionami, a uśmiech na jego twarzy stał się jeszcze szerszy.
Tamta sytuacja była naprawdę miła i potrzebna nam obojgu. Zwyczajne odwrócenie się do niego przodem i pierwsze wypowiedziane przez nas zdania, one okazały się czymś kluczowym.
~~~
Tamten piątkowy wieczór minął naszej czwórce na rozmowach i nie zawsze śmiesznych żartach coraz bardziej wstawionego Nialla. Zanim się obejrzałam, było już po północy i powoli zbliżała się pora powrotu do domu.
Zmęczenie całym tygodniem powoli dawało o sobie znać, a nie chciałam usnąć siedząc na kanapie w towarzystwie tych żartownisiów.
Wyszłam z mieszkania żegnając się ze wszystkimi i nagle przypomniałam sobie, że dalej mam w torebce ten przeklęty, srebrny zegarek, ale nie chciało mi się wracać tam po raz kolejny. Byłam już przy wyjściu, gdy usłyszałam za sobą czyjeś kroki.
— Poczekaj, podwiozę cię— zaoferował Shawn zbiegając po schodach.
— Nie musi...—zaczęłam, jednak nie dał mi dokończyć.
— To naprawdę żaden problem— przerwał mi.—Mam jutro rano kilka rzeczy do załatwienia na mieście i sam powinienem jechać już do siebie— dokończył.
Westchnęłam w geście kapitulacji i pozwoliłam, aby przepuścił mnie w drzwiach, następnie przeszliśmy kilka metrów dalej, do miejsca, w którym zaparkował swoje auto.Usiadłam na przednim siedzeniu i wytłumaczyłam mu gdzie ma mnie odwieźć.
Ciszę w samochodzie zakłócała jedynie cicha melodia piosenki lecącej w radiu. Spoglądałam na oświetlone latarniami zaspy śniegu na poboczach i świecące szyldy mijanych po drodze sklepów i restauracji.Trwało to zaledwie minutę, nim samochód zatrzymał się przed dobrze znanym mi budynkiem.
— Shawn— przerwałam ciszę— całkowicie zapomniałam o tym, że mam coś co chyba należy do ciebie.— Zmarszczył brwi, ale gdy podałam mu jego zegarek, twarz rozjaśniła mu się w nagłym zrozumieniu.
— Dzięki, szukałem go wczoraj przez cały dzień— zaśmiał się, a ja w tym czasie tkwiłam na miejscu pasażera, zastanawiając się czy powinnam już wyjść z tego auta, czy może jednak nie.
— No to...Dziękuję za podwózkę i dobranoc— powiedziałam mając zamiar opuścić jego samochód.
— Dobranoc— odparł, jednak gdy moja dłoń wylądowała na klamce, poczułam jak łapie mnie za nadgarstek.
— Pójdziesz ze mną kiedyś na tą kawę? Tylko nie wymiguj się pracą, pozwolę ci samej wyznaczyć odpowiedni termin— Przy ostatnich słowach lekko się uśmiechnął. Jego oczy wyrażały tak szczerą nadzieję, że poczułam miłe ciepło na sercu.
— Przemyślę to— odpowiedziałam wysiadając.
Potem on odjechał w swoją stronę, a ja weszłam do mieszkania kręcąc głową z wielkim uśmiechem na twarzy.
____________________________________
Nareszcie udało mi się wstawić rozdział zgodnie z wcześniejszymi obietnicami! Miłej niedzieli ;*
CZYTASZ
Love me one more time, Shawn Mendes ff
FanfictionOboje wiemy, że minęło sporo czasu. Być może miałam nadzieję jednak cię nie spotkać, a ty miałeś nadzieję nie spotkać mnie. Nie chciałam twojego powrotu, kontaktu z tobą, bo życie bez ciebie wychodziło mi coraz lepiej. Pragnęłam zapomnieć, znaleźć k...