14. Są moje urodziny, więc ci nie odmówię.

182 11 14
                                    

Tracy

Życie chwilami bywa naprawdę skomplikowane, ale moje ostatnio wydawało się dosyć poukładane i proste.

Po tym jak dowiedziałam się, kto jest odpowiedzialny za kradzież pieniędzy z mojego wernisażu, byłam odrobinę spokojniejsza, ale tylko troszkę, bo Felix wciąż pozostawał na wolności i mógł mieć problemy psychiczne.

Cały czas bacznie obserwowałam swoje otoczenie. Nie działo się nic niepokojącego. Tylko w mojej ekipie pracowniczej nastąpił pewien rozłam i nie wszyscy chcieli uwierzyć w to co się stało, jednak sytuacja powoli się normowała, emocje opadały.

Wszystkie swoje obawy i niepokoje, przegadałam z Rose w sobotni wieczór. Rozmowa z nią dużo mi dała i pozwoliła spojrzeć na to z innej strony.

A teraz cóż...

Była już połowa marca, a ja za dwa tygodnie miałam jechać do Kalifornii, żeby zrobić zdjęcia na kolejny wernisaż.

Miałam już okazję kiedyś zwiedzić tamte strony i jest tam wiele miejsc godnych uwiecznienia na moich fotografiach.

A dzisiaj był szesnasty marca, dla większości ludzi nic nie znacząca kartka w kalendarzu, dla mnie dzień moich dwudziestych piątych urodzin. Nie jest to może coś niezwykłego, bo od kilku lat jestem już dorosła, jednak świadomość tego, że mam dzisiaj urodziny jest w jakiś sposób miła.

Szczególnie, że pierwsze życzenia od mamy i brata dostałam już po północy.

Niektórzy mówią, że każde kolejne urodziny przybliżają nas do końca naszego życia. To jest prawda, bo ludzie przecież rodzą się, żyją, czasem o wiele zbyt krótko, a na koniec umierają, prosty i logiczny mechanizm.

Dla mnie urodziny to nie tylko dzień, w którym jeszcze bardziej dociera do mnie, że się starzeję, ale też czas na myślenie o tym, jak bardzo zmieniłam się na przestrzeni czasu.

W każde ze swoich urodzin, już od nastoletnich lat życia, dochodzi do mnie ile może wydarzyć się podczas jednego roku. Wszystko ciągle ulega zmianom, a jedyną pewna sprawą wydaje się być to, że każde życie kiedyś się kończy.

Moją skrzynkę mailową napełniły życzenia urodzinowe od krewnych i znajomych. Po odpisaniu na większość z nich, wyszłam z domu do pracy.

Dzisiaj kończyło się przemeblowanie na naszym piętrze. Dotychczas puste, szare ściany na korytarzu, zostały ozdobione przez zdjęcia z moich sesji. Wszystkie były oprawione w proste, srebrne ramki i wywołane w dużym formacie.

Całość okazała się wyglądać wprost świetnie, dlatego na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech. Czułam, że to będzie dobry dzień.

- Ty, ja, Niall z dziewczyną i Shawn, dzisiaj o dziewiętnastej w barze. Nie myśl nawet o tym, żeby mi odmówić- zaczęła od wejścia Rose wygrażając mi palcem.

- Dobrze, już dobrze- uspokoiłam ją.- Są moje urodziny, więc ci nie odmówię.

- Poszło łatwiej niż sądziłam- zdziwiła się, a ja wzruszyłam ramionami i weszłam do swojego gabinetu.

Nie miałam na teraz zbyt dużo pracy. Musiałam tylko sprawdzić wszystkie moje rezerwacje w Los Angeles, aby nic mnie nie zaskoczyło w ostatniej chwili, choć i tak jeszcze wiele może się zmienić.

~~~

-No, chyba jesteśmy gotowe- stwierdziła moja przyjaciółka po zlustrowaniu mnie od stóp do głów. Przewróciłam oczami
i jeszcze raz spojrzałam w lustro. Miałam na sobie żółtą, sztruksową spódnicę, czarną bluzkę z długim rękawem i szpilki. Włosy, zazwyczaj wyprostowane, tym razem układały się w lekkie fale, a całość dopełniał delikatny makijaż z bordowym akcentem na ustach.

Love me one more time, Shawn Mendes ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz