3

593 60 5
                                    

Serdecznie chciałabym pozdrowić moją przyjaciółkę kolorowa_anka.b
Dziękuję za pomoc w tworzeniu tego opowiadania ❤️

b Dziękuję za pomoc w tworzeniu tego opowiadania ❤️

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~Selene Allerdyce~

Obudziła mnie głośna muzyka. Otworzyłam zaspane oczy, w pokoju było jasno. Przeciągnęłam się leniwie, jak mi się chce ziewać "aaaa" zasłoniłam dłonią otwartą buzię. Spojrzałam na budzik który stał na szafce nocnej po prawej stronie łóżka. Patrzyłam tak na niego dłuższą chwilę. Mój mózg jeszcze nie pracował, mrugnęłam kilka razy. "Muszę wypić kawę, kawusia dobra na wszystko" pomyślałam, a po chwili trybiki chyba zaczęły się kręcić. Jest kilka minut po jedenastej, czyli dzień jak co dzień.


Mimo głośnej muzyki słyszałam, jak tata akurat śpiewał "Sweet dreams are made of this..". Nie przepadam za tą piosenką. Zawsze nucił ją Peter, kumpel taty. Kiedyś miałam go za dziwaka bo ciągle nosił ze sobą gogle. Dopiero później wyjaśnili mi, że jest on mutantem, który bardzo szybko się porusza. Gogle były ochroną na oczy. W sumie wszystkie muchy byłyby jego. Na usta też powinien sobie coś załatwić.

Słowa tej piosenki znali już wszyscy. Nawet Diana, mimo że nie przepada za śpiewaniem. Dla niej podobał się teledysk, a dokładniej te "miękkie" niedźwiedzie, które "tańczyły" bądź tak jak ja uważam "łapały równowagę". Tak, Diana ma specyficzny gust.

Usiadłam na łóżku zastanawiając się co na siebie włożyć. Po krótkim przemyśleniu wzięłam z szafy ulubione czarne, szerokie dresy i szarą koszulkę z dekoltem w kształcie litery "u". Założyłam na stopy moje mięciusie kapcie w kształcie łap dinozaurów. Dlaczego w takim? Był to prezent od Diany. To powinno wszystko wyjaśnić.
Mimo że nie pałałam do dinozaurów taką miłością jak ona, to lubiłam te kapcie. Były takie mięciusie i ciepłe.

Poszłam do łazienki odbyć poranną toaletę, oraz się przebrać. Po dziesięciu minutach byłam gotowa. Wyszłam z łazienki i udałam się schodami na dół do kuchni.

Tata z uśmiechem na twarzy tańczył przyrządzając jedzenie. Jego ciemne włosy jak zwykle były ułożone na żel, a brązowe oczy wyglądały na zadowolone. Był ubrany w szarą koszulkę i dżinsowe spodnie.

Odkąd tu zamieszkaliśmy zaczął interesować się kuchnią i gotowaniem.
Łatwo miał z obróbką termiczną, jego gorący dotyk skracał pieczenie nawet o dziewięćdziesiąt procent. Jednak kiedyś mu to nie wychodziło, przez co często obiad był spalony na węgiel albo przypalony.

Gdy mnie zauważył ściszył muzykę, aby można było bezproblemowo rozmawiać.

— Dzień dobry, Słonko — Rozejrzał się — A gdzie jest Diana?

Chwilowo patrzyłam na niego  zdezorientowana. Cholera, zapomniałam o niej. Mam nadzieję że jest już w domu. W sumie wujek do mnie nie dzwonił  co raczej świadczy o tym że tak.

— James po nią przyjechał z samego rana — Uśmiechnęłam się nerwowo.

— Szkoda, zrobiłem wam pancakes — Na jego twarzy pojawił się teatralny smutek — No cóż, w takim razie będziesz musiała sama to zjeść — Mrugnął do mnie okiem.

— Liczę na to że mi w tym pomożesz — uśmiechnęłam się do niego — A gdzie jest Susan?

— Chyba w ogrodzie, wspominała że musi przesadzić kwiaty — Wzruszył ramionami.

Susan to moja macocha, nie przepadam za nią. Mieszka z nami od dwóch lat i według mnie tylko udaje swoją sympatię do mnie. Nie wiem, czy tata zauroczył się w jej wyglądzie, czy charakterze. W sumie nawet mniejsza, najważniejsze, że jest szczęśliwy.

Mama miała na imię Elizabeth i po jej śmierci rzadko widziałam uśmiech taty, kochał ją i cierpiał po jej stracie. Gdy zmarła miałam dziesięć lat, przez kilka lat chorowała na nowotwór krwi. Można powiedzieć, że widziałam z tatą jak powoli uchodzą z niej siły i nadzieja na poprawę zdrowia. To było straszne. Pamiętam, jak płakała po nocach i cierpiała po chemioterapiach. Cały czas starałam się ją pamiętać jako uśmiechniętą blondynkę z niebieskimi oczami. Moja rodzicielka była średniego wzrostu i miała cudowną figurę. Zawsze jej mówiłam, że mogłaby zostać modelką, zazwyczaj negowała ten pomysł i się śmiała. Uwielbiałam jej śmiech, umiała nim rozweselić innych, a nawet rozładować napiętą atmosferę.

Gdy miałam trzynaście lat, przeprowadziliśmy z USA do Kanady. Zamieszkaliśmy z dala od miasta i staraliśmy się zacząć życie od nowa. Poszłam do nowej szkoły, a tata szukał pracy.

Gdy miałam siedemnaście lat, tata zaczął spotykać się z pewną kobietą. Od samego początku jej nie lubiłam. Wyglądała na typową paniusię z miasta, rude włosy, loczki, mocny makijaż i wyzywające ciuchy. Do tego traktowała mnie jak powietrze.

Na początku kłóciłam się z tatą, nie chciałam by się z nią spotykał. Dopiero po pół roku wojny odpuściłam, doszłam do wniosku, że tata też zasługuje na szczęście. Gdy miałam osiemnaście lat, Susan zamieszkała z nami. Pierwsze miesiące były trudne, jej fałszywość mnie dobijała. Nie ma co ukrywać, nienawidziła mnie. Dlaczego? Sama nie wiem. Teraz staramy się unikać, tata wie, że za sobą nie przepadamy i nie stara się nas godzić na siłę.

— Dobrze — Podeszłam do stołu, już miałam siadać gdy nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Był tak niespodziewany, że się wzdrygnęłam.
— Kto mnie tu straszy?! — Lekko zdenerwowana  podeszłam do drzwi, aby powitać gościa.

Przede mną stał młody brunet z szerokim uśmiechem na twarzy. Jego piwne oczy błyszczały zalotnie.

— R.. Roman? Co ty tutaj robisz? — Jego obecność wprawiła mnie w lekkie zakłopotanie.

— Przyszedłem odwiedzić moją małpkę — Uśmiech na jego twarzy znacznie się zmniejszył. — Czekałem na ciebie wczoraj.

— Nie mogłam przyjść. — Odparłam krótko.

— Kto przyszedł? — Usłyszałam głos taty.

— Mój znajomy — Odpowiedziałam mu po chwili.

— Znajomy? — Roman spojrzał na mnie pytającym wzrokiem — Twoi rodzice o nas nie wiedzą?

— Później ci to wyjaśnię, wejdź. — Gestem zaprosiłam go do środka. — Tata akurat zrobił pancakes, mam nadzieję że je lubisz, KUMPLU. — Ostatni wyraz mocno zaakcentowałam. Mam nadzieję że zrozumiał przesłanie.

— Cześć Roman — Tata podał mu dłoń — Dawno u nas nie byłeś.

— Ostatnio sporo pracowałem — Spojrzał na mnie po czym dodał - I tak jakoś wyszło.

Zaraz do kuchni weszła Susan, umyła ręce i razem usiedliśmy do stołu.

*         *        *

(Tekst edytowany)

Córka Mutanta || James "Logan" HowlettOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz