Jechaliśmy przez centrum aż w końcu dotarliśmy do szpitala. Nie zwracając na nic wparowałam do szpitala i od razu pobiegłam do recepcji.
- Gdzie kurwa leży mój brat?!
Zaczęłam krzyczeć na cały hol.
- Pani do mężczyzny z wypadku?
- tak jestem jego siostrą, co jest z nim?!
Dalej krzyczałam. Cholernie się o niego martwiłam, w końcu to mój braciszek..
- niech się pani uspokoi, pani brat aktualnie ma operacje, ale spokojnie rany nie są aż tak rozległe, wyliże się on z tego.
Opadłam na podłogę, nie mogłam stracić swojego braciszka...czułam się niczym w jakiejś kiepskiej komedii która wcale nie była zabawna...czy wystarczająco już się nie nacierpiałam..? Dlaczego to zawsze przytrafia się mnie?! Po chwili przybiegł do mnie Nathan..podniósł mnie z ziemi i zaprowadził pod sale w której Alan miał operację...Tak cholernie się o niego martwię...
Siedzieliśmy już pod salą dobre pół godziny...w końcu z sali wyszedł lekarz.
- panie doktorze..co z nim..?
- a pani to pewnie siostra, pan Parker gdy został przewieziony tutaj był ledwie przytomny, krwotok wewnętrzny musieliśmy zatamować dlatego ta operacja była potrzebna. Wszystko jest już ustabilizowane. Pani brat musi teraz dużo odpoczywać, za niedługo będzie można go odwiedzić, na razie jest w śpiączce.
Lekarz odszedł..kamień spadł mi z serca. Ta gnida zapłaci za tą nieostrożność...jak i za straszenie mnie. Jednak zastanawiała mnie jedna rzecz, gdzie mój ojciec? przecież on powinien tu być, kurwa przecież on jest jego jebanym ojcem. Dlaczego ona zawsze taki jest? Taki ughh nawet nie ma na niego określenia.
Wróciłam na swoje miejsce i oparłam się o ramie swojego chłopaka. Ten objął mnie swoim ramieniem. Przymknęłam na chwilę...lecz po chwili porwał mnie Morfeusz w swe objęcia.
Obudziłam się koło godziny 18, byłam w jakiejś sali. Gdy rozejrzałam się lepiej a moje oczy przyzwyczaiły się do światła moim oczom ukazał się mój brat a koło niego Nathan. Momentalnie wstałam.
- Ty idioto nie strasz mnie tak nigdy więcej...
- przepraszam mała...
Przytuliłam bruneta delikatnie tak aby nie zrobić mu krzywdy.
-Był tutaj ojciec?
- Nie widziałam go..
- To dobrze.
Spojrzałam na niego niezrozumiale, chłopak tylko "machnął ręką'' jednak w jego stanie to bardziej wyglądało jak by próbował wykonać jakikolwiek ruch. Zaraz po tym na jego twarz wkradł się wyraz bólu.
- o co tutaj chodzi? Alan?
- mała to nic takiego, pokłóciłem się z nim dzień wcześniej, był mi winien pieniądze i powiedział że mi ich nie odda. Cała historia
- okay...- mruknęłam w jego stronę. Zaraz po tym Nathan stanął za mną i przytulił do swojej klatki piersiowej.
- stary może nie przy mnie co? - powiedział z rozbawieniem Alan gdy zobaczył jak mój chłopak całuje moja szyje. Ten tylko pokazał mu środkowy palec i pocałował mnie w usta, oddałam pocałunek jednak oderwałam się on niego gdy usłyszałam dźwięk udawanych wymiotów.
Odwróciłam się do bruneta i spiorunowałam go wzrokiem.
- dobra zakochana parko wy jedźcie do domu odpocząć, jutro przyjedziecie dobra?
- Skarbie twój upierdliwy brat ma rację, jutro przyjedziemy do niego a teraz musisz odpocząć.
- naaaah no dobra
Po około 20 minutach siedziałam w wannie i brałam gorącą kąpiel, nagle drzwi od łazienki otworzyły się a w nich stanął Nathan. Wszedł do łazienki i zamknął za sobą drzwi na klucz. Rozebrał się i wszedł do mnie do wanny. Bez słowa pocałował mnie w usta a jego jedna ręka powędrowała na moją pierś natomiast druga na moją kobiecość. Jęknęłam w jego usta. Już dobrze wiedziałam jak to się skończy...
Po kąpieli leżałam w swoim łóżku razem z chłopakiem. Patrzyłam w jego oczy a on w moje.
- Dobranoc kochanie
- Dobranoc księżniczko
I w ten sposób zasnęłam z uśmiechem na ustach.
CZYTASZ
My queen
Romance" My queen " pomysł na opowiadanie dała mi moja ibff. Mam nadzieję że wam się spodoba ;)