-Chejronie! - zawołała Kate od progu. Weszła do środka i zaczęła rozglądać się po pokojach. Taki wielki centaur, a tak łatwo mu się ukryć. - Chejronie! Musimy porozmawiać!
-Tak, tak, słyszałem już, co się stało, jednak nie mogę ci pomóc - wymamrotał, gramoląc się z kuchni do korytarza. - Widzisz... czasami herosi dostają inne moce niż te, które standardowo im się po rodzicach należą... Ale to nie znaczy, że coś jest z tobą nie tak. Z nowej umiejętności trzeba się cieszyć, starać się ją w bezpiecznych warunkach zrozumieć i w miarę możliwości rozwijać.
-Co?... A, mówisz o mojej więzi z pegazami. Tak, to... dość niespotykane i bardzo nowe, ale już się tym zajęłam - machnęła ręką. - Jakoś to będzie. Przyszłam porozmawiać o czym innym - oznajmiła. Chejron zmarszczył brwi i wskazał jej drzwi do salonu. Przekroczyła je i klapnęła na fotel. - Chodzi mi o Elodie i Jojo. Czy... nie powinniśmy zacząć się martwić?
-Nie widzę ku temu powodu... - zaczął, ale ona mu przerwała.
-Przecież w ogóle nie ma z nimi kontaktu! Powinniśmy codziennie próbować się do nich dodzwonić Iryfonem. I może wysłać kogoś za nimi. Mam złe przeczucia...
-Posłuchaj - Chejron pochylił się nad nią z kojącym uśmiechem. - Już przecież kogoś wysłaliśmy. Nie wiem dokładnie, co Rita planuje, ale trzeba jej zaufać. One z Liz to najlepsza grupa do ratowania Elodie i Jojo jeśli tamcie wpadli w tarapaty. Zresztą córka Hadesa jasno określiła swoje oczekiwania. Mamy się przygotować, ale nic nie robić, dopóki ona nam nie powie. Strasznie się rządzi, ale ja wyszedłem trochę z wprawy, więc może to dobrze, że ona przejmuje pałeczkę. Jeśli to całe Echo rzeczywiście jest takie groźne, to może lepiej, żeby ktoś taki jak ona się nim zajął.
-Czyli mówisz, że mamy tu tak bezczynnie czekać? - oburzyła się. - W momencie kiedy wiemy gdzie jesteśmy potrzebni i gdzie toczy się walka?
-Wiem, że bezczynność jest najgorszym uczuciem dla herosów... ale w mojej opinii nie mamy innego wyjścia.
Kate opuściła Wielki Dom z poczuciem rozczarowania. Odkąd wszyscy jej przyjaciele wyjechali, zrobiło się jej jakoś tak smutno. Nie miała za bardzo z kim porozmawiać, a to jeszcze bardziej wzmacniało jej poczucie, że coś się dzieje niedobrego tam na Zachodzie.
Postanowiła zrobić sobie spacer po terenie Obozu. Co prawda mogłaby wykorzytać czas na coś bardziej pożytecznego, ale na ćwiczenia fizyczne nie miała teraz ochoty, a to, czego mogłaby się nauczyć z podręczników, miała już dawno w głowie. Obserwowała życie w Obozie. Beztroscy półbogowie starali się funkcjonować w normalnym trybie. To miejsce i jego mieszkańcy już tak wiele przeszli w swojej historii... i za każdym razem wszystko w końcu wracało do normy.
Zapragnęła spędzić trochę czasu na łonie natury. Udała się na pola truskawek, gdzie praca wrała a słodki, kuszący zapach roznosił się daleko w świat. Miała ochotę zanurzyć się w miarowym rytmie pracy dzieci Demeter, które płynnie niczym we śnie sunęły między rządkami, szeptając do krzaczków i motywując je do wzrostu. Ten nastrój zawsze koił nerwy herosów, jednak to co dziś tam ujrzała, było dalekie od tego obrazu.
Dzieci Demeter wyglądały, jakby miały ochotę coś mocno uderzyć. Jedni stali pod drzewami z rezygnacją, inni biegali po polach ze złością wypisaną na twarzy. Ganiali za latającym dzieckiem, które radośnie i beztrosko sunęło tam i z powrotem, niszcząc powiewem wszystkie krzaczki na swojej drodze.
-Co tu się dzieje? - Kate zapytała najbliżej stojącą rówieśniczkę. Ta pokręciła głową z rezygnacją.
-Charlie ubzdurał sobie, że skoro potrafi latać, to pomoże nam rozsiać nasiona. Tylko że ma z tego więcej zabawy niż skupienia, no i sama widzisz co się dzieje.
Kate popatrzyła ze zgrozą na całe metry kwadratowe zmasakrowanych delikatnych krzaczków i unoszącego się nad nimi chłopczyka który ze śmiechem rozrzucał garściami nasiona gdzie popadnie.
-Charlie! - zawołała ze złością. Chłopiec gwałtownie obrócił się w jej stronę i gdy ją rozpoznał, zwiesił głowę i podfrunął już spokojnie na ziemię. - Co tu się wyprawia?
-Przepraszam, Kate... - oznajmił, gdy zobaczył pogorzelisko, które po sobie zostawił. - Ja nie wiedziałem, że skrzywdziłem te krzaczki... Ja wiem, że jesteś przyjaciółką Liz. Nie chciałem się tobie narazić... Proszę, nie mów jej tego, bo mnie znielubi...
Dziewczyna wpatrywała się w chłopczyka z niezrozumieniem, po czym powoli rozrósł się na jej twarzy miły uśmiech. Był taki uroczy! To jeszcze maluch, nie jest przecież łobuzem. Miał teraz taką rozżaloną minkę, że chyba każde serce mógłby nią skruszyć. Wyciągnęła rękę nad jego głowę, żeby potargać mu włosy... I nagle cofnęła się o kilka kroków w zdziwieniu.
Po polanie poniosło się zbiorowe westchnienie, gdy zobaczyli znak pojawiający się nad głową chłopca. Otoczyła go fioletowo-różowa mgiełka, której zwieńczeniem były bajkowe skrzydła trzepoczące na wietrze. Wyglądały jak te, które na rysunkach posiadały wróżki. Nagle skrzydełka unoszące się nad jego głową rozbłysły kolorowym błyskiem, rozpraszając na polanie zapach wiosny oraz wypuszczając z siebie delikatny, kojący wiaterek. Wszyscy obecni tam herosi, zgodnie z tradycją, uklęknęli przed nowo uznanym półbogiem, ale nikt nie wiedział, co się dzieje. Gdy wreszcie powiew ustał, a iluzja skrzydeł zanikła, Kate jako pierwsza podniosła się z ziemi.
-Co... co to było? - wyjąkał Charlie.
-Właśnie zostałeś uznany przez swojego rodzica - dziewczyna położyła mu rękę na ramieniu. - Pomogę ci dowiedzieć się kto to. Jedno wiemy na pewno... to absolutnie nie jest Zeus.
CZYTASZ
Kiedy ucichną szepty // świat Obozu Herosów
FantasíaUlubiona piątka herosów powraca w nowych przygodach. Są starsi i przygotowani na więcej wyzwań. Tym razem muszą zmierzyć się z wrogą organizacją, z którą niebezpiecznie wiele ich łączy. W międzyczasie dowiadują się o swoich nowych możliwościach, ale...