Rozdział 52

15 2 4
                                    

Bitwa zaczęła dobiegać końca i herosi z Obozu jeszcze prędzej wycinali wrogich żołnierzy. Już niedługo miało być po wszystkim i wszystkim było to na rękę. Pojedyncze osoby jeszcze walczyły, a reszta zaczęła już usuwać rannych z pola walki. Oczywiście Obozowicze nie chcieli tak naprawdę nikogo zabijać, więc zamierzali przewieźć jeńców do siebie i wtedy zadecydować co z nimi zrobić.

Elodie była szczerze wykończona. Czuła, jakby właśnie odbyła walkę stulecia. Ledwo trzymała się na nogach i obojętne jej było kto wygra, byle tylko już usiąść i odpocząć. Dookoła niej nie było już ani jednego członka Echa, z którym musiałaby walczyć. Gdy jej mózg z opóźnieniem to zauważył, uśmiechnęła się lekko i z błogością na twarzy ruszyła ku najbliższej ścianie, żeby się o nią oprzeć i odetchnąć. Niestety, spokój nie był jej dany.

-Elodie! - usłyszała i instynktownie się obróciła. Wolno kojarzyła fakty i dopiero z opóźnieniem połączyła twarz ze wspomnieniami. - Elodie, proszę... - zbliżył się i całą broń jaką miał w rękach upuścił na ziemię, podchodząc do niej już nieuzbrojony.

-Mako, to koniec. Wygraliśmy - oznajmiła, jednak bez cienia radości w głosie. Wszyscy ci herosi... Mieli możliwości, uzdolnienia, magię... A teraz części z nich już tu nie było. Dziewczyna czuła się przytłoczona wszystkim, co widziała i czuła i z przemęczenia nie mogła już odbudować barier obronnych w swoim umyśle. Obróciła się tylko wokół wchłaniając pobitewną atmosferę.

-Dam ci już spokój - wypowiedział cicho, na co ona odwróciła się z powrotem do niego zaskoczona. - Mogę cię zostawić i już nigdy o mnie nie usłyszysz. Będziesz wiodła spokojne życie ze świadomością, że pozostałaś wierna swoim wartościom i przedłożyłaś racjonalne myślenie nad uczuciami. Nie będę miał ci tego za złe. Zresztą niedługo pewnie i tak zapomnisz moje imię. I nie będzie już nawet wspomnienia o żadnej miłości.

Wyobraźnia Elodie zaczęła szaleć i momentalnie przed oczami stanęła jej jak żywa ona sama zrozpaczona i bez sensu do życia. Żal od razu zaatakował jej umysł i dziewczyna poczuła się tak źle, jak jeszcze nigdy w życiu. Już chciała protestować, jednak chłopak jeszcze nie skończył.

-Jest drugie wyjście - zaczął i westchnął głośno, zbierając się na odwagę. - Ucieknij ze mną, Elodie. Ucieknijmy dopóki walka się jeszcze nie skończyła i nikt nas nie złapie. To irracjonalny i nieprzemyślany plan, ale... weźmiemy samochód i odjedziemy tak daleko, że zatrzymamy się dopiero, gdy zabraknie paliwa. Potem skorzystamy z moich znajomości i... obiecuję, że jakoś sobie poradzimy. Obiecuję, że zapewnię ci bezpieczeństwo - przy ostatnich słowach głos mu się załamał. Proponował tej wspaniałej istocie coś tak nieprzemyślanego i żałosnego... Wiedział, że się nie zgodzi. Tu nawet nie miała czego rozważać, pomysł był przecież beznadziejny. Ale musiał spróbować. Ostatni raz, zanim odjedzie i ukryje się przed światem, bo inaczej zwariowałby od poczucia winy i tchórzostwa. Teraz przynajmniej będzie wiedział, że zrobił wszystko, co było w jego mocy.

Oczami wyobraźni widział już, jak Elodie kręci głową i odsyła go z kwitkiem. Ona jednak stała w bezruchu niebezpiecznie długą chwilę, wlepiając w niego swoje wielkie tęczówki. Trybiki w jej głowie kręciły się szaleńczo, jej mózg próbował ją zatrzymać, ale ona... Odwróciła się za siebie, szukając wzrokiem swoich przyjaciół. Dostrzegła tylko Ritę, klęczącą przy jakimś rannym. Ich spojrzenia spotkały się i zrozpaczone serce Księżniczki Podziemia wybiegło naprzeciw niepewności Elodie. Dziewczyna poczuła, jak bardzo zrani ją to, co właśnie zamierza zrobić, jednak jej serce podejmowało już decyzję. Może powinna była zadecydować inaczej, może powinna postawić coś innego na pierwszym miejscu. Jednak była córką Afrodyty i nic nie liczyło się dla niej bardziej niż miłość.

Obróciła się z powrotem do Mako, zostawiając wymęczoną Ritę na pastwę domysłów. Złapała chłopaka za rękę i nim ten zdążył się zorientować o co chodzi, pociągnęła go ku wyjściu. Potem już on przejął prowadzenie i tajnymi przejściami, bez słowa, doprowadził ich do garażu skąd wyjechali z pełną prędkością, nie zamierzając się prędko zatrzymać.

Kiedy ucichną szepty // świat Obozu HerosówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz