Rozdział 37

14 2 7
                                    

W świetle dnia wszystko powinno być bardziej realistyczne i bezlitośnie prawdziwe. Słońce powinno ukazywać wszystkie wady i minusy. Za dnia jesteśmy silni i potrafimy tworzyć iluzję o samych sobie. Jednak tym razem Mako doświadczał czego innego. Jechali dalej asfaltową szosą przed siebie, Jojo tworząc wiersze na tylnym siedzeniu, Elodie skupiona na kierowaniu. A syn Hypnosa? Cóż, najwięcej na co mógł się zdobyć to siedzenie bokiem i z bezwładnie opartą o oparcie głową wpatrywanie się w dziewczynę. Jego umysł nie potrafił skupić się na niczym innym oprócz każdego centymetra jej wspaniałości. Czuł, że jest coś ważniejszego, coś co ponagla i nie może czekać, jakaś bardzo istotna sprawa... ale już dawno o niej zapomniał.

Elodie przekrzywiła głowę i kątem oka zerknęła na niego.

-Zaraz zaczniesz się ślinić - szepnęła, po czym jak gdyby nigdy nic wróciła do prostej pozycji. Tylko jej zadowolony uśmieszek wskazywał na to, że jest w podejrzanie lepszym humorze niż zwykle.

Mako spróbował się trochę otrząsnąć. Spojrzał na Jojo. Jakby się zastanowić, to szkoda mu chłopaka. Spędzał z nimi już tyle dni w podróży, a nawet nie był świadomy, co się święci. Zaśmiał się cicho, sam nie wiedział dlaczego i wrócił do swojego poprzedniego obiektu obserwacji.

-Jesteś wspaniała - szepnął do dziewczyny.

-Jestem skupiona na jeździe - odpowiedziała i go zignorowała, choć czuła, że roztapia się od środka.

Nie chciała na niego patrzeć. Nie chciała go słyszeć. Nie chciała o nim myśleć. Każde spojrzenie na niego przyciągało ją jak magnez. Każda jego wypowiedź powodowała dreszcz radości. Najmniejsza myśl o nim ściągała ją z powrotem do obozowiska sprzed kilku godzin i do całego wszechświata emocji, który wtedy czuła. Nie wiedziała, co takiego było w tym chłopaku. Przecież była już wcześniej w związkach. Doświadczała zainteresowania, troski, podziwu, oddziaływania na drugą osobę... Ale z nikim nie czuła się tak, jak przy Mako. Był stworzony z czegoś, co idealnie łączyło się z nią. Znów odwróciła głowę w jego stronę... Nie! Stop! Przecież była kierowcą! Musiała się skupić!

Szczęśliwym trafem akurat pojawił się zjazd na stację benzynową. Dziewczyna skręciła niemal z piskiem opon. Obaj chłopcy przeturlali się na siedzeniach i złapali czego się dało.

-Ej! Co to było?! - odezwał się Jojo dźwigając się z siedzenia, na którym się rozpłaszczył.

-Tu jest stacja – dziewczyna wskazała za szybę, odwracając głowę, żeby nie zauważył jej ognistych rumieńców. - Skręciłam, bo mówiłeś, że chcesz do toalety.

-Nie przypominam sobie... - Joachim zmrużył oczy, jednak po chwili wzruszył ramionami. - No ale jak już tu jesteśmy, to mogę skorzystać.

Gdy tylko jej przyjaciel wysiadł, Elodie gwałtownie odpięła pas i przechyliła się do Mako.

-Co ty ze mną robisz... - wyszeptała i z pasją złączyła ich usta. Z zadowoleniem obserwowała jego chwilowe zaskoczenie, zanim zorientował się o co chodzi i oddał pocałunek. Nie mieli wiele czasu i to jeszcze bardziej podsycało ich działania. Dłonie Mako rozczochrały fryzurę dziewczyny, a ona ciągle przyciągała go do siebie za poły koszuli. Chcieli tak trwać jak najdłużej. Wydawało się, że żaden wspólny czas nie będzie wystarczający.

Wreszcie udało im się od siebie oderwać, akurat w momencie, gdy Jojo pojawił się na horyzoncie. Nim zdążył wsiąść do środka, Elodie wyskoczyła energicznie z pojazdu i rozciągnęła się na świeżym powietrzu.

-Ach, ale zgłodniałam! - oznajmiła z konspiracyjnym uśmiechem. - Zarządzam wielkie wydawanie pieniędzy Chejrona! - powiedziała i ruszyła na stację marszowym krokiem. Chłopcy popatrzyli po sobie i Mako jak gdyby nigdy nic udał się w ślad za nią.

Kiedy ucichną szepty // świat Obozu HerosówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz