Rozdział 53

21 2 4
                                    

Gdy po bitwie zostało już tylko wspomnienie, a herosi zaczęli szukać swoich najbliższych, Kate i Jojo ostrożnie podeszli do Rity, nadal skulonej nad Elizabeth. Dziewczyna wyglądała, jakby zawalił jej się świat. Przyjaciele bali się, że straciła kontakt z rzeczywistością, jednak gdy położyli jej ręce na ramionach, odezwała się.

-Liz prawie umarła. Czułam jej śmierć - zaczęła ledwo słyszalnym głosem. - Teraz jest Łowczynią - oznajmiła, a Kate i Jojo dopiero po chwili zorientowali się co to oznacza. - A Elodie... Elodie odeszła.

-W sensie... umarła? - Kate spytała, blednąc.

-Nie, odeszła z synem Hypnosa. Uciekli - oznajmiła ze łzami w oczach.

Kate i Jojo nie do końca rozumieli, co tu się stało. Liz niby umarła, ale jednak nie. I zdążyła dołączyć do Łowów? Dlaczego? Kiedy? Elodie ich opuściła? Jak...? Nie wyobrażali sobie scenariusza, w którym ich przyjaciółka mogłaby chcieć od nich uciec. A Rita wyglądała jak siedem nieszczęść i nie wiadomo dlaczego tak bardzo się załamała. Czuć było, że traci świadomość tego gdzie jest a jej myśli zapętlały się w spiralę.

-Przepraszam! Z drogi! - rozepchnęła się między nimi przedziwnie wyglądająca nastolatka, chcąc dostać się do Rity. Uklęknęła przed nią i wzięła jej twarz w dłonie. Zlustrowała ją wzrokiem sprawdzając, czy wszystko jest w porządku. - Rita, wstań - rozkazała głosem nieznoszącym sprzeciwu. Gdy heroska posłuchała, Meli pocałowała ją przelotnie w usta i przełożyła jej ramię nad swoimi barkami. - Zabieram cię do domu - oznajmiła stanowczo i przepchnęła się z powrotem przez zbierający się nad Liz tłum. Stanęła nad szczeliną, z której wcześniej wyskoczyła i po chwili zniknęła przy pomocy jakiegoś boskiego czaru.

Jojo i Kate nie wiedzieli, co właśnie się stało, ale gdy wrócili wzrokiem do leżącej przyjaciółki, stała nad nią jedna z dziewczynek w srebrnej kurtce a reszta z nich ją otaczała.

-Elizabeth... - odezwała się dostojnym głosem. - Pobudka, kochana.

Liz otworzyła delikatnie oczy, jakby coś tchnęło w nią życie. Po chwili podniosła się i stanęła przed dziewczynką. Wpatrywała się w nią trochę i potem jakby przypomniała sobie jak należy się zachować, ukłoniła się lekko i odezwała:

-Pani Artemido... Dziękuję za ratunek. Obiecuję, że... będę się starała dobrze pani służyć - wypowiedziała ze skruchą.

-Oczywiście, że tak będzie. Twoje nadejście przepowiedziała mi kiedyś wyrocznia. Twój los od zawsze był ze mną spleciony – bogini uśmiechnęła się i odeszła, a do Liz przyszła kolejna dziewczyna z krótko ściętymi czarnymi włosami i srebrną opaską na czole. Zamieniły kilka słów i córka Zeusa ruszyła razem z nimi.

Kiedy ucichną szepty // świat Obozu HerosówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz