Część 7

98 6 2
                                    

Po zjedzeniu skromnej kolacji, gdyż była już późna godzina, udał się do pokoju hotelowego. Nie był on duży, małe łóżko, telewizor i szafa, gdzie wisiały kombinezony. Miał jeszcze do dyspozycji prywatną łazienkę, gdzie miał prysznic. Usiadł na łóżku i bił się z myślami. Chciał wybrać numer Grety, zadzwonić, zapytać jak się czuje, czy wszystko u niej w porządku. Spojrzał na kwiaty, zawsze jej dawał po dekoracji jeśli była z nim, jeśli nie, wiózł do domu. Tym razem pochwycił je i rzucił ze złością do kosza. Coś mu nie pozwalało wybaczyć Grecie tej decyzji, było mu cholernie przykro jak odmówiła pomocy, dlaczego ona chce ratować jedno ludzkie życie, gdzie później mogliby stworzyć tyle, ile by tylko zapragnęła. Czuł się z tym źle, że ją tak całkowicie opuścił. Może ona o tym nie wiedziała, ale przychodził do niej czasem w nocy, po tym jak wrzeszczała i przykrywał ponownie kołdrą, czasem złożył delikatnego buziaka na czole, albo donosił koc, gdy drżała z zimna. Cholernie ją kochał, dlatego nie może sobie wyobrazić, że jej nie ma. Znalazła się przez przypadek w jego życiu i została z wyboru. Wprowadziła do jego życia szczęście i radość. Zawsze, gdy wracał z konkursu, nawet jeśli nie był udany, to z myślą, że ktoś na niego czeka, ktoś dla kogo oddałby własne życie.
Usłyszał ciche pukanie do drzwi, ku jego zdziwieniu sam trener zjawił się we własnej osobie.
- Nie przeszkadzam?- zapytał, jednak nie czekał na odpowiedź tylko usiadł obok skoczka- cieszę się z twojej formy, ale myśle, że powinieneś dać sobie jeszcze trochę wolnego. Rozumiem twoja sytuacje sam byłem kiedyś w podobnej, chce żebyś wiedział, że w kadrze będzie dla ciebie miejsce czekało - dotknął jego ramienia w geście otuchy.
- Dziękuje trenerze, ale nie chce wracać do domu, chce kontynuować puchar.
- Zrobisz co uważasz, ale może nie jako trener, ale jako doświadczony człowiek powiem ci, że warto najpierw zadać sobie pytanie, Co Stephan jest dla ciebie najważniejsze?- Leyhe już otwierał usta by odpowiedzieć, jednak mężczyzna dalej kontynuował- jeśli sobie na nie sam odpowiesz to wtedy zdecyduj co dalej, spokojnej nocy- poklepał go i wyszedł.
Stephan siedział zdezorientowany całą sytuacja, a mętlik w głowie mu w tym nie pomagał. Wybrał numer Ruth i napisał SMS: „wszytko u was okej?".
Postanowił wziąć prysznic, przespać się z wszystkim i jutro podjąć ostateczna decyzje.
Patrzyła w okno i rozmyślała o egzystencji, po co to wszystko? Po co los nam daje jedno, by zabierać drugie? Dlaczego swoimi decyzjami krzywdzimy innych. Miała masę pytań w głowie, na które nikt zarówno jak i ona nie znali odpowiedzi. Myślała nad tym co może teraz porabiać Stephan, przez chwile walczyła sama ze sobą, żeby do niego nie zadzwonić, ale rozsądek wygrał. Pewnie teraz świętuje drugie miejsce z chłopakami, ciekawe co zrobił z kwiatami, zwykle to ona dostawała ten element dekoracji, może teraz dał jakieś zakochanej fance, a ona cała rozpromieniona przyjęła bez żadnego ale, może ją nawet teraz posuwa i nie myśli o niej. Może uznał, że ona się już dla niego nie liczy, a może to tylko hormony i może powinna już spać. Morze jest głębokie. Dobranoc.
W nocy niejednokrotnie zwijała się z bólu. Sięgnęła po tabletki, które leżały obok niej i popiła zimną herbatą, przygotowana przez Ruth. Czuła się coraz słabiej, powoli dopuszczała do siebie myśl o śmierci. Nie pogodziła się z nią, ale była gotowa na poświęcenie. Bała się jednego, że nie wytrwa do końca, że ich dziecko może umrzeć, biedne, bezbronne i niewinne. Chce coś pozostawić Stephanowi, jeśli nie będzie w stanie pozostawić siebie.
Przewracał się z boku na bok, co chwile czuł potrzebę żeby wstać i sprawdzić czy Greta w ogóle oddycha. Było to silniejsze od niego, pomimo wiadomości od Ruth, że wszystko w porządku, czuł się niespokojny. Wstał napił się łyka wody i poszedł spać, obudził się, wstał poszedł do toalety, poszedł spać, obudził się, wstał, wyjrzał przed okno i poszedł spać, obudził się, wstał, zerknął na telefon i zasnął. Czynności powtarzał przez całą noc, rano wyglądał dosłownie jak trup, co nie umknęło uwadze jego przyjaciela Andreasa.
- Stary co z tobą?- zapytał i wziął łyżkę owsianki do buzi.
- Nie mogłem spać całą noc, bałem się, że dostanę telefon od Ruth, że Greta...- nie był w stanie tego wydusić z siebie. Cały drżał na myśl o tym.
- Wracaj do niej, poradzimy sobie bez ciebie- Wellinger chyba zrozumiał powagę sytuacji, bo wyglądał na przyjętego.
- Dzisiaj drużynówka, nie wiem- odparł.
- Widzisz tego chłopaka, nazywa się Karl Geiger, jest tu na rezerwie- wskazał na bruneta, który wcinał kanapki.
- Mówisz do mnie jak do dziecka, przecież znam Karla- oburzył się.
- Steph chodzi mi o to, że mamy kogoś na zastępstwo, a ty wracaj do Grety bo sam się zniszczysz. Leyhe wstał energicznie i pobiegł do starszego mężczyzny.
- Panie trenerze- krzyknął do niego, gdy ten w końcu stanął i obrócił się. Dostrzegł kto go woła, wyminął Stephana.
- Geiger nie opychaj się tak, dzisiaj skaczesz w drużynówce- krzyknął do Karla, na co on zestresowany podskoczył.
- Dziękuje- szepnął do niego Stephan i wybiegł się spakować.

- Greta proszę cię zostań, porozmawiajmy- Ruth próbowała zatrzymać ciężarną.
- Nie Ruth, on mnie zostawił ja zostawiam jego.
- Przemyśl to jeszcze, napijemy się herbaty, zostaniesz na noc, a jak jutro będziesz chciała to odwiozę cię na samolot.
Sama do końca nie wiedziała co zrobić, rzuciła ubraniami, usiadła na ziemi i się rozpłakała.
- Mam tego dość?! Nie rozumiesz? Moje serce pękło na kawałki, zostawił nas- schowała rękami twarz by siostra Leyhe nie widziała jej płaczu.
- Greta, wiem że jest ci ciężko, wasz konflikt na wszystkich oddziałuje, ale masz nas. Zostań, proszę cię. Nie dla niego. Dla mnie- przytuliła ją mocno do siebie.
- Nasza dzidzia jest taka bezbronna- pogładziła swój brzuch.
- A pro po dzidzi, nie uważasz, że już czas poznać płeć?- zapytała Ruth. Greta przez chwile się zastanawiała, odkładała tą chwile, chciała poczekać, aż jej stosunki ze Stephanem się polepszą, żeby mogli razem odkryć tą tajemnice. Jednak powinna już powili kompletować rzeczy. Kiwnęła energicznie głową, a podekscytowana Ruth pobiegła do salonu, by po chwili przyjść z biała kopertą, gdzie lekarz zapisał płeć.
- Ty czy ja?- zapytała. Greta tylko wymownie wskazała, żeby Ruth otworzyła- a więc Greto, Eric Layhe czy Leila Layhe... hmmm...
- Stresujesz mnie- odparła po chwili, wiedziała, że brunetka trzyma ją specjalnie w napięciu.
-Na początku kwietnia przywitamy małą Leilę Layhe- w końcu wydusiła z siebie zadowolona. Greta przed chwilę nie mogła uwierzyć, że to dziecko to dziewczynka. Będzie miała córkę.
- Wiesz co? Tak sobie myśle, że to nazwisko gryzie się z imieniem, może odpuszczę sobie Leile- stwierdziła po chwili.
- Na drugie może mieć przecież.
- Jeszcze jedno imię mi się podobało, co sądzisz o Sarah?- zapytała.
- Myśle, że każdemu się spodoba, chodź ugotujemy obiad- obie wstały i powędrowały do kuchni.
- Ruth?- zatrzymały się na chwile- wiesz, że gdyby nie ty, to już bym dawno albo stąd wyjechała, albo się skończyła?
- Ohh Greta, jesteś dla mnie jak siostra. Poza tym ktoś musi odkupić winy mojego głupiutkiego braciszka. Nie chce go bronić, ale gdy cię dzisiaj zobaczyłam, to zrozumiałam jaką ci krzywdę wyrządził. Poza tym widzę jak go kochasz.
- Szkoda, że on tego nie widzi.
Obie zaczęły przygotowywać obiad, Greta starannie kroiła warzywa, a Ruth smażyła kurczaka i sprawdzała ryż.
- Szkoda, że jutro już wracasz do siebie, zostanę sama ze Stephanem. Czyli na dobrą sprawę sama- na sama myśl chciało się jej płakać. Musiała przerwać krojenie, wzięła głęboki oddech i poczuła się lepiej.
- Może zadzwonisz po rodziców, nie powinien być to dla nich problem, żeby przyjechać- zaproponowała.
- Nie chce ich mieszać w nasz konflikt- wzruszyła ramionami- poza tym okłamałam ich, że wszystko jest okej między mną, a Stephanem.
...

Dawno mnie tu nie było,  ale przez niecały miesiąc była odcięta od laptopa. Odzyskałam go kilka dni temu także może kolejny rozdział pojawi się szybko. Zachęcam do komentowania xoxo

Zawsze i na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz